Enzo Fernandez i inni. Inwestycje, które uczyniły Portugalię bogatą
Pierwszy pełny mecz w reprezentacji rozegrał przeciwko Polsce, a więc nieco ponad dwa miesiące temu. Debiut w europejskiej piłce klubowej zaliczył dokładnie pół roku temu. Cały świat zastanawia się, jak w tak krótkim czasie można zwiększyć swoją wartość dziesięciokrotnie i stać się najdroższym graczem w historii Premier League.
Przed dwoma dniami światowe agencje przekazały wieść, że portugalska gospodarka wzrosła o 6,7 proc., co jest najlepszym wynikiem od 1987 roku, czyli wtedy, kiedy Porto z Józefem Młynarczykiem w składzie po raz pierwszy sięgało po Puchar Europy. Te same agencje kilka godzin później poinformowały o transferze 22-letniego Enzo Fernandeza z Benfiki Lizbona do Chelsea za dokładnie 121 mln euro, co jest najwyższym w historii transferem do Premier League. Koincydencja obu tych informacji nie wynika z przypadku. Portugalska gospodarka, mimo że to jeden z biedniejszych krajów Unii Europejskiej, rozwija się coraz szybciej, czerpiąc coraz większe zyski z turystyki oraz modernizowanego sukcesywnie rolnictwa. Podobnie jak tamtejszy futbol klubowy, który może nie święci triumfów na boisku, za to stał się ziemią obiecaną dla wszelkiej maści talentów z całego świata. Zasada jest prosta: zostać odkrytym przez skautów, przyjść za relatywnie niewielkie pieniądze i zostać sprzedanym za gigantyczną sumę. Zasiać i zebrać z nawiązką, stosując tę zasadę per analogiam do gospodarki.
ZOBACZ TAKŻE: Chelsea, czyli wizjonerzy czy szaleni hazardziści?
Nie tylko Fernandez, o którym będzie to historia, potwierdza tę prawidłowość. Wcześniej za 126 mln euro z Benfiki do Atletico Madryt przeszedł Joao Felix, wychowanek i najdroższy piłkarz w historii lizbońskiego klubu. Notabene Fernandez będzie grać z nim w Chelsea. Inne wielkie biznesy Orłów to Darwin Nunez, pozyskany za 34 mln z Almerii i sprzedany do Liverpoolu za 80 mln, czy wychowanek Ruben Dias, który do Manchesteru City odszedł za blisko 72 mln. Właściwie nie ma znaczenia, na jakiej pozycji występuje dany piłkarz i jakiej jest narodowości. Wszyscy sprzedają się na pniu za wielkie pieniądze. W sumie za ponad miliard euro przez 15 lat profesjonalnego funkcjonowania akademii Benfiki, choć zaznaczmy, że wielu zawodników – jak Fernandez czy Nunez – byli sprowadzani do pierwszego zespołu. Benfica ustaliła sobie model biznesowy i konsekwentnie podąża nim od lat. Głównym rynkiem zbytu jest Premier League. Tylko trzy kluby – Chelsea, Liverpool i Manchester City zapłaciły Benfice około 300 mln euro.
Transfer Fernandeza jest jednak wyjątkowy, bo przy Estadio da Luz zabawił zaledwie na sześć miesięcy, a jego powrót z mundialu, na którym razem z Argentyną wywalczył trofeum, a on sam został wybrany najlepszym graczem młodego pokolenia, zakończył się niemałym skandalem. Młokos z San Martin poczuł się na tyle mocno, że prosto z mistrzostw pojechał do ojczyzny, by tam świętować sukces. Pozwolił sobie na samowolkę, bo nawet 12 lat starszy od niego Nicolas Otamendi karnie wrócił do Benfiki o czasie. Niektórzy uważają, że absencja na pierwszych dwóch meczach Benfiki w 2023 roku nie była podyktowana chęcią powrotu do Argentyny, a negocjacjami z Chelsea, która postanowiła uruchomić klauzulę wykupu.
W Portugalii na początku byli mocno rozczarowani sposobem, w jaki londyńczycy chcą pozyskać gracza. Trener Benfiki Roger Schmidt wprost nazwał szaleństwem, jak klub z Anglii mąci w głowie zawodnikowi. Rui Costa, prezydent klubu, w przeszłości znakomity piłkarz, namawiał Fernandeza, by pozostał jeszcze pół roku, pomógł zdobyć mistrzostwo i dopiero odszedł w chwale jako bohater. Proponował też transfer z półrocznym wypożyczeniem do Benfiki, ale i Chelsea, i Fernandez nie odpuszczali, więc Costa windował cenę. Na tyle satysfakcjonująco, że w czwartek o godz. 18 prezydent spotkał się z udziałowcami klubu i kibicami, którzy poprzez swoje składki również czują się częścią Benfiki. W transmitowanym przez telewizję BTV wystąpieniu na Estadio da Luz Costa zdradził szczegóły tego transferu. Na początek Chelsea przeleje 30 mln euro, a reszta ze 121 mln została rozłożona na pięć rat. Inni członkowie zarządu Benfiki mówią otwartym tekstem, że zarabiają, bo są cierpliwi i mogą pozwolić sobie na pewne ryzyko, biorąc piłkarza za stosunkowo niewielką kasę. Wielcy futbolowego świata żądni są graczy gotowych i sprawdzonych. Nie chcą czekać, czy ktoś się sprawdzi, czy będzie musiał wracać do siebie.
Świętują także w Argentynie, bo w myśl kontraktowych zapisów River Plate, poprzedni klub Fernandeza, dostanie 14 mln euro. Kluby z Ameryki Południowej wietrzą w tym pewien mechanizm, dlatego "pchają" do seniorskich drużyn klubowych coraz to młodszych zawodników, by tylko zostali dostrzeżeni przez portugalskich skautów i poszli via Benfica czy Sporting do najbogatszych klubów świata. Portugalski kierunek nie jest przypadkowy także poprzez bliskość kulturowo-językową. Języczkiem uwagi jest też charyzmatyczny portugalski menedżer Jorge Mendes, który ponoć najlepiej na świecie projektuje kariery młodych zawodników i ma w swoim portfolio niemal całą reprezentację Portugalii. Młokosy z Argentyny czy Brazylii wręcz proszą się, by trafić pod jego skrzydła.
Dziennikarze na Wyspach zastanawiają się za to, jak to możliwe, że do transferu za tak gigantyczne pieniądze potrzeba zaledwie 22 meczach w barwach europejskiego klubu i dziesięć występów na poziomie reprezentacji. Ten przeciwko Polsce w mistrzostwach świata był pierwszym pełnym meczem w barwach Albicelestes. Zastanawiają się też, czy aby władze Chelsea nie oszalały, bo przecież na Wyspach jest wielu utalentowanych młodych graczy, którzy nie kosztowali tak wiele, a mają dużo lepsze statystyki niż Fernandez. Weźmy Declana Rice’a z West Hamu United, który w seniorskiej piłce klubowej rozegrał 15 tys. 892 minuty, w europejskich pucharach 1105, a w reprezentacji 3135 minut. Czy choćby Jude Bellinghama z Borussii Dortmund, który ma ledwie 19 lat, a na swoim koncie 8711 klubowych minut, 1817 pucharowych i 1344 reprezentacyjne. Dane te podaje czwartkowy "The Times", a dokonania Fernandeza wyglądają przy tym blado – odpowiednio 3266, 2221 i 667 minut.
Transfer Fernandeza budzi także dyskusje natury etycznej – ile kluby Premier League są w stanie płacić za piłkarzy, czy nakręcanie takiej spirali ma sens i czy nie prowadzi do rozwarstwienia piłki klubowej. Anglicy pobili w tym okienko swój rekord z 2018 roku, zbliżają się w wydatkach do miliarda euro, czyli trzy razy więcej niż Bundesliga, LaLiga, Ligue 1 i Serie A razem wzięte. Żeby uzmysłowić sobie skalę wydatków, warto dodać, że w piłce nożnej kobiet najwyższy transfer wynosił dotąd 460 tys. euro, czyli tyle, ile w Chelsea będzie miesięcznie zarabiał pozyskany z Szachtara Donieck Ukrainiec Mychajło Mudryk. Pozyskanego za bagatela 70 mln euro.