Jakim trenerem jest Fernando Santos? "Nie będzie przemów w stylu Sousy ani żartów Michniewicza"
Na dzień przed oficjalnym ogłoszeniem nowego selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski w Warszawie pojawił się były trener m.in. Grecji i Portugalii Fernando Santos. Na pytania na jego temat odpowiedział dziennikarz Polsatu Sport Szymon Rojek.
Mateusz Stefanik: Jakim trenerem jest Fernando Santos? Przeciętny kibic kojarzy go głównie z prowadzenia reprezentacji Grecji, a następnie Portugalii.
Szymon Rojek: Fernando Santos to trener ceniący sobie ostrożną - żeby nie powiedzieć defensywną - grę. Często właśnie przez to Portugalczycy mieli do niego pretensje. Te realia i potencjał piłki są jednak na tyle różne, że to, co czasami w Portugalii było odbierane jako wada, niekoniecznie tak samo będzie odebrane w Polsce. To szkoleniowiec, który zawsze w pierwszej kolejności stawiał na zabezpieczenie tyłów. W ten sposób budował drużynę.
ZOBACZ TAKŻE: Polski piłkarz grał u Fernando Santosa. Tak go wspomina
Portugalia z nim za sterami to był raczej zespół, który strzelał jedną, maksymalnie dwie bramki i wracał dosyć głęboko, bronić tego wyniku. Potencjał ofensywny Portugalczyków jest ogromny i rzeczywiście można się zastanawiać, czy on go w pełni wykorzystywał. W przypadku naszej reprezentacji, może się okazać, że jest to idealnie dobrany styl do naszych możliwości, pod nasz styl gry.
Nie powinno być problemu, jaki był z Paulo Sousą, czyli to wdrażanie systemu z trójką obrońców i dwójką wahadłowych. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek trener Santos tak grał. To zawsze była "czwórka" z tyłu. Różnie to się układało z przodu, ale myślę, że dopasuje się do panującej tu sytuacji.
Jest niechętny jakimś rewolucyjnym zmianom w składzie. To trener, który jak już komuś zaufa, przywiąże się do nazwiska, to będzie go powoływał, czasami wbrew opinii publicznej i chęciom kibiców. Mogłoby się wydawać, że także wbrew temu, co dani piłkarze prezentują. Bywało tak, że ktoś błyszczał w klubie i nie był powoływany, a powołanie otrzymywali ci sami piłkarze. Jest bardzo niechętny do eksperymentów, więc ciekawe, jak będzie wyglądała przebudowa i proces odmładzania kadry.
Miał trochę oporów ze stawianiem na młodzież w kadrze Portugalii. To może wynikać z przywiązania do doświadczonych piłkarzy. W Polsce jeszcze się do nikogo nie przywiązał.
Mimo tego, w trakcie Mistrzostw Świata w Katarze widzieliśmy wprowadzaną młodzież. Na pozycji napastnika pojawił się dwudziestojednoletni Goncalo Ramos, a na ławce posadził Cristiano Ronaldo. To też pokazuje jego silny charakter.
W tamtej sytuacji było też sporo konieczności po tym, jak Ronaldo zwyzywał swojego trenera. To pokazuje, jaka panuje u niego dyscyplin. Na innych pozycjach stawiał na tych starszych, sprawdzonych. W środku obrony był osiemnastoletni Antonio Silva, ale gdy tylko do zdrowia wrócił czterdziestoletni Pepe, to grał Pepe.
W drugiej linii także można było się zastanawiać, czy nie mógł zagrać ktoś młodszy. Paradoksalnie, trener Santos zdecydował się na bardzo odważny ruch, niewymuszony, a wynikający z jego pomysłu. Postanowił dokonać korekty na pozycji, którą trenerzy niechętnie chcą odmładzać - bramkarza. Ni stąd, ni zowąd posadził na ławce Rui Patricio, a postawił na dwudziestotrzyletniego Diogo Costę, który w dużej mierze ten mundial zawalił.
Czy można porównywać zachowawczy styl Fernando Santosa do taktyki reprezentacji Paulo Sousy?
Nie, to zupełnie inne wizje. Jeśli w przypadku trenera Sousy czegoś brakowało, to myślę, że sklejenia jego pomysłów z możliwościami polskich piłkarzy. Szybko okazało się, że nie ma trzeciego środkowego obrońcy, nie ma kto zagrać na wahadłach, a on chciał forsować swoją ideę.
Jego pomysły nie zawsze wychodziły, możliwe, że przez braki piłkarskie lub niedopasowanie pomysłów trenera do możliwości ludzkich. Szukając odpowiedzi, jak może wyglądać Polska Fernando Santosa, to warto nie tylko przyglądać się Portugalii, ale i Grecji. To był projekt bardziej zbliżony nam. Grecja miała wówczas słabszych piłkarzy niż tych, których teraz ma Polska.
Pamiętajmy, że z naszej grupy na Euro 2012 wyszli Czesi i... Grecy, prowadzeni właśnie przez Santosa. Dwa lata później, na mundialu, Grecja także wyszła z grupy. Nie sprawiało frajdy oglądanie tej drużyny, ale była skuteczność i wyniki. Myślę, że to mogło się spodobać prezesowi Cezaremu Kuleszy.
To szkoleniowiec, który potrafił robić wyniki i tu, i tu. Choć paradoksalnie, z tymi słabszymi ekipami, rezultaty były lepsze, bo Portugalia, która wygrała Euro 2016 miała słabszy skład niż ten z ostatniego mundialu lub Euro 2020. Z perspektywy Polski, to nas nie musi martwić, bo nie jesteśmy słabą reprezentacją. Główną kwestią będzie ulepienie z tego, co jest i maksymalne wyeksponowanie atutów, jakie posiadamy.
Fernando Santos - były selekcjoner reprezentacji Polski
Po pańskich słowach wnioskuję, że jest to "oldskulowy" typ trenera. A jaki to człowiek?
Tu nie można będzie popełnić błędu na start. Każdy będzie miał u niego "czystą kartę" i będzie mógł przekonać do siebie. Określenie "oldskul" jest w tym przypadku trafne. To człowiek spokojny, czasami wręcz flegmatyczny - także w reakcjach meczowych przy linii bocznej.
To trener, który nie zrobi nam raczej show na konferencjach prasowych. To nie będą przemowy w stylu Paulo Sousy, ani żarty w stylu Czesława Michniewicza. To będzie raczej bardziej przewidywalne i nudne, ale za to eleganckie, grzeczne tłumaczenie.
Pamiętajmy, że to człowiek z ciekawą historią. Nie jest po portugalskim AWF, a z wykształcenia jest inżynierem po politechnice. Zatem jego horyzonty i spojrzenie na świat są trochę inne. Nie mieliśmy jeszcze do czynienia z takim selekcjonerem. Człowiekiem, który przychodził do nas w nieco starszym lub podobnym wieku był ostatnio Leo Beenhakker. Jednak on zdecydowanie łatwiej dawał się prowokować przeciwnościom losu niż Fernando Santos.
Czy ten wybór powinien satysfakcjonować kibiców reprezentacji Polski? Można było pozyskać kogoś lepszego?
Nie będę się wybielał - ja wolałbym Paulo Bento. Moim zdaniem jest on ciągle po tej stronie góry, gdzie wspinasz się na szczyt. Wydaje mi się, że Fernando Santos po zdobyciu mistrzostwa Europy i zwycięstwie w Lidze Narodów troszkę już z tego szczytu schodzi.
Prawdę mówiąc, jestem zaskoczony, że zdecydował się na to i że chce mu się podejmować kolejne wyzwanie miesiąc po zakończeniu mundialu. W Portugalii pojawiały się głosy, że teraz wybierze spokojniejszy kierunek, bliższy lub dalszy wschód, duże pieniądze, ale mniejszą presję. Ale nie - widać, że ma jeszcze ambicje.
Jest wiele rzeczy, które pozwalają z optymizmem patrzeć w przyszłość. Chociażby umiejętność ułożenia sobie relacji, nawet z tymi wielkimi gwiazdami. Bardzo długo pracował w Portugalii z ludźmi, którzy świetnie potrafią grać w piłkę, ale mają też ogromne ego. Pokazał, że nie pozwoli sobie wejść na głowę, co pokazało chociażby odesłanie Ronaldo na ławkę.
Mówiło się o braku autorytetu wśród polskich trenerów - tutaj nie powinniśmy się o to obawiać. Wybór na plus. Miejmy nadzieję, że to wypali, a na zupełnie wyjętego po ośmiu latach z jednego środowiska i rzuconego w nowe Fernando Santosa zadziała odświeżająco i zaskoczy nas kilkoma odważnymi ruchami.
Przejdź na Polsatsport.pl