Wojciech Fibak: Iga Świątek pomogła Magdzie Linette sukcesami i... swoją porażką w Australian Open
- Aryna Sabalenka jest mocniejsza niż cztery tenisistki, które już w Melbourne ograła Magda Linette. Jest w życiowej formie, gra podobny do nich ofensywny tenis, a Polka lubi kontrować. Gdy nie jest faworytką, wtedy gra najlepiej. Nie ma nic do stracenia. Jelena Rybakina z kolei gra, tak jak Świątek, tenis kosmiczny, z innego świata. Może być najgroźniejszą rywalką Igi w najbliższych latach - mówi Wojciech Fibak, legenda polskiego tenisa.
Robert Zieliński: Trochę Pan prorokował i wywróżył to zwycięstwo Magdy Linette w ćwierćfinale Australian Open nad Karoliną Pliskovą, mówiąc, że Czeszka gra bardzo szybko, szybko podejmuje decyzje i chce kończyć wymiany, ale jest mało zwrotna i widzi Pan wielką szansę dla Polki na awans do półfinału...
Wojciech Fibak (zwycięzca Australian Open 1978 w grze deblowej, wspólnie z Kimem Warwickiem): Niezwykła radość, niezwykły sukces Magdy. Tak jak w poprzednich meczach - z Caroliną Garcią, Jekateriną Aleksandrową, Anett Kontaveit, nie była faworytką, ale zagrała wspaniale i sprawiła niespodziankę. Pokonała cztery dziewczyny ostro grające, atakujące, tenisistki, które podejmują ryzyko. Magda po pierwsze lubi grać z faworytkami, zawodniczkami utytułowanymi, z wielkimi nazwiskami. Zawsze mówiłem, że w jej przypadku boję się o te mecze z mało znanymi tenisistkami, a lepiej jest, gdy Magda nie występuje jako faworytka. Druga sprawa - Linette lubi kontrować. Ona lubi, gdy rywalka przejmuje inicjatywę. A ona świetnie kontruje - i z returnu i z bekhendu i z forhendu. Tak więc te cztery wyżej notowane tenisistki, które pokonała w Melbourne, akurat bardzo jej odpowiadały. Ktoś inny mógłby się ich przestraszyć, a Magda podjęła wyzwanie i dała radę.
Ma Pan bardzo ciekawą teorię, że w tym sukcesie Magdy Linette, awansie do półfinału Australian Open, jest też pewna zasługa... Igi Świątek. Z jakiego powodu?
Niewątpliwie trzeba oddać Idze to, że ona świetnie wpłynęła na Magdę swoją postawą, sukcesami. Dodała jej pewności siebie, tymi dwoma, trzema latami sukcesów w światowym tenisie. Szczególnie to ostatnie półtora roku Igi, bardzo Magdę zmobilizowały, dodały jej takiej odwagi, wiary w siebie. Bo jest takie ważne słowo w tenisie: "confidence", które oznacza właśnie tę wiarę w siebie, której może kiedyś Magdzie trochę brakowało. Takiej trochę twardości, charakteru, zaciętości. Iga pokazała Magdzie, że Polki też mogą wygrywać wielkie turnieje z najlepszymi tenisistkami świata.
Magda Linette nagle w wieku 31 lat osiągnęła swój największy sukces w karierze - półfinał Australian Open. Wcześniej była pracowita, miała talent, odnosiła pojedyncze sukcesy, ale czegoś jej zawsze brakowało, by awansować do ścisłej światowej czołówki, zaistnieć mocniej w turniejach Wielkiego Szlema. Czy w tym turnieju wszystko się akurat tak szczęśliwie dla niej złożyło, że Linette awansowała do półfinału, czy możemy liczyć, że Magda na dłużej, regularnie, pogra na tak wysokim poziomie?
Ten sukces Magdy ma dla mnie szczególny wymiar emocjonalny. Ona, podobnie jak ja, pochodzi z Poznania, jest związana z AZS Poznań, moim rodzinnym klubem. My szczególnie, w Poznaniu, w sekcji AZS-u, bardzo w nią od początku wierzyliśmy, wszyscy ją dopingowaliśmy. Tam jej ojciec przychodził niemal codziennie, zawsze Magda Linette była faworytką wszystkich nas, ulubioną tenisistką, taką nadzieją i oczkiem w głowie tego środowiska. Tam od wielu lat prezesem klubu jest wspaniały pasjonat tenisa Jacek Muzolf i od lat organizuje w Poznaniu turnieje Grand Prix Wojciecha Fibaka. Bardzo w Magdę wierzyliśmy i ona od dawna osiągała sukcesy, bo przecież już od tylu lat gra w tej szerokiej światowej czołówce, w globalnej dyscyplinie, co nie zawsze było w pełni doceniane. Proszę bowiem zauważyć, że polski golfista Adrian Meronk, który jest w okolicach pięćdziesiątego miejsca na świecie w swojej dyscyplinie, wszedł do dziesiątki najlepszych sportowców Polski za 2022 rok w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" i Polsatu. Magda na takim poziomie w popularnej na świecie dyscyplinie jest już od wielu lat.
Brakowało jednak z jej strony kropki nad "i" w turniejach wielkoszlemowych, bo nigdy wcześniej nie dotarła w nich do czwartej rundy. Wreszcie się jednak udało...
Brakowało nawet w turniejach mniejszej rangi zwieńczenia tej jej dobrej postawy, dużych umiejętności, zwykle czegoś minimalnie brakowało. Wygrała dotąd dwa turnieje WTA, jednak tych większych sukcesów nie było. Wiedzieliśmy jednak, że ona ma duży potencjał, my w Poznaniu wierzyliśmy w nią może bardziej niż inni. I stało się! Ona zagrała wcześniej w ponad 40 meczach wielkoszlemowych, w Australii też grała wiele razy, ale zawsze coś stało na przeszkodzie, by wejść do tego topu. W tym roku, już gdy awansowała do najlepszej szesnastki tenisistek w Australian Open, później pokonywała kolejne szczeble, to my w gronie przyjaciół to wszystko celebrowaliśmy. Ekipa w Poznaniu się cieszyła, ja dzwoniłem z Francji, przekazywałem gratulacje. Baliśmy się Caroliny Garcii w 1/8 finału. Tu cała Francja prorokowała, że Garcia w Melbourne wygra cały turniej. I "L'Equipe", "Le Figaro", radio, telewizja, wszyscy mocno podkręcali jej występ. Atmosfera i oczekiwania we Francji były niesamowite. A tu nagle Magda w dwóch setach wygrywa z Garcią, tak jak wcześniej z Kontaveit i Aleksandrową, a później z Pliskovą.
Przejdź na Polsatsport.pl