Ruch Chorzów na wygnaniu. Zaczęli dobrze, ale co dalej?
Raków Częstochowa, grając w Bełchatowie, rósł w siłę i dziś, będąc już u siebie, jest o krok od zdobycia tytułu mistrza Polski. Skrę Częstochowa gra na wygnaniu może jednak kosztować utratę miejsca w Fortuna 1 Lidze. Ruch Chorzów właśnie wszedł w buty Rakowa i Skry. Zaczął od wygranej w doliczonym czasie gry. - To była nagroda za to, że pokazaliśmy charakter - powiedział nam trener Ruchu Chorzów Jarosław Skrobacz, ale jeszcze nie wie, czy to dobrze rokuje na przyszłość.
Rok temu Ruch Chorzów cieszył się z awansu i z tego, że choć nie wydał milionów na transfery i kontrakty, to z marszu stał się znaczącą siłą Fortuna 1 Ligi. Ten rok zaczyna na wygnaniu.
ZOBACZ TAKŻE: Wygrana Ruchu Chorzów po golu w ostatniej minucie
- Bezdomni będziemy całą wiosnę, a z jesienią też może być różnie - powiedział nam wyraźnie przygnębiony tym faktem trener Skrobacz.
Jeden mecz na Śląskim droższy niż cała runda w Gliwicach
Ruch całą rundę rozegra na stadionie Piasta Gliwice. Pod nosem chorzowianie mają Stadion Śląski, gdzie od czasu do czasu zdarzało im się grać wielkie mecze, ale teraz takiej opcji nie ma. Ze względu na koszty. - Jedno spotkanie na Śląskim kosztowałoby nas tyle, co cała runda w Gliwicach - wyjaśnił Skrobacz, bo za jeden mecz na Piaście Ruch płaci 130 tysięcy, a jeden raz na Stadionie Śląskim kosztowałby ich ponad 700 tysięcy, nie licząc kosztów ochrony i zabezpieczenia, które przy tak dużym obiekcie byłyby ogromne.
Granie na wygnaniu zaczęło się jednak dla Ruchu dobrze. W pierwszej kolejce rundy rewanżowej chorzowianie wygrali 1:0 z Chrobrym Głogów i wyprzedzili w tabeli Puszczę o 1 punkt. Teraz Ruch jedzie do Niepołomic, żeby przynajmniej utrzymać tę przewagę nad głównym w tej chwili rywalem w walce o bezpośredni awans. Bo Ruch, który po awansie mówił, że gra jedynie o utrzymanie, teraz musiał zmienić cel.
Bezdomni, ale ambitni. Ruch Chorzów ma nowy cel
- Musielibyśmy być pozbawieni ambicji, żeby powiedzieć, że skoro przed sezonem celem było utrzymanie, to nie robimy nic więcej. W szatni już sobie powiedzieliśmy, że żaden z nas nie chce spoczywać na laurach. Chcemy walczyć. Nie wiemy tylko, jak to się skończy, bo straciliśmy atut własnego boisk - przyznał Skrobacz.
Trener po jednym meczu w Gliwicach jeszcze nie wie, czy Ruchowi uda się tam stworzyć nowy dom. Na tym pierwszym spotkaniu kibice zrobili jednak wszystko, by drużyna czuła się tam jak u siebie. - Na naszych kibiców zawsze możemy liczyć i to jest coś wspaniałego. Było ich ponad 8 tysięcy, praktycznie tyle, co na meczach w Chorzowie. Było ich słychać, byli głośni. Nie zawiedli, choć wielu z nich dotąd mogło iść na stadion na piechotę, a teraz musieli się przesiąść do samochodów - zauważył szkoleniowiec.
Oby tylko kibicom starczyło determinacji
Trener ma nadzieję, że kibicom starczy determinacji i na kolejne domowe mecze w Gliwicach też przyjdą równie licznie. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że aby tak się stało, to jego zespół musi grać, musi mieć wyniki. Pierwszy wiosenny mecz z Chrobrym długo się nie układał. - W pierwszej połowie popełniliśmy błędy przy wyprowadzaniu piłki, do tego doszły straty w środku pola i nadzialiśmy się na dwie kontry. Potem jednak nabraliśmy tempa, złapaliśmy rytm i pewność siebie. W drugiej połowie dominowaliśmy, a gol był nagrodą za to, że pokazaliśmy charakter - przekonywał Skrobacz.
U siebie znali każdy kąt, teraz żyją na walizkach
Cała ta runda, a przede wszystkim te meczowe dni w Gliwicach będą dla Ruchu jedną wielką próbą charakteru. - To nie jest łatwe wejść do szatni, którą widzi się pierwszy raz. U siebie znaliśmy każdy centymetr szatni i boiska. W Gliwicach jest pięknie, nowocześnie, ale w domu człowiek zawsze czuje się najlepiej. Nam tego uczucia będzie tej wiosny brakowało - stwierdził szkoleniowiec.
Będzie za to towarzyszyło Ruchowi uczucie życia na walizkach. - Ktoś powie, a co to za różnica, ale to jednak jest różnica i nie chodzi tylko o to, że u siebie znasz każdy kąt. Dla drużyny takie granie w Gliwicach oznacza przedmeczowe zbiórki wcześniejsze o półtorej godziny, dla pozostałych to też wzmożona praca organizacyjna, bo trzeba wymienić reklamy i obrandowanie na stadionie. Jest masa drobnych rzeczy, o które trzeba zadbać. Z czasem pewnie wszyscy opracujemy jakiś schemat, ale po pierwszym spotkaniu to nawet odnowy nie zrobiliśmy. Zanim dojechaliśmy z Gliwic do Chorzowa, to minęło półtorej godziny od meczu i odnowa straciła sens - przyznał trener.
Z tymi masztami od dawna był problem
Ruch do przeprowadzki zmusiła usterka jednego z masztów oświetleniowych. Inspektor Nadzoru Budowlanego zamknął go, bo jest ryzyko zawalenia się konstrukcji. Na maszcie powstały spękania i dosłownie w każdej chwili może on runąć.
Na Cichej od dawna był problem z masztami. Przy wietrznej pogodzie ruszały się i człowiek miał wrażenie, że zaraz runą na ziemię. W pewnym okresie był też kłopot z mocą światła. Luksów było tak mało, że na boisku było ciemno. To poprawiono, nowoczesne lampy zrobiły swoje. Z drugiej strony ich rozgrzanie zajmowało trochę czasu i zjadało całą masę prądu. Teraz jest pomysł, by wymienić całe oświetlenie na Ruchu. To ma być inwestycja na lata. Ma być ona przeprowadzona tak, żeby te nowe maszty mogły zostać na obiekcie także po jego modernizacji. Dopóki Ruch nie rozwiąże tego problemu, dopóty nie będzie mógł wrócić do siebie. Trener Skrobacz boi się, że w tym roku to się nie uda.
Przejdź na Polsatsport.pl