Lech Poznań ujawnił swoje finanse. Znamy zysk za ostatnie cztery sezony
Finanse Lecha Poznań mają się dobrze, ostatnie cztery sezony zakończył zyskiem 17 mln zł. Jak przyznał prezes klubu Karol Klimczak, maksymalizacja zysku nie jest głównym celem - klub chce budować coraz mocniejszą pierwszą drużynę, ale też inwestować w infrastrukturę.
Lech Poznań co kilka lat prezentuje audyt finansowy, w którym zdradza wszystkie szczegóły dotyczące funkcjonowania klubu w wymiarze ekonomicznym i gospodarczym. Ostatnie sprawozdanie obejmuje cztery sezony - od 2018/19 do 2021/22, w którym to "Kolejorz" sięgnął po mistrzostwo kraju. Poznański klub jest prekursorem tego typu działań w polskiej piłce, bowiem o swoich przychodach, wydatkach i zyskach informuje już od 10 lat.
- Konsekwentnie realizujemy swoje działania w zakresie informowania i budowania transparentności w temacie zagadnień ekonomiczno-finansowych Lecha Poznań. Dostrzegam też taki istotny walor poznawczy i edukacyjny takich materiałów czy prezentacji. Chcemy, aby kibice wiedzieli, co się dzieje w klubie właśnie w tym obszarze gospodarczym. Piłka nożna to specyficzna branża, jeśli chodzi o zarządzanie z punktu widzenia ekonomicznego. Te wszystkie liczby, które pojawiają się w tych sprawozdaniach, należy odczytywać w kontekście dłuższym niż jeden rok, bowiem wówczas dokładnie można zobaczyć, uświadomić sobie, w którym kierunku zmierza klub. Przy okazji chcemy też obalić kilka mitów, niejasności, które gdzieś funkcjonują, krążą wokół finansów Lecha - powiedział podczas prezentacji audytu Klimczak.
Ostatni audyt obejmuje cztery sezony, które, jak zauważył dyrektor finansowy klubu Tomasz Kacprzycki, były bardzo różne. Pierwszy (2018/19) był nieudany zarówno pod kątem sportowym, jak i finansowym. Kolejny, zakończony w czasie pandemii też nie był łatwy, ale zakończony wicemistrzostwem kraju. Następny to z kolei gra w fazie grupowej Ligi Europy i sprzedaż trzech wychowanków, która wyraźnie odbiła się na zyskach finansowych. Ostatni, mistrzowski sezon wygenerował z kolei spore straty.
- Bo tak naprawdę mistrzostwo Polski zostało zbudowane na pieniądzach, które zarobiliśmy wcześniej - wyjaśnił Kacprzycki.
Przez ostatnie cztery lata klub wypracował zysk 17 mln złotych, co daje średnią nieco powyżej czterech na sezon. Natomiast ten bilans w każdym z tych okresów jest ekstremalnie różny. Sezon 2018/19 przyniósł 17 mln złotych straty, kolejny zakończył się prawie "na zero" (205 tys. zysku), a następny przyniósł ponad 50 mln zysku.
Niezmiennie od wielu lat głównym źródłem przychodów Lecha, ale także innych klubów, pozostają prawa telewizyjne, które powiązane są też z wynikiem sportowym. Ze ubiegły sezon mistrz Polski otrzymał z tego tytułu ponad 29 mln, podczas gdy rok wcześniej ta kwota wyniosła "tylko" 15,4 (poznaniacy wówczas zajęli 11. miejsce). Kolejne istotne pozycje w rubryce przychody to bilety i karnety - 13,76 mln, reklamy – blisko 11 mln oraz handel 10,63 mln.
Klub ze stolicy Wielkopolski zarabia też na transferach i to olbrzymie pieniądze. Tyle, że są one przeprowadzane bardzo nieregularnie. Dlatego w sezonie 2020/21 Lech zarobił „na czysto” za sprzedaż m.in. Jakub Modera, Roberta Gumnego i Kamila Jóźwiaka 55,3 mln złotych, podczas gdy przed rokiem ten zysk wyniósł zaledwie 1,46 mln.
- Raport za ubiegły sezon nie zawiera transferu Jakuba Kamińskiego do Wolfsburga. Wprawdzie umowa została podpisana w lutym 2022 roku, to zawodnik stał się piłkarzem niemieckiego klubu dopiero od 1 lipca, dlatego kwota (nieoficjalnie to ok. 10 mln euro - przyp. red.) zostanie uwzględniona w kolejnym sezonie. A to oznacza, że – jeśli nic złego się nie wydarzy – ten sezon zakończymy na dużym plusie – wyjaśnił Kacprzycki.
Jak dodał, są okresy, gdy klub nie przeprowadza żadnego transferu, a i tak z tego tytułu zarabia.
- Sporo naszych wychowanków gra czy w Europie, czy w innych polskich klubach i korzystamy z "solidarity payment", czyli klauzulach zawartych w kontraktach, dających nam pewien procent od kolejnego transferu. Mieliśmy taki jeden okres, gdzie z tego tytułu do klubu wpłynęło łącznie ok. 5 mln złotych - tłumaczył.
Lech jest niejako uzależniony od gry w europejskich pucharach i transferów. W sezonie 2018/19 brak awansu do fazy grupowej LE i brak transferów zaowocował stratą finansową ponad 17 mln złotych.
- Zawsze jasno to mówimy, że żeby funkcjonować na stabilnym finansowo poziomie i rozwijać się, potrzebujemy transferu albo gry w europejskich pucharach. A najlepiej jednego i drugiego - podkreślił Klimczak.
W rubryce "przychody" próżno szukać dotacji z samorządu, miejskich spółek czy koncernów należących do Skarbu Państwa. Jedyne środki, jakie klub otrzymuje z miasta, to uzyskane w ramach konkursu na szkolenie dzieci i młodzieży (w tym roku to kwota 75 tysięcy złotych brutto). Co ciekawe, w Lechu udział w radzie nadzorczej nie wiąże się z żadnymi profitami, jej członkowie nie otrzymują żadnego wynagrodzenia.
- Traktujemy to po prostu, jako funkcje społeczną - wyjaśnił Klimczak.
Audyt zawiera też sezony "covidowe", w których klub nie zarabiał na biletach, karnetach i został pozbawiony zysków z dnia meczowego.
- Często pytany jestem, ile Lech stracił na pandemii. Trudno to oszacować, ale bardzo dużo. Przypomnę, że gdy awansowaliśmy do fazy grupowej Ligi Europy graliśmy z Benficą, Rangersami i Anderlechtem przy pustych trybunach. Myślę, że mogło to być spokojnie ok. 20 mln złotych. Dlatego transfery Modera, Gumnego i Jóźwiaka nas uratowały - tłumaczył Kacprzycki.
Nie jest tajemnicą, że największe koszty klub ponosi na pierwszą drużynę. Utrzymanie zespołu z roku na rok rośnie, co jest związane m.in. z coraz wyższym kontraktami. W sezonie mistrzowskim ta kwota wyniosła 47,4 mln złotych, podczas gdy trzy lata wcześniej było to ok. 29,2 mln. Na same wynagrodzenia piłkarzy klub rok temu wydał 37,4 mln (19,2 mln w sezonie 2018/19). Coraz więcej też klub wydaje na utrzymanie obiektów (8,8 mln rok temu), a to jest też związane z rozwojem infrastruktury.
W ciągu czterech ostatnich lat klub wydał 80 mln złotych na infrastrukturę sportową (23 mln pochodziło z dotacji ze środków publicznych). Większość pieniędzy pochłonęła budowa Centrum Rozwojowo-Badawczego we Wronkach - ok. 55 mln zł. Klub nie szczędzi wydatków na nowe boiska zarówno ze sztuczną płytą, jak i naturalną, budowę hali pneumatycznych, a niedawno zakończył budowę klubowego muzeum, którego koszt wyniósł 1,9 mln złotych. Sternicy „Kolejorza” mają już kolejne plany inwestycyjne, m.in. budowę mini ośrodka w Poznaniu dla młodszych grup wiekowych. Klub poważnie rozważa montaż fotowoltaiki.
- Właśnie jesteśmy przed audytem energochłonności stadionu i chcemy zoptymalizować źródła energii. Budując Centrum Rozwojowe-Badawcze we Wronkach byliśmy jeszcze przed kryzysem energetycznym, ale zainwestowaliśmy w pompy ciepła i fotowoltaikę. Na infrastrukturę planujemy wydać ok. 40 mln złotych w ciągu pięciu najbliższych lat - zaznaczył Klimczak.
Klub, choć obraca setkami milionów złotych, nie przynosi ogromnych zysków - przez ostatnie cztery lata wyniósł on 17 mln, czyli nieco ponad cztery mln na sezon. Klimczak zapewnił, że nie jest to najważniejszy cel prowadzenia klubu.
- Chcemy mieć przede wszystkim stały progres, jeśli chodzi o jakość i wartość drużyny. I ten progres następuje, bo mamy coraz lepszych piłkarzy, co bardziej wartościowych, ale i droższych. Nie jest dla nas problemem kilkanaście milionów straty w jednym sezonie, jeśli mamy taki wewnętrzny spokój i wiemy, jak tym zarządzać. Czasami świadomie dokładamy, ale w perspektywie mamy zysk ze sprzedaży następnego wychowanka - podsumował Klimczak.
Przejdź na Polsatsport.pl