Do trzech razy sztuka? Piłkarze Lecha Poznań przed historyczną szansą
Piłkarze Lecha Poznań po raz trzeci w historii dotarli do fazy pucharowej europejskich rozgrywek. Dotychczasowe próby awansu do kolejnej rundy były nieudane - w 2009 roku odpadli z Udinese w Pucharze UEFA, a dwa lata później ze Sportingiem Braga w Lidze Europy. Mecz Bodo/Glimt – Lech Poznań w 1/16 finału Ligi Konferencji zostanie rozegrany w czwartek o godzinie 18.45.
Polskim klubom nigdy nie było łatwo rywalizować w Europie u progu wiosny. Z jednej strony sporadycznie docierały do tego etapu rozgrywek, czasami też na przeszkodzie stawał terminarz. Runda wiosenna ekstraklasy jeszcze nieco ponad 10 lat temu rozpoczynała się dopiero pod koniec lutego, a pierwsze spotkania fazy pucharowej europejskich rozgrywek zwykle odbywały się już w połowie tego miesiąca.
Zobacz także: Galop Barcy, czyli dlaczego nikt nie płacze po pudłach Lewego
W 2008 roku Lech Poznań zajął trzecie miejsce w fazie grupowej Pucharu UEFA, za CSKA Moskwa i Deportivo La Coruna, a wyprzedził AS Nancy i Feyenoord Rotterdam. W 1/16 finału trafił na Udinese Calcio, z którym stoczył dwa wyrównane, dość dramatyczne pojedynki. W pierwszym meczu w Poznaniu do 80. minuty "Kolejorz", prowadzony wówczas przez Franciszka Smudę, przegrywał 0:2. Gole Hernana Rengifo i Manuela Arboledy pozwoliły lechitom przedłużyć nadzieje na awans do 1/8 finału.
We Włoszech Lech nie był faworytem, ale już w pierwszej połowie zaskoczył gospodarzy i po trafieniu Rengifo prowadził 1:0. Po zmianie stron Udinese przejęło inicjatywę, Simone Pepe wyrównał, a wynik 1:1 premiował Włochów. W końcówce drużyna z Wielkopolski nie miała już argumentów; w doliczonym czasie gry Antonio Di Natale zapewnił swojej drużynie zwycięstwo.
– Zamiast prowadzić do przerwy 3:0, przegraliśmy mecz 1:2. Mały niesmak pozostał, bo Udinese można było spokojnie ograć. Na pewno na wyniku mógł zaważyć fakt, że nie rozegraliśmy wcześniej meczu ligowego, a i żadnego sparingu nie zagraliśmy w pełnym składzie. Uważam, że w pucharach dotarliśmy bardzo daleko i pokazaliśmy bardzo dobrą grę. Żadnego spotkania nie musimy się wstydzić – mówił po spotkaniu Smuda.
W 2010 roku poznaniacy pod wodzą Jacka Zielińskiego zdobyli mistrzostwo kraju. Atak na Ligę Mistrzów się nie powiódł, ale na pocieszenie udało się zakwalifikować się do fazy grupowej Ligi Europy. Los przydzielił im Juventus Turyn, Manchester City i na dokładkę Red Bull Salzburg. W tej "grupie śmierci" Lech zajął drugą lokatę, a zwycięstwo nad Manchesterem City 3:1 i dwa remisy z Juventusem (3:3 w Turynie i 1:1 w Poznaniu) na trwale zapisały się na kartach klubowej historii.
Podobnie jak dwa lata wcześniej, "Kolejorz" był znów blisko awansu do 1/8 finału. Skromne zwycięstwo (1:0) u siebie ze Sportingiem Braga okazało się niewystarczające - w rewanżu Portugalczycy na własnym stadionie wygrali 2:0. Trener Jose Maria Bakero, który trzy miesiące wcześniej zastąpił Zielińskiego na ławce trenerskiej, krytykowany był za złą taktykę.
– Przez pierwsze 20 minut nie potrafiliśmy wejść w to spotkanie. Przeciwnik lepiej operował piłką i na dobrą sprawę stworzył dwie sytuacje do przerwy i strzelił dwie bramki. Co do taktyki, całą odpowiedzialność biorę na siebie. Takie ustawienie, w jakim zaczęliśmy mecz, wydawało mi się po prostu optymalne. W dwumeczu Braga była lepsza – skomentował hiszpański szkoleniowiec.
Lech jeszcze w sezonach 2015/16 i 2020/21 rywalizował w fazie grupowej Ligi Europy, lecz bez powodzenia. Teraz znów stanie przed szansą wywalczenia upragnionego awansu do najlepszej "16" Ligi Konferencji. W czwartek wieczorem (początek godzina 18.45) rozegra na wyjeździe pierwsze spotkanie z Bodoe/Glimt, a dobra zaliczka uzyskana w Norwegii może otworzyć bramy do kolejnej rundy.
Przejdź na Polsatsport.pl