Kamil Stoch nie może się z tym pogodzić. Thomas Thurnbichler wyjaśnia
Kamil Stoch po zakończeniu sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich nie mógł się pogodzić z faktem, że pomimo ciężkiej pracy ani razu nie stanął na podium. – Miał wielkiego pecha do warunków wietrznych. Czasami próbował dobrego skoku na siłę, a w skokach one muszą wychodzić automatycznie, naturalnie. Dobre jest to, że zarówno my, jak i on sam widzimy w nim potencjał do jeszcze lepszych startów – zapewnia w wywiadzie dla Polsatsport.pl trener naszych skoczków Thomas Thurnbichler.
Michał Białoński, Polsat Sport: Gratuluję udanego debiutanckiego sezonu w roli trenera reprezentacji Polski, która w Pucharze Narodów wspięła się z miejsca szóstego, jakie zajęła przed rokiem, na czwarte i zdobyła ponad dwukrotnie więcej punktów. Oczywiście, byłby pan pewnie bardziej zadowolony z miejsca na podium, ale Słoweńcy z Norwegami wyprzedzili nas w drugiej części sezonu. Jaka jest pana ogólna ocena zakończonego w Planicy sezonu?
Thomas Thurnbichler, trener polskich skoczków: Jestem bardzo szczęśliwy z tego, jak nam wyszedł ten sezon. W najważniejszych konkursach sezonu pokazaliśmy bardzo solidne skoki i to całym zespołem. Mam na myśli Turniej Czterech Skoczni, mistrzostwa świata, na których zdobyliśmy dwa medale, także później wróciliśmy na podium w drużynowym konkursie Pucharu Świata i to dwukrotnie. Generalnie rozwinęliśmy nasze skoki.
Nasi bardziej doświadczeni zawodnicy dostali nową energię, również ci z nowej generacji zaliczyli swój najlepszy sezon w karierze. Nie tylko Paweł Wąsek, ale też Olek Zniszczoł, który skakał imponująco, zwłaszcza od połowy sezonu. Paweł z Olkiem są coraz bardziej liczącą się siłą naszej drużyny.
Nie zapominajmy też o Janku Habdasie, który zdobył medal na MŚ juniorów, a także dwukrotnie punktował podczas zawodów Pucharu Świata. Zaliczył też debiut podczas PŚ w lotach. Nabyte w ten sposób doświadczenie jest dla niego świetnym punktem startowym przed kolejnymi sezonami, ma bazę, na której może rozwijać się.
Oczywiście nie jestem najszczęśliwszy ze sposobu, w jaki się rozwinął sezon. Zaczęliśmy go przecież imponująco i trzymaliśmy się dzielnie do Turnieju Czterech Skoczni. Później dotknęło nas kilka problemów, również tych prywatnych, co oczywiście musiało się odbić na formie, wpłynąć na dyspozycję fizyczną. W ten sposób mam olbrzymi bagaż doświadczeń po moim pierwszym roku w roli pierwszego trenera. Oczywiście, nie omieszkam go wykorzystać w planach przed następnym sezonem.
Generalnie jestem jednak bardzo zadowolony z minionych 12 miesięcy i dostrzegam elementy, które musimy poprawiać.
Jaki ma pan plan na przygotowania do nowego sezonu? Teraz skoczkowie dostali wolne, by mogli odpocząć po najdłuższym sezonie w historii.
Dla mnie i mojego sztabu przygotowania do nowego sezonu zaczęły się już teraz. Jesteśmy w biurze PZN-u, analizujemy wszystko i planujemy przygotowania. Oczywiście, zaczniemy od wypracowania bazy, solidnych podstaw w przygotowaniu fizycznym i zajmiemy się tym jeszcze na początku wiosny. Nie mogę ogłosić już teraz, co konkretnie będziemy robili, ale głównie skoncentrujemy się na poprawie przejścia do fazy lotu, na pierwszych metrach po odbiciu z progu. W tym właśnie dostrzegam największy potencjał. Słoweńcy, Halvor Egner Granerud i Stefan Kraft są wyjątkowo mocni właśnie w tym elemencie skoku. Przyglądałem się im bardzo uważnie w ostatnich tygodniach i już jestem bardzo zmotywowany, by ugryźć ten temat.