Prezes Ruchu Chorzów marzy o pobiciu rekordu XXI wieku. Uda się?
W miniony weekend Ruch wskoczył na chwilę na fotel lidera. Jeśli teraz wygra z ŁKS-em, to może to pierwsze miejsce zająć na dłużej. – Byłem szczęśliwy, gdy zobaczyłem Ruch na szczycie, ale chciałbym to szczęście przeżywać po ostatniej kolejce – mówi prezes "Niebieskich" Seweryn Siemianowski, zdradzając nam przy okazji, że Ruch szykuje się do czegoś spektakularnego.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: W miniony weekend Ruch na chwilę wskoczył na fotel lidera Fortuna 1. Ligi. Co pan czuł?
Seweryn Siemianowski, prezes Ruchu: Był to bardzo miły moment. Wiedziałem jednak, że jak cała kolejka się skończy i jak ŁKS wygra swoje spotkanie, to na tym pierwszym miejscu się nie utrzymamy. Zresztą, o czym my tu mówimy. Jedenaście meczów jest do końca. Ważne jest to, gdzie będziemy po tych jedenastu spotkaniach.
A jakby panu ktoś przed sezonem powiedział, że Ruch w którymś momencie będzie liderem, to wysłałby go pan do psychiatry, czy też stwierdził: masz rację stary.
Wiadomo, że to nie zrodziło się z przypadku. To jest miks ciężkiej pracy i kilku innych ważnych czynników. Wynik jest adekwatny do tej roboty, którą wykonaliśmy. Fajnie się to u nas zazębiło. Pamiętajmy jednak o tym, że łatwiej się wdrapać na szczyt ligowej tabeli, niż się na nim utrzymać. Dlatego teraz dalej trzeba się pokazać z dobrej strony w tych grach, które przed nami.
Nie odpowiedział pan na pytanie?
Rok temu, czy dwa lata temu też nikt by nie uwierzył w to, że awansujemy. To wszystko było w sferze marzeń. W takiej samej sferze była pozycja lidera w pierwszej lidze. Ja i wszyscy w klubie zawsze wierzyliśmy i w to wierzymy, bo bez tego nie byłoby szans na osiąganie dobrych wyników. A jak są marzenia, jak jest wiara, to potem coś się realizuje, bądź nie. Od razu jednak dodam, że u nas w klubie prócz wiary zawsze jednak było twarde stąpanie po ziemi.
Pan jest z tych, co wierzą, ale głośno o tym nie mówią.
Głośno mówimy o pracy, pokorze i determinacji.
To pewnie był pan w ten miniony weekend szczęśliwy.
Tak szczerze, to byłem, ale to nie ma większego znaczenia na ten moment. Chciałbym to szczęście przeżywać po ostatniej kolejce. Dwa pierwsze miejsca dają bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy, więc nie ma się czym na tym etapie podniecać. Pierwsze, czy drugie, to bez znaczenia w tej lidze, choć zawsze lepiej być pierwszym. Chłodna głowa dla Chorzowa, to kolejne nasze powiedzenie, które wymyślił Marcin Stokłosa. Cały czas trzeba dążyć do tego, by być najlepszym. Nawet jeśli w tym momencie mielibyśmy być liderem, to w ciemno zamieniłbym je na drugie miejsce w końcowym kształcie tabeli. To też da awans.