Sławomir Szmal: Wejście do ćwierćfinału było bardzo wygórowanym życzeniem
Polacy zawiedli na mistrzostwach świata w piłce ręcznej, które były rozgrywane w Polsce i w Szwecji, nie realizując postawionego przed nimi celu, jakim był awans do ćwierćfinału. Jaka jest przyszłość selekcjonera? Czy polski szczypiorniak wróci jeszcze do walki o medale? Jak wypadliśmy pod względem organizacji turnieju? Na powyższe pytania w rozmowie z Polsatem Sport odpowiedział były reprezentant, obecnie wiceprezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce ds. szkolenia, Sławomir Szmal.
Damian Domitrz: Czy Patryk Rombel po takim wyniku pozostanie selekcjonerem reprezentacji?
Sławomir Szmal: To jest jeszcze gorący temat. Spotkanie mamy umówione z trenerem na 6 lutego. Będziemy analizować mistrzostwa i decyzje będą podejmowane w późniejszym czasie.
A jeżeli miałoby dojść do zmiany, to czy jakiś potencjalny kandydat na miejsce Patryka Rombla już jest?
To jest naprawdę gorący temat i czytając artykuły w mediach, jak i w Internecie, zainteresowanie tą funkcją trenera reprezentacji Polski tak naprawdę jest – jak najbardziej. Na pewno jest to prestiżowa praca, ale w tym temacie nie chciałbym się wypowiadać. Jest to do decyzji prezesa Związku Piłki Ręcznej.
Czytałem wypowiedzi Tałanta Dujszebajewa, byłego selekcjonera reprezentacji Polski, który mówił, że cele postawione przed reprezentacją były zbyt wysokie. Czy Pan podziela jego zdanie?
Była to impreza organizowana u nas w kraju. Jest to największa impreza, której do tej pory byliśmy organizatorem, gospodarzem. Uprawiając tę dyscyplinę sportu - nie tylko tę - trzeba mieć marzenia. Te marzenia trzeba mieć oczywiście realne, ale uważam, że dla tej drużyny osiągniecie ćwierćfinału, czyli wejście do pierwszej ósemki, było z realnych ale też z bardzo wygórowanych życzeń. Niestety nie udało się tego zrobić.
Przejdźmy teraz do Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Co Związek powinien zrobić, żeby kadra wróciła do świetności z Pana czasów, z czasów Jurasika, braci Jureckich, braci Lijewskich? Co trzeba zrobić, żeby te sukcesy powróciły?
W tej reprezentacji niejednokrotnie dawaliśmy głos, że tę dyscyplinę trzeba jak najbardziej promować. Ja, wchodząc do zarządu Związku Piłki Ręcznej, również zwracam uwagę na to, że musimy cofnąć się krok w tył i zacząć patrzeć przede wszystkim na promocję naszej dyscypliny wśród dzieci i młodzieży. To jest podstawa. Musimy mieć narybek i materiał, aby nasze pokolenie miało z kim pracować. I tak naprawdę tym zacząłem się zajmować. Mam nadzieję, że to przyniesie w niedalekiej przyszłości efekty, bo pojawiają się młode nazwiska, jeśli chodzi o grę naszych reprezentacji juniorskich czy młodzieżowych. Sport jest taką dyscypliną, że niestety nie możemy zrobić tego z dnia na dzień. Musimy poczekać kawałek czasu. Ja się bardzo cieszę, że pojedyncze nazwiska już się pokazują.
Jakie konkretne działania trzeba podjąć, by te sukcesy wróciły? Mówi Pan o szkoleniu najmłodszych. Co Pan robi w tym kierunku?
Pierwszym, głównym celem były pierwsze szkoły mistrzostwa sportowego. Te szkoły zaczęły funkcjonować na zasadzie organizacji do pierwszej reprezentacji. Czyli wspólny program, który będzie tworzył jedną całość. Mamy też ośrodki OSPR [Ośrodki Szkolenia w Piłce Ręcznej – wyj. red.], które są w szkołach podstawowych. One mają służyć treningowi i popularyzacji piłki ręcznej. Plus ośrodki „Gramy w Ręczną” – one są skierowane do klas 1-3 i to jest rzecz, na której trzeba się skupić, aby młodzież chciała trafiać do piłki ręcznej. Czyli jak największa liczba turniejów dla tych dzieci, aby mogły nie grać i rywalizować, ale po prostu się bawić, wspólnie spędzać czas. Piłka ręczna jest taką dyscypliną sportu, gdzie ogólny rozwój jest bardzo ważny. A jak wiemy, dla zdrowia naszych dzieci, rozwój ogólny jest podstawą w ich przyszłym życiu.
Kiedy zatem możemy spodziewać się najwyższych wyników? Znowu odwołam się do wypowiedzi Tałanta Dujszebajewa, który mówił, że sukcesy polskiej reprezentacji powinny przyjść za około 5-7 lat?
Jak dobrze kojarzę, to mówił nawet o ośmiu i dziewięciu, ale ja bym sobie życzył tego oczywiście szybciej. Wierzę, że w perspektywie czterech lub pięciu lat będziemy mogli walczyć - życzyłbym sobie - o medale. Tak naprawdę wszystko pokażą gry naszych zawodników podczas imprez młodzieżowych. To jest ten narybek, który będzie próbował walczyć o pierwszą reprezentację. W obecnej reprezentacji oczywiście mamy nazwiska, które w mojej ocenie na pewno stać na granie na wysokim poziomie. Pokazują to gracze, którzy grają w Lidze Mistrzów w najlepszych klubach w Polsce, które są jednymi z najlepszych klubów na świecie, więc potencjał mamy.
Na koniec porozmawiajmy sobie ogólnie o mundialu. Jak Pan ocenia organizację tych mistrzostw?
Organizacja jako sama organizacja uważam, że jest dobra. Poza skargą Francuzów w hotelu, że niestety długo czeka się na windę, raczej nie było słychać, żeby drużyny narzekały na słabą organizację całych zawodów. To, co niepokoi, to liczba kibiców na trybunach. To też zadanie dla nas, aby w przyszłości te hale zapełnić, bo to piękna dyscyplina sportu, gdzie niejednokrotnie sam, ale i nasi bliscy przeżywali olbrzymie emocje.
Mówi Pan, że jednym z minusów był brak kibiców w halach. Co zatem zawiodło? Dlaczego tych kibiców było tak mało?
Trudno mi powiedzieć. To też rzecz, która musi zostać przeanalizowana i nazwana.
Jak te mistrzostwa ocenia światowa federacja?
Do tej pory, z tego co słyszałem, pozytywnie. Nie rozmawiałem z przedstawicielami światowej federacji. Prezes zdradził nam kilka opinii, że bardzo pozytywnie oceniają nasze mistrzostwa.
Przejdź na Polsatsport.pl