W Madrycie już wiedzą. Xavi zabrał Realowi Madryt mistrzostwo
Barca ma osiem punktów przewagi nad Realem madryt, ale najlepszą rzeczą dla jej trenera Xaviego Hernandeza musi być fakt, że każdego dnia jego zespół wygląda coraz lepiej. Ta ekipa była czymś więcej niż ta z niedawnych czasów, kiedy ogrywała Atletico Madryt, Gironę, Getafe czy Real Sociedad San Sebastian tylko po 1:0. Efektowne zwycięstwo nad Sevillą 3:0 to sygnał, że projekt kontrowersyjnego prezydenta Joana Laporty nabiera rozpędu.
Ostatnio Xavi czego się nie dotknie zamienia w sukces. W związku z szybką kontuzja Sergio Busquetsa umieścił niespodziewanie Pedriego jako drugiego obok Frenkiego de Jonga piwota i wyszło to świetnie. Gavi atakował przestrzenie, podczas gry Raphinha, który po raz kolejny grał za pauzującego Ousmane Dembele, pełnił role sztyletu. Franck Kessie, uważany do tej pory za transferowy niewypał, dał z kolei kapitalną zmianę, pokazał, że potrafi rozgrywać. Niczym koszykarz zagrał piłkę miedzy czterech obrońców do Jordiego Alby, notując najefektowniejszą w tym sezonie asystę. Alba z kolei wspaniale przejął rolę Alejandro Balde na lewej obronie, nie obraził się, że coraz częściej siada na ławce rezerwowych mimo jedenastu sezonów w Barcelonie. Zaakceptował swoją nową rolę i pokazał, że także mentalnie jest prawdziwym kapitanem. Oprócz gola dołożył też asystę.
ZOBACZ TAKŻE: Kontuzja gwiazdy Barcelony. Czeka go kilka tygodni przerwy
Podobno nie ma da się zdobyć mistrzowskiego tytułu bez efektowanych powrotów banitów. W meczu z Sevillą mieliśmy aż trzy takie (Raphinha też z golem i asystą).
Wszystko w Barcelonie grało. Ale najlepszą rzeczą jaką widzieliśmy był głód, jaki zespół pokazał, jak naciskał, jak gonił za każda piłką, z jaką pasją to robił.
Barcelona ostatni raz wygrała ligę jeszcze przed pandemią i wiedziała wychodząc na wieczorny niedzielny mecz drużyną Jorge Sampaolego, że wystarczy wygrać, aby mieć aż osiem punktów przewagi nad obecnym mistrzem. Aby pognębić drużynę z Andaluzji, ale tak naprawdę uderzyć w Madryt.
Madryt, w którym jeszcze kilka miesięcy temu oskarżano Xaviego o to, że przez jego brak trenerskiej klasy Realowi odpada godny rywal i w efekcie traci dobry wizerunek cała liga.
Dziś nikt natomiast nie ma problemu, aby porównywać go do Pepa Guardioli czy nawet Johana Cruyffa.
- Real nie daje poczucia, że może zrobić coś ważnego- powiedział po porażce z Mallorcą były as "Królewskich" Predrag Mijatović.
- Zespołu nie ma, nie ma cienia buntu, straszne widzieć ich tak zrezygnowanych - dodał Serb.
I trafił w sedno. Drużyna Carlo Ancelottiego przypomina ekipę spasionych kotów. W przeciwieństwie do graczy Barcelony nasyconych triumfami i ogromnymi pieniędzmi zarobionym w czasie, w większości przypadków, bardzo już długich karier.
Kwintesencją mentalności nawet tych młodszych, jak Vinicius Junior były jego tanie prowokacje w starciach z obrońcami drużyny z Balearów. Według katalońskiego "Sportu" zawodnik, który często padał ofiarą niewybrednych ataków z różnych stron, tym razem sam przeszedł do ofensywy. - Nigdy nie zarobicie tyle co ja - miał mówić piłkarzom Mallorki.
W przeciwieństwie do Xaviego, Ancelotti nie miał odpowiedniego personelu, aby godnie zastąpić kilku kluczowych graczy. Bez Benzemy, Militao, Courtois, Kroosa czy Modrica po prostu nie ma tej drużyny, która pamiętamy jeszcze sprzed kilku miesięcy, a i z nimi nie ma już żadnych gwarancji.
Dziennikarze madryckiego "El Mundo" nie owijają w bawełnę: "Skupmy się na klubowych mistrzostwach świata (początek w środę z Al Ahly), Pucharze Króla (półfinał z Barceloną) i Lidze Mistrzów (1/8 finału z Liverpoolem). Xavi ligę hiszpańską już nam zabrał"...
Przejdź na Polsatsport.pl