Michał Białoński: Cierpienia Kamila Stocha są godne podziwu

Michał BiałońskiZimowe

W dobie, gdy wielu młodszym sportowcom, nie tylko skoczkom, kariera przelatuje jak woda między palcami, Kamil Stoch daje wzór do naśladowania. Trzykrotny mistrz olimpijski, w wieku 35 lat, nic nie musi, gdyż zdobył najwyższe szczyty w swej dziedzinie, a jednak nadal chce wygrywać. Żądza triumfu chwilowo wpędziła go w ślepy zaułek, przez co został wycofany z podróży do USA. Ogólnie jednak jest kręgosłupem jego sukcesów – pisze dziennikarz Interii Michał Białoński.

Niezakwalifikowanie się Kamila Stocha do niedzielnego konkursu Pucharu Świata w Willingen było przykrą niespodzianką dla wszystkich fanów skoków narciarskich. Najbardziej cierpiał jednak sam "Orzeł z Zębu". Trener kadry Thomas Thurnbichler wdraża plan ratunkowy i trzykrotnego mistrza olimpijskiego nie zabierze na zawody do Lake Placid.

 

ZOBACZ TAKŻE: Co się dzieje ze Stochem i Kubackim? "Popełniają błędy"


Przy okazji Kamil pokazał pełen profesjonalizm. Najłatwiej byłoby mu się schować przed mediami, on jednak udzielił dwóch mocnych wywiadów, w których pokazał swe podejście do skoków. Na ogół mówił przez zaciśnięte zęby, widać, że kotłowały się w nim różne myśli, skrajne emocje.


- Ja nie walczę o to, żeby być w dziesiątce i zamykać "30". Ja walczę o zwycięstwa. Zawsze z takim nastawieniem podchodzę do sezonu. Postaram się nie składać broni. Jest bardzo ciężko. Ta sytuacja mnie dobija – akcentował w Eurosporcie.


- To efekt przeciążenia nie tyle fizycznego, co psychicznego. Sam nakładam sobie dużo na głowę i mam bardzo dużo ambicji. Muszę otworzyć tamę, co pozwoli na odpłynięcie niedobrych emocji, stresu. Dzięki temu powinna wrócić radość i swoboda, a z nimi - dobre skoki – tłumaczył Skijumping.pl.

Granerud dominuje, Żyła jest w lepszej formie. Obaj są na scenie krócej niż Stoch

Gdy Kamil Stoch inaugurował swe występy w Pucharze Świata, Halvor Egner Granerud, który ostatnio stał się dominatorem skoczni, był pierwszoklasistą, miał dopiero siedem lat. „Orzeł z Zębu” występuje w dwudziestym sezonie PŚ, choć wygrywać zaczął dopiero w 2011 r., na topie utrzymywał się do 2021 r. Przez tę dekadę jego słabym sezonem był ten, w którym nie przekroczył tysiąca punktów w karuzeli PŚ. Nie dziwmy się zatem, że nasz mistrz, trzykrotny złoty medalista IO, jest dziś zmęczony. Jego organizm i psychika od dwóch dekad są obciążane ekstremalnie przez cały rok: obozy, treningi, starty, podróże po całym świecie. Spójrzmy, jak ułożony jest kalendarz: niedawno była Japonia, a teraz nie krótsza wyprawa do Lake Placid, z której akurat Stoch został zwolniony.


Do tego ogromna presja otoczenia i ta nakłada przez samego siebie. Przecież jak wygrywałeś igrzyska, to nie możesz sobie pozwolić na średniactwo.


Ktoś powie, że starszy o cztery miesiące Piotr Żyła wytrzymuje obciążenia związane z treningami, podróżami i startami. To prawda, podobnie jak fakt, że do światowej czołówki zaczął się przebijać znacznie później niż Stoch. Debiutował w PŚ i pierwszy konkurs wygrał dwa lata później niż Kamil. Zatem organizm Piotra krócej jest wyciskany niczym cytryna.

Kamil Stoch i Thomas Thurnbichler uczą się siebie nawzajem

Kamil Stoch miał niespełna 24 lata, gdy wygrał pierwszy konkurs PŚ. W maju skończy 36 lat i nadal chce stawać na najwyższym stopniu podium, bo to uznaje za najlepsze zwieńczenie jego ciężkiej pracy. Pamiętajmy też, że Kamil uczy się Thurnbichlera, a trener uczy się jego. Ich współpraca trwa dopiero od 10 miesięcy, więc muszą się dotrzeć. Tym bardziej że nadal eksperymentują w technice.


- Czułem, że tak się może wydarzyć. Zastosowaliśmy ekstremalne rozwiązanie, przez które miałem się poczuć ekstremalnie w pewnym elemencie skoku. To był „wóz albo przewóz”. Nie wyszło, ale gdybym wykonał ten element dobrze, to efekt byłby super – zdradzał w Willingen Stoch.

W Klingenthal był blisko. Kamil Stoch czuje, że może wygrywać

Wielki mistrz Adam Małysz miał 34 lata, gdy zawiesił narty na kołku. W sezonie 2010/2011 wygrał w Zakopanem, ogółem dziewięciokrotnie stał na podium, zdobył ponad 1100 pkt i powiedział „pas”, choć forma pozwalałby mu na dalsze skakanie. Kamil Stoch czuje, że wciąż może wygrywać. Raptem trzy miesiące temu w Klingenthal stał na najniższym stopniu podium, ze stratą zaledwie 5.1 pkt do zwycięzcy Stefana Krafta. To dowodzi, że Stoch nadal jest w stanie pokazywać plecy konkurencji, choć nie z taką częstotliwością jak to robił dawniej. Musi jednak odzyskać automatyzm w swych skokach i radość, którą wciąż imponuje Piotr Żyła.


Wszyscy trzymamy kciuki za to, by Kamilowi udało się wrócić na zwycięskie tory. Jak zapewnił mnie niedawno trener bazowy PZN w ośrodku podhalańskim Wojciech Topór, który ze Stochem pracuje na co dzień.

 

- Kamil jest na sto procent zmotywowany. Pracuje ciężko, ale też z uśmiechem - powiedział Topór.


Stochowi najłatwiej byłoby odejść, ale skala jego talentu, doświadczenie i pracowitość, a przede wszystkim miłość do skoków świecą mocnym zielonym światłem do kontynuowania kariery. Klasyfikacja generalna PŚ nie kłamie: Kamil jest 11. skoczkiem świata, to przecież elita. I choć przez brak występu w Lake Placid może opaść o kilka miejsc, najważniejsze jest, aby wrócił silniejszy na ostatnią część sezonu, której punktem kulminacyjnym są MŚ w Planicy, które potrwają od 22 lutego do 5 marca.

Interia
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie