Wisła Kraków zmieni właściciela? Królewski nie owija w bawełnę!
- Rozmawiamy z trzema inwestorami, jeden z nich dostał zgodę na pracę na zasadzie ekskluzywności. Myślę, że pierwsze informacje na ich temat, bez względu na to czy będą pozytywne czy negatywne, pojawią się jeszcze w marcu, na początku kwietnia. Podchodźmy do tego z pokorą i spokojem – powiedział w wywiadzie z Polsatsport.pl prezes i właściciel Wisły Jarosław Królewski, który sporo uwagi poświęcił też Jakubowi Błaszczykowskiemu.
Michał Białoński: Jesienią na mecz z ŁKS-em sprzedaliście niemal 13,5 tys. biletów, a pomimo tego dołożyliście do organizacji meczu prawie 50 tys. zł. Ogólnie koszty wyniosły 305 tys. zł, z czego aż 38 procent to wynajęcia stadionu. Ruch Chorzów płaci za wynajęcie obcego stadionu Piasta Gliwice 120 tys. zł, czyli mniej więcej tyle ile wy za stadion własny, będący we władaniu miasta. Nie sądzi pan, że przy tak niekorzystnej umowie na korzystanie z areny nie będzie w stanie znaleźć nowego inwestora i właściciela? Taki czynsz za stadion to jednak kamień u szyi, który skazuje biznes piłkarski na wieczne dokładanie do niego.
Jarosław Królewski, prezes i właściciel Wisły Kraków: Współpracę z miastem w zakresie wynajmowania stadionu traktuję jak ewolucję. Nie możemy wykluczyć, że w przyszłości zostaniemy operatorem. To wymaga dialogu, znalezienia rozwiązania, które zabezpieczy interesy miasta i Wisły. Ja osobiście wierzę, że w ciągu najbliższego półrocza, po zakończeniu Igrzysk Europejskich, zarządzanie stadionem będzie można prowadzić w sposób bardziej skuteczny, ale też powiedziałbym z większą wizją. Jeśli ją zaprezentujemy, oraz to jak pewne rzeczy mogą wyglądać tu na stadionie ze strony klubu, to wszyscy będą zadowoleni, będą się dzielić przyszłymi strumieniami przychodów. Natomiast na tę chwilę współpraca wygląda tak, że po waloryzacji koszt wynajęcia stadionu jeszcze bardziej nam wzrośnie, już wzrósł.
Może pan ujawnić, jaka to będzie kwota? Podobna miasto już wam ją ogłosiło?
- Jestem tu od gaszenia, a nie wzniecania pożarów. Jesteśmy w dobrym dialogu z miastem i Zarządem Infrastruktury Sportowej. Mamy swoje wyzwania, miasto ma je również, więc musimy tworzyć kompromisy, a nie budować relacje na konfliktach. One są zawsze ostatecznością. Poprzez nie można wygrać jedną-dwie bitwy, ale wojny się na ogół przegrywa. Emocje z tym związane nie są nikomu potrzebne, więc będę do tego podchodził bardzo racjonalnie.
A czy sprawa stadionu przeszkodzi w znalezieniu inwestora? Ze wszystkimi, z którymi rozmawiamy jesteśmy bardzo przejrzyści i klarowni. Każdy ma taki sam dostęp do informacji o Wiśle, w wirtualnej bazie danych (data room) umieściliśmy dokumenty na temat klubu, łącznie ze szczegółami, jak wyglądają wszystkie koszty, umowy i ryzyka. Mam taką zasadę w biznesie, że bardzo klarownie o nich informuję, zanim ktoś się jeszcze zaangażuje. Na tę chwilę nie czuję, by stadion był kluczową kwestią, która by zniechęcała inwestorów, czy wpływała na rozmowy z nimi.
Jak długo będzie pan zarządzał w pojedynkę? Zamierza pan kiedykolwiek rozbudować zarząd?
- To trudne pytanie. Wygląda na to, że do czerwca pozostanę w zarządzie. Ciężko będzie rozbudować zarząd do tego czasu. To wynika z naszych obciążeń finansowych. Nie chodzi tylko o ponoszenie kosztów na nowych członków zarządu, ale też jeśli ktoś wchodzi do zarządu, to musi wziąć odpowiedzialność za budżet. Wisła jest w sytuacji niełatwej, więc nie chciałbym komuś zrzucić na głowę „trzeciej wojny światowej”.
Rozmawiamy z trzema inwestorami, jeden z nich dostał zgodę na pracę na zasadzie ekskluzywności. Myślę, że pierwsze informacje na ich temat, bez względu na to czy będą pozytywne czy negatywne, pojawią się jeszcze w marcu, na początku kwietnia. Podchodźmy do tego z pokorą i spokojem.
Wiele polskich klubów jak Cracovia, Lech, Legia, Lechia występuje w roli operatorów stadionów i nieźle na tym wychodzą. Nie powinniście się wcielić w taką rolą?
- Jest również taka opcja, natomiast musimy być racjonalni finansowo, jeśli chodzi o to, co można z tym stadionem robić. Jestem w dobrych relacjach z miastem i będziemy pracować nad tym, aby one były coraz lepsze. Mamy kilka pomysłów, jak można zagospodarować stadion i przestrzeń wokół, aby uczynić R22 miejscem bardziej dostępnym nie tylko dla krakowian, ale i dla turystów, jednak do wdrożenia tych planów potrzebna jest wspólna wizja wszystkich stron, a przede wszystkim przygotowanie do tego fundamentów.
Pamiętajmy, że Wisła ma swoje za uszami w kontaktach z miastem, jeszcze z czasów związanych z wcześniejszymi właścicielami. Staramy się odbudować zaufanie. Prezentujemy interesy Wisły, bo to potężna siła dla gospodarki i promocji całego Krakowa. Zarządzanie stadionem powinno być robione z wyczuciem i partnerstwem publiczno-prywatnym - taka jest moja wizja.
Organizator Igrzysk Europejskich przejmą stadion od 8 czerwca do 5 lipca. Tymczasem finał barażu o Ekstraklasę zaplanowano na 10-11 czerwca. Jeśli do niego awansujecie grozi wam występ poza domowym obiektem?
- Mamy wszystko ułożone tak, by baraże mogły się odbyć przy Reymonta. Nie czujemy zagrożenia w tej sprawie na tę chwilę.
Kuba Błaszczykowski nadal jest udziałowcem i dobrym duchem Wisły, jeśli wróci do gry, będzie kapitanem. Degradację przeżył mocno, wyszedł na murawę i przeprosił kibiców. Jakie ma pan relacje z żywą legendą klubu?
- Osobiście bardzo wierzę w Kubę i przede wszystkim mam wiarę w to, że wróci na boisko i pomoże drużynie. Kuba był, jest i jeszcze długo będzie kluczową postacią dla Wisły, dla sponsorów, kibiców, dla biznesu. Dla legitymizacji klubu. Tyle, co ten człowiek dał Wiśle Kraków, to mało kto temu klubowi tak pomógł. Pamiętamy jego historię, sposób, w jaki odchodził z Wisły. Mógł to zrobić za darmo, a nie zrobił tego, po to aby Wisła Kraków zyskała środki finansowe. Przechodząc do Borussii Dortmund został jednym z największych transferów w historii Ekstraklasy. Jeżeli mam jakieś pretensje do środowiska piłkarskiego, to o to, że bardzo często zapomina, a przecież spory przekaz gotówki za Kubę trafił wtedy do klubu. A przecież mógł trafić do kieszeni Kuby, bo wiemy, jak działają agenci piłkarscy – jeśli zmieniasz barwy na zasadzie wolnego transferu, to za podpisanie kontraktu dostajesz większą kwotę.
Druga rzecz, Kuba obiecał, że wróci i zrobił to w najtrudniejszym momencie, w 2019 r. Wcześniej, po cichu, wielokrotnie pomagał Wiśle, udzielając pożyczek, biorąc udział w różnych akcjach itd. Kuba był też w Rakowie i mocno pomagał temu klubowi, żeby nie upadł. Dziś ludzie o wielu rzeczach szybko zapominają, tymczasem każdy poczciwy człowiek powinien o nich pamiętać i mieć do nich szacunek.
Kuba był bardzo krytykowany za spadek z Ekstraklasy.
- Nawet gdyby ten spadek był wynikiem błędów nas wszystkich, czy niekompetencji i ktoś, niepomny uratowania klubu, jest w stanie krytykować i rugać Kubę, to świadczy to o inteligencji i kulturze takiego człowieka. Nigdy na takie rzeczy nie będzie zgody z mojej strony. Tak się nie robi. Niezależnie od wszystkiego, to była ciężka, emocjonalna inwestycja ostatnich lat. Dla nas wszystkich i dla naszych rodzin. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę z tego, że nie wszystko wyszło jak należy i próbujemy w jakiś sposób posprzątać po naszych błędach. Nikt z nas nie twierdził, że jest zawodowym zarządcą klubu sportowego.
Dziś patrzymy na sukcesy innych i stawiamy ich za przykład. Pamiętajmy, że Raków, zanim wspiął się na szczyt, przez 12 lat konsekwentnie budował pozycję, a nie cztery lata, z czego jeden to rok covidu, drugi to rok wojny, a ten pierwszy to dramatyczna walka o licencję i przetrwanie.
Wiemy doskonale, jakie były decyzje sportowe, jak wiele błędów zostało w nich popełnionych. Nie zapominajmy jednak, że w tym czasie wpłynęło do klubu kilkadziesiąt milionów złotych od różnego rodzaju sponsorów, którzy przyszli tu nie bez powodu.
Pierwsza część wywiadu jest dostępna TUTAJ.
Przejdź na Polsatsport.pl