Kamil Semeniuk straci miejsce w kadrze? "Nie mogę być w reprezentacji tylko dlatego, że gram w Perugii"
Przed sezonem 2022/2023 Kamil Semeniuk zamienił Grupę Azoty ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle na włoską Perugię. 26-letni przyjmujący opowiedział w rozmowie z Polsatem Sport, jak czuje się we Włoszech, za czym z ZAKSY tęskni najbardziej i zdradził, że w obecnej formie... nie widzi dla siebie miejsca w drużynie narodowej.
Sir Safety Perugia jest pierwszym zagranicznym klubem w karierze Kamila Semeniuka. Zawodnik przyznał, że choć początkowo miał duże obawy, związane z przeprowadzką do innego kraju, nie żałuje decyzji o transferze.
ZOBACZ TAKŻE: Pierwszy raz od... 1981 roku! Niezwykły wyczyn siatkarzy Perugii
- Proces poznawania włoskiego stylu życia, obcowania z tym miastem, z tą kulturą na pewno jest przede mną, ale nie ukrywam - podoba mi się. Jest fajnie. Początkowo mieliśmy z narzeczoną obawy, jak to wszystko będzie wyglądać, bo całe dotychczasowe życie spędziliśmy w Polsce, praktycznie w jednym mieście, Kędzierzynie-Koźlu, więc tutaj trzeba było podjąć dużą decyzję życiową, wyjść spod takiego klosza, ze strefy komfortu, ale chcieliśmy sprawdzić, jak to będzie wyglądało. Zmieniłem klub nie na byle jaki, bo Perugia to drużyna utytułowana, jedna z najlepszych na świecie, mimo rezultatów, jakie ostatnio osiągamy. Nie żałuję tej decyzji i gdybym miał ją podjąć jeszcze raz, postąpiłbym tak samo - zapewnił Semeniuk.
Reprezentant Polski dodał, że nie ma większych problemów z wdrożeniem się zarówno w styl gry swojego zespołu, jak i opanowaniu taktyki, przygotowywanej pod różnie grających rywali. Siatkarz podkreślił jednak, że brakuje mu pewnych elementów, z których słynie jego poprzedni klub.
- Nasz zespół ma na pewno kompletnie inny styl od tego, co graliśmy w ubiegłym sezonie w Kędzierzynie. ZAKSA prowadzi cierpliwą grę, my bardziej siłową. Staramy się skończyć akcję w pierwszym podejściu. Myślę, że to czasami prowadzi nas w złą stronę, tracimy cierpliwość i przegrywamy przez to spotkania. W lidze włoskiej jest kilka zespołów, które grają podobnie jak ZAKSA, chociażby nasz następny rywal z Mediolanu. Oni też potrafią grać cierpliwie, gdy piłka nie jest na tyle komfortowa, by ją od razu skończyć. Nie ukrywam, fajnie by było, gdybyśmy się tej cierpliwości nauczyli. A nie byłoby to przecież problemem. Wystarczy tylko chcieć. Wszystko zaczyna się od treningu. Jak się trenuje, tak się później gra, więc jeżeli nie będziemy tego próbować na treningach, to i na boisku na pewno nie wydarzy się cud, że będziemy nagle nabijać na blok w sytuacjach, gdy piłka nie jest komfortowa do skończenia w pierwszej akcji. A to są podstawowe elementy: dogranie darmowej piłki w strefę między 2 a 3, żeby przyjmujący miał komfort rozegrania nie tylko na lewe bądź prawe skrzydło, ale też żeby miał możliwość otwarcia pierwszego tempa i pipe'a. To są detale, ale one robią różnice. Wystarczy popatrzeć na ostatnie spotkanie z Kędzierzynem. Oni w tych detalach są znakomici - zaznaczył reprezentacyjny przyjmujący
Nie tylko cierpliwości z Grupy Azoty ZAKSY brakuje Semeniukowi w Italii. 26-latek przyznał, że pod względem organizacyjnym, zwłaszcza jeżeli chodzi o największe siatkarskie wydarzenia, Włosi mogą się od Polski wiele nauczyć. Tym bardziej cieszy go, że prezes Perugii jest otwarty na naukę i podpatrywanie tego, co funkcjonuje lepiej w innych klubach czy krajach.
- Mam takie odczucie, że Włosi są zamknięci. Uważają się za topowych w każdym elemencie, ale tak nie jest. I to na każdym szczeblu. Nie chodzi o to, jak wyglądają kluby, ale wystarczy popatrzeć na różne wielkie imprezy, które są za nami. Kiedy Włosi coś organizują, to - przykro to stwierdzić - nie jest to topowy poziom. Jeśli porównalibyśmy zeszłoroczny finał Ligi Narodów a organizację mistrzostw świata przez Polskę, to są to dwie różne półki. Dlatego ja się bardzo cieszę, że nasz prezes nie jest zamknięty i chce podpatrywać, jak to funkcjonuje w Polsce czy w innych ligach. Mam nadzieję, że będziemy czerpać z tego coraz więcej - przyznał Semeniuk.
Już w maju Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zmierzy się z Jastrzębskim Węglem w finale Ligi Mistrzów. Kamil Semeniuk nie ukrywa, że będzie w nim trzymał kciuki za "Trójkolorowych".
- W polskim finale Ligi Mistrzów będę oczywiście kibicował ZAKSIE. Nie ma innej możliwości. Sercem zawsze jestem z Kędzierzynem. Szkoda, że to nie Perugia jest w finale, ale połowa serducha nadal się cieszy, bo Kędzierzyn jest w nim trzeci raz z rzędu i w tej rywalizacji z Jastrzębskim Węglem jestem za ZAKSĄ.
Przyjmujący Biało-Czerwonych wie, że jego forma nie jest w ostatnich dniach najwyższa. Kamil Semeniuk obawia się nawet, iż... może stracić miejsce w reprezentacji Polski!
- Trochę się martwię, bo moja forma nie jest wyborna i będę się cieszył, jeśli pojawię się na zgrupowaniu reprezentacji. Na mojej pozycji rywalizacja jest bardzo duża, mamy fantastycznych zawodników na bardzo wysokim poziomie, a - szczerze mówiąc - moja forma nie jest teraz superwysoka. Znajdę bez problemu zawodników, którzy mnie teraz przewyższają. Ale będę się starał z całych sił, będę wykonywał swoją pracę. Sezon jest jeszcze do uratowania, bo dalej walczymy o scudetto. Mam nadzieję, że forma wróci i jeszcze pokażę, na co mnie stać. Jestem w naprawdę topowym zespole i gdy powie się: "Perugia", to każdy zrobi: "Wow!", ale jeżeli stoi się w kwadracie, to nie mogę być w reprezentacji tylko dlatego, że jestem zawodnikiem Perugii...
Za kilka miesięcy Polaków czeka walka w kwalifikacjach olimpijskich. Biało-Czerwoni zagrają o igrzyska w turnieju w Chinach, a ich przeciwnikami, poza reprezentacją gospodarzy, będą Argentyna, Holandia, Kanada, Meksyk, Belgia i Bułgaria.
Przejdź na Polsatsport.pl