Wisła musi to zrobić! Sobolewski: Bez tego zostanę zakopany przez kibiców
- Gdy klub zaproponował mi prowadzenie zespołu, powiedziałem sobie tylko jedno, że musi mi się udać i nie ma innego wyjścia. W przeciwnym razie nawet przez własnych kibiców zostanę po prostu zakopany – powiedział w rozmowie z Polsatsport.pl trener Wisły Kraków Radosław Sobolewski. Mecz 25. kolejki Fortuna 1. Ligi Wisła Kraków – Chrobry Głogów zostanie rozegrany już w sobotę o godz. 17:30. Transmisja w Polsacie Sport Extra.
Michał Białoński, Polsat Sport: Nie miał pan wahań, gdy w październiku ubiegłego roku decydował się na przyjęcie funkcji stałego, a nie tymczasowego trenera Wisły Kraków? Z jednej strony to pana ukochany klub, a z drugiej miejsce, w którym średni okres pracy trenera nie przekracza siedmiu miesięcy.
Radosław Sobolewski, trener Wisły Kraków: Wiadomo, że moja decyzja od razu była na "tak". Inaczej nie mogłem postąpić. Oczywiście wiedziałem, że bagaż emocjonalny będzie bardzo duży. Powiedziałem sobie tylko jedno, że musi mi się udać i nie ma innego wyjścia.
Czyli spojrzał pan sobie w lustro i powiedział: "Muszę to zrobić!"?
Dokładnie. Wiedziałem, że jak mi się nie uda, to nawet przez własnych kibiców zostanę po prostu zakopany. Pokazywałem swój charakter jako piłkarz i podobnie byłem zdeterminowany, by pokazać się z jak najlepszej strony jako trener. Wiem, że wiele osób patrzy na mnie jak na byłego piłkarza. Każdego dnia w swojej pracy staram się udowodnić, że jestem trenerem, który zasługuje na szacunek.
Nie było przypadku w tym, że zabiegał pan mocno o dołączenie do sztabu Bogdana Zająca. Dlaczego tak panu na nim zależało?
Zacznę od początku. W trakcie negocjacji w sprawie objęcia zespołu, gdy widziałem, że moja kandydatura jest traktowana bardzo poważnie, postawiłem warunek, że sam będę mógł wybrać ludzi, którzy dołączą do mojego sztabu. To było dla mnie bardzo ważne. Można powiedzieć, że jestem trenerem młodego pokolenia i wiem, że niesamowicie ważne jest otoczenie się ludźmi z pojęciem, którzy wiedzą, co należy zrobić. To mi się udało. I fakt, że Wisła obecnie nie jest na dziesiątym, tylko na trzecim miejscu, to zasługa całego sztabu i serdecznie mu za to dziękuję.
Zimą chciał pan wzmocnić trzy pozycje, tymczasem klub zadziałał ofensywnie i sprowadził aż siedmiu piłkarzy, głównie Hiszpanów, a wśród nich Davida Juncę, który rozegrał blisko 80 meczów w La Liga. Z którego z ostatnich transferów jest pan szczególnie zadowolony, ze względu na umiejętności piłkarza?
Na liście transferowej było dużo ciekawych nazwisk. Po jesieni postawiliśmy diagnozę i skupiliśmy się na pozycjach dla nas priorytetowych. Prezes Jarosław Królewski i dyrektor sportowy Kiko Ramirez dołożyli kilku piłkarzy do tych oczekiwanych przeze mnie, zatem plan transferowy został zrealizowany z nawiązką.
David Junca prezentuje taki poziom, że od razu wiedzieliśmy, że będzie naszym pierwszym wyborem i od razu też zapadła decyzja o jego transferze. Podobnie było z Aleksem Mulą, a wcześniej, jeszcze przed przyjściem Kiko Ramireza, z Igorem Sapałą.
Bardzo mnie cieszyło, że transfery zostały dokonane przed rozpoczęciem okresu przygotowań do wiosny. Później działaliśmy na bieżąco nad wzmocnieniami. Nowi piłkarze podnieśli naszą jakość i rywalizację o miejsce w składzie. Trzeba wprost powiedzieć, że dzięki nim łatwiej mi wdrażać rozwiązania taktyczne. Te wzmocnienia były niezbędne, by zespół mógł prezentować taki styl, jak obecnie.