Marian Kmita: Czekając na następców Lewandowskiego
Mogłem ten tekst popełnić już parę dni temu, ale czekałem na wczorajsze El Clasico, żeby na kanwie postawy Roberta Lewandowskiego odnieść się do rzeczy stokroć ważniejszych od jego aktualnej formy piłkarskiej, pozycji w FC Barcelona czy wynikających m.in. z tego nadziei na korzystny rezultat w piątkowym meczu naszej kadry z Czechami.
Zatem nie będę tutaj prawił o tym, czy Robert Lewandowski zagrał dobrze, czy źle. Nie będzie też spekulacji, czy Katalończycy potrafią skorzystać z jego atutów, tak jak to robiono w Monachium i czy w związku z tym Pan Robert nie żałuje odejścia z Bayernu. Nie będzie też o samym El Clasico, bo to, które mnie naprawdę rajcowało, odbywało się dawno, dawno temu. Wtedy kiedy w Barcelonie grali wicemistrzowie świata, wielcy Holendrzy - Johan Cruijff i Johan Neeskens, a w Realu mistrzowie świata - Niemcy - Gunter Netzer i Paul Breitner. Więc o tym też nie będzie.
ZOBACZ TAKŻE: FC Barcelona wyszarpała zwycięstwo w doliczonym czasie gry! Kluczowe zagranie Roberta Lewandowskiego
Będzie o wizji przyszłości i nadziei, że za kilka, kilkanaście lat takich Polaków, jak Lewandowski, możemy mieć w czołowych klubach Europy kilku. Ba, może nawet kilkunastu. Skąd ten optymizm? Ano stąd, że po cichu, gdzieś pomiędzy powołaniami Fernando Santosa na mecz z Czechami a wspomnianym wyżej El Clasico, w Warszawie, kilka dni temu dobyła się międzynarodowa konferencja zorganizowana przez PZPN pod hasłem - "Jedenastka przyszłości" z podtytułem - "Działania i perspektywy szkoleniowe PZPN". Na konferencji stawili się nie tylko działacze piłkarskiej federacji, ale i m.in. minister sportu Kamil Bortniczuk, i nasz nowy selekcjoner narodowej drużyny seniorów, i pani Nina Patalon - selekcjonerka kadry kobiet, oraz trenerzy i trenerki młodzieżowych drużyn piłkarskich i futsalu. Zatem towarzystwo zacne. Obrady trwały cały dzień, a przedstawione projekty dotyczyły w zasadzie wszystkich dziedzin związanych z rozwojem współczesnego futbolu w Polsce. Co ciekawe, prezes Cezary Kulesza nie wylał do Wisły całego dorobku swojego poprzednika, tylko znakomicie go zmodyfikował i uzupełnił o nowe treści. Aby się upewnić, że tak naprawdę jest, sięgnąłem nawet po efektowne wydawnictwo PZPN z czasów Zbigniewa Bońka pt. "Strategia Polskiego Związku Piłki Nożnej na lata 2020 - 2025" i zaiste powiadam Wam, że całe mnóstwo rzeczy opisanych w tym dokumencie znalazło swoją kontynuację na wspomnianej konferencji. Żeby jednak nie było tak pięknie, trzeba zaznaczyć, że nawet najlepszy plan może lec w gruzach, jeśli nie znajdziemy do jego realizacji odpowiednich ludzi. Na przykład wizja programu szkolenia dzieci i młodzieży jest znakomita, ale czy będziemy potrafili oderwać się jednym cięciem od starych nawyków omijania zasad, dyktatu menadżerów i wynikających stąd machlojek w awansach młodych piłkarzy do klubowych i narodowych drużyn? Czy trenerzy będą odpowiednio uposażani i nie ulegną pokusom zamożniejszych rodziców dbających ponad miarę o kariery swoich latorośli bez obiektywnego spojrzenia na ich faktyczny talent i umiejętności? Czy w końcu PZPN jest w stanie zbudować skuteczny system ogólnopolskiej kontroli, aby te wszystkie patologie skutecznie zwalczać?
Piszę o tym z bólem, ale jeśli opowiada mi o tym jeden z prominentnych menadżerów Grupy Polsat, ojciec dwóch młodocianych piłkarzy, to jestem w stanie uwierzyć, że coś jednak jest na rzeczy. Co prawda, nikt nikogo jeszcze nie chwycił za rękę i być może jeszcze długo nie chwyci, ale jeśli ponoć istnieje już trenerski taryfikator dla rodziców za umieszczenie ich dziecka w dziecięcej jedenastce na mecz, to wszystkie te szlachetne wysiłki obecnego kierownictwa PZPN mogą spalić na panewce.
Żeby było jasne, powyższe - to adres i do trenerów - co biorą, ale i takoż samo do rodziców - co dają, bo ich wina jest absolutnie proporcjonalna i moralnie naganna. Dlatego bardzo ważne jest, aby szczególnie do szkolenia dzieci i młodzieży trafiali autentyczni pasjonaci. Ludzie oddani sprawie, a nie liczący złotówki za każdy miesiąc pracy. To nie mogą być przypadkowi ludzie, szczególnie na poziomie reprezentacji młodzieżowych. To nie mogą być poczekalnie na znalezienie pracy w dorosłej piłce. To muszą być ludzie pokroju choćby Marcina Włodarskiego, trenera naszej kadry U-17. Pan Marcin, zanim został coachem siedemnastolatków, przeszedł wszystkie szczeble młodzieżowej trenerki, nie poddaje się menadżerskim wpływom, i dzisiaj nie patrzy na wzrost i wagę tylko na umiejętności swoich zawodników. I co najważniejsze, przede wszystkim dba o ich indywidualny rozwój! Każe im grać odważnie, do przodu, z zachowaniem odpowiedzialności za wynik, ale i poczucia radości z gry. I osiąga przy tym świetne wyniki. I może to jest właśnie tajemnica spektakularnych zwycięstw jego drużyny nad Anglią, Belgią, Szwecją czy Norwegią.
I takich ludzi nam trzeba jak najwięcej. I na pewno gdzieś tacy są, tylko trzeba ich szybko znaleźć, żeby projekt "Jedenastka przyszłości" miał szansę realizacji. Wtedy na kolejny talent na miarę Lewandowskiego nie będziemy musieli czekać kolejnych kilkudziesięciu lat, licząc tylko i wyłącznie na szczęśliwe zrządzenie losu.
Przejdź na Polsatsport.pl