Zbigniew Boniek o pierwszych tygodniach Fernando Santosa. "W marcu będzie SOS"
- Jak byśmy nie patrzyli, to w marcu w defensywie będzie SOS. Zagramy nietypową obroną. Na Kamil Glika nie ma co liczyć, przez kontuzję. Jan Bednarek jest w słabszej formie, Jakub Kiwior i Bartosz Bereszyński nie grają, podobnie jak ostatnio Matty Cash. Jak to się mówi - Fernando Santos chciał rower, teraz go dostał, więc niech pedałuje - powiedział w rozmowie z Polsatsport.pl Zbigniew Boniek.
Michał Białoński: Jak pan ocenia pierwsze tygodnie w roli selekcjonera reprezentacji Polski Fernando Santosa. Czy pana zaskoczyło to, że zdecydował się na odwiedziny u Roberta Lewandowskiego? Nie udał się jednak do kapitana niemal natychmiast po nominacji na selekcjonera, jak chociażby Czesław Michniewicz rok temu.
Zbigniew Boniek: Nie tylko Czesław Michniewicz odwiedzał Lewandowskiego. Robił to także Paulo Sousa i to pomimo pandemii koronawirusa. Skoro trener Santos widział potrzebę rozmowy z Robertem, to nie widzę w tym nic dziwnego. Natomiast jakie to ma znaczenie w kontekście meczów, jakie czekają nas w marcu? Według mnie żadne.
PZPN zaliczył lekkie potknięcie. Zapowiedział, że w sztabie Santosa będzie nawet dwóch polskich asystentów. Prowadzono rozmowy z Łukaszem Piszczkiem i Tomaszem Kaczmarkiem. Ostatecznie do kadry nie trafi żaden z nich, co potwierdził nam prezes Cezary Kulesza. Jak pan to ocenia?
Ja tu nie widzę żadnego problemu. Fernando Santos zbudował taki sztab, jaki uważa za stosowny. Jest w nim także od lat Hubert Małowiejski, a także Andrzej Dawidziuk. Oprócz nich jest dyrektor Łukasz Gawrjołek, menedżer i rzecznik Jakub Kwiatkowski, lekarz Jacek Jaroszewski i cały jego sztab medyczny, do tego dochodzą kitmani. Zatem polskości w sztabie reprezentacji nie brakuje.
Natomiast polityka, wciskanie dodatkowych asystentów, to są tematy zastępcze, które nie mają żadnego wpływu na to, co się będzie działo na boisku. Tak samo jak tematem zastępczym jest mówienie, że Santos ma nam ułożyć szkolenie młodzieży (śmiech). Ja uważam, że pod tym względem PZPN ma dziś dużo lepszych ludzi, bo oni żyją tym tematem na co dzień. Natomiast Fernando Santosowi, którego lubię i szanuję, któremu złożyłem gratulacje po objęciu naszej kadry, życzę z całego serca, żeby się skoncentrował na pierwszej reprezentacji i osiągał z nią sukcesy.
Rozmawiał pan z trenerem Santosem?
Nie, wysłałem mu gratulacje SMS-em, a on mi odpisał. Natomiast doniesienia o Piszczku i Kaczmarku to nie były informacje z PZPN-u, tylko od kilku kąpanych w gorącej wodzie dziennikarzy. Zostawmy to. Fernando Santos niech się skoncentruje najpierw na tym, aby nasza reprezentacja pojechała na Euro 2024 do Niemiec, na tym, żeby selekcjonował dobrze piłkarzy. Natomiast od piłki młodzieżowej PZPN ma innych specjalistów, którzy w związku nad tym zagadnieniem pracują od wielu lat i robią to dobrze.
Na dzień dobry Fernando Santos musi gasić pożary kadrowe, zwłaszcza w obronie, w której poza Pawłem Dawidowiczem pozostali piłkarze grzeją ławę, bądź leczą kontuzje, jak Kamil Glik.
Jak byśmy nie patrzyli, to w marcu w defensywie będzie SOS. Zagramy nietypową obroną. Nie wiem, czy Fernando Santos zna tych wszystkich piłkarzy, którzy się borykają z problemami, natomiast ma wielu ludzi do pomocy i z nimi powinien zaradzić na te kłopoty. Na Glika faktycznie nie ma co liczyć, przez kontuzję. Jan Bednarek jest w słabszej formie, Jakub Kiwior i Bartosz Bereszyński nie grają, podobnie jak ostatnio Matty Cash. Jak to się mówi – Fernando Santos chciał rower, teraz go dostał, więc niech pedałuje.
Zarząd związku delegował do kadry, w roli łącznika między nią a PZPN, Radosława Michalskiego, czyli szefa Pomorskiego Związku Piłki Nożnej. Prezes Cezary Kulesza argumentuje, że kontynuacja idei, którą za pańskich czasów w kadrze realizował Marek Koźmiński. Uważa pan, że to dobry ruch?
Przede wszystkim Michalski to jest inteligentny człowiek z dużym doświadczeniem, który imponował inteligencją i dobrą grą już jako piłkarz. Jeżeli on będzie się kręcił przy reprezentacji, był razem z nią, podobnie jak przed laty Marek Koźmiński, to na pewno nie będzie przeszkadzał. Może tylko i wyłącznie pomóc, rozwiązać kilka kwestii. Będzie odpowiednio umocowany w decyzyjność przez prezesa Kuleszę. Nie widzę w tym kroku ani żadnego ryzyka, ani żadnego problemu. Podkreślam, znając Radka, wiem doskonale, że jest to postać pozytywna.
Jak się panu podoba model zarządzania kadrą Fernando Santosa? Ogłasza skład wyjściowy dopiero w szatni przed meczem. Natomiast szeroką kadrę powołanych na zgrupowanie podaje dopiero cztery dni przed jego rozpoczęciem, podczas konferencji. Wcześniej o powołaniach dowiadują się tylko zainteresowane kluby, bo taki jest wymóg FIFA.
Są różne strategie i koncepcje. Każdy trener robi inaczej. Umówmy się co do jednej rzeczy – jeśli chodzi o mecz Czechy – Polska, tuż po powołaniach mogę wymienić panu ośmiu piłkarzy, którzy nie potrzebują żadnego potwierdzenia, że grają.
Jak to było w pańskiej karierze? Kiedy pan się dowiadywał o tym, że gra w danym meczu?
Oprócz tego, że prawie zawsze wiedziałem, że jestem w podstawowym składzie, uważam, iż stuprocentowa wiedza o tym, że grasz już dzień przed meczem jest korzystna. Leżąc w łóżku wieczorem możesz sobie w głowie to poukładać itd. Natomiast szanuję też strategię ogłaszania składu Fernando Santosa. Problem jest jeden: jeżeli wygramy mecz, to każda strategia jest dobra, a po przegranym - każda zła. Cała reszta to bla, bla, bla.
Przejdź na Polsatsport.pl