Czy PZPN wyciągnie wnioski ze swojego sukcesu?
Awanse trzech młodzieżowych reprezentacji na Euro powinny być sygnałem dla prezesa PZPN Cezarego Kuleszy, że w tak poważnym obszarze nie ma miejsca na przypadek, a każda selekcjonerska nominacja powinna być głęboko przemyślana.
Największym zarzutem płynącym z ust krytyków polskiego szkolenia jest to, że nie mamy fachowców wśród trenerów. Guzik prawda, mamy! Od wielu miesięcy, żeby nie powiedzieć lat, piszemy na tych łamach, że jest wielu ludzi oddanych sprawie, a przede wszystkim niezwykle kompetentnych, którzy mają najwyższy mandat, by sprawować tę funkcję. Przykłady? Choćby Marcin Włodarski, selekcjoner kadry do lat 17, który nigdy nie porzucił swojej filozofii futbolu, konsekwentnie stawiał na otwartą grę przy idącym za tym wielkim ryzyku.
Owoce tego zebrał we wtorkowe popołudnie, kiedy jego zespół przypieczętował awans na majowo-czerwcowe mistrzostwa Europy na Węgrzech. To trener głęboko przygotowany do swojej roli, przeszedł wszystkie szczeble piłki młodzieżowej, dotarł na sam szczyt i jak sam twierdzi, w piłce młodzieżowej chce pracować do końca życia. Dla przypomnienia, ale też ku uwadze miłośników ładnej piłki, Euro U17 odbędzie się na Węgrzech na przełomie maja i czerwca. Nie ma obaw, że polska drużyna będzie tam wybijać piłkę przed siebie w kierunku napastników, a największym jej atutem będą stałe fragmenty gry. Niezależnie kto będzie przeciwnikiem.
ZOBACZ TAKŻE: Robert Zieliński: Z pustego i Salomon nie naleje, ale... Salamon i Santos tak
Z jeszcze większym trudem, biorąc pod uwagę gęste eliminacyjne sito, promocję na Euro uzyskała reprezentacja do lat 19 prowadzona przez trenera Marcina Brosza. Warto podkreślić, że była to rekomendowana przez prezesa Cezarego Kuleszę nominacja na selekcjonera. Brosz także oddał się sprawie, rezygnując z propozycji, jakie dostał niedawno z Ekstraklasy. Szkoleniowiec ten słynie z ugruntowanego warsztatu popartego empirią w 15-letniej pracy na poziomie Ekstraklasy. 433 mecze w seniorskiej piłce na najwyższym poziomie, a do tego bardzo metodyczne podejście w pracy z młodzieżą pozwoliło uzyskać pierwszy od 17 lat awans na imprezę kontynentalną w tej kategorii wiekowej.
Wszystko odbyło się w niewiarygodnych okolicznościach, przy kilku kontuzjach kluczowych graczy, w kataklizmie pogodowym podczas decydującego spotkania z Serbią. Biało-czerwonym potrzeba było remisu i mimo że przegrywali 0:2, dopięli swego w samej końcówce. Turniej finałowy odbędzie się na początku lipca na Malcie, obok gospodarzy i biało-czerwonych zagrają Włosi, Hiszpanie, Portugalczycy, Norwegowie, Grecy i Islandczycy. Oznacza to, że sprzed telewizorów imprezę tę śledzić będą m.in. Francuzi, Niemcy, Belgowie, Anglicy czy Chorwaci.
Nie można również zapominać o kadrze kobiet do lat 17, która dwa tygodnie temu wywalczyła awans do finałów Euro, które w maju odbędą się w Estonii. Drużynie trenera Marcina Kasprowicza awans dał remis z Czechami 2:2.
Rozmawiałem we wtorek z prezesem PZPN Cezarym Kuleszą. Miałem wrażenie, że te trzy awanse – a to wydarzenie bez precedensu w historii polskiej piłki - dały mu tyle samo satysfakcji co punkty pierwszej reprezentacji w meczu z Albanią. Tu jednak warto się zatrzymać i pokusić o pewną refleksję. Zdaniem wielu ludzi piłki, także tych ze szczytu struktur, sukcesy te powinny być dla PZPN i prezesa Kuleszy nie tylko okazją do świętowania, ale też pretekstem do wnikliwej rewizji, kto odpowiada za młodzieżowe reprezentacje. Czy są to fachowcy tacy jak Włodarski czy Brosz, czy może ludzie, co do których jest mnóstwo wątpliwości przede wszystkim w aspekcie merytorycznym, pomimo posiadanej przez nich licencji UEFA Pro. Przykłady? Są i chętnie się nimi podzielę, ale to nie miejsce i czas, by zatruwać atmosferę sukcesu trzech wspomnianych kadr. Wiem, że odpowiedzialni za ten obszar wiceprezes Maciej Mateńko czy dyrektor sportowy Marcin Dorna będą zapewniać ze wszystkich sił, że mają w swoich sztabach samych najlepszych fachowców, ale wystarczy posłuchać głosu środowiska, by przekonać się, że tak do końca nie jest.
Krótko mówiąc federacja powinna wyciągnąć wnioski ze swojego sukcesu, a jej szef zastanowić się, czy aby we wszystkich drużynach mamy odpowiednich fachowców. Nie wszyscy bowiem byli przez prezesa Kuleszę rekomendowani i zatwierdzani. Wierzę, że szef związku ma wystarczająco dużo doświadczenia, by polegać w tej kwestii nie tylko na opinii pionu szkolenia. Jeśli tego nie zrobi, euforia po awansach przeminie i zostaniemy w miejscu, w którym incydentalny awans będzie dla nas sukcesem. A nas przecież stać nas na to, by takie awanse stały się regułą. Trzeba jednak zrobić wszystko, by za robotę wzięli się fachowcy. Tacy jak Włodarski czy Brosz.
Przejdź na Polsatsport.pl