Imponująca ofensywa Wisły Kraków. Oto jej najgroźniejszy rywal!
Wisła Kraków - Stal Rzeszów 3:1. Skrót meczu
Mikołaj Biegański: Jestem bardzo zły, że straciliśmy bramkę po głupim karnym
Długimi momentami pierwszej połowy meczu ze Stalą Rzeszów Wisła Kraków zaprezentowała futbol na poziomie Ekstraklasy i to górnej części tabeli. Nie znaczy to, że musi do niej awansować. Druga część piątkowego starcia Fortuna 1 Ligi pokazała, że najgroźniejszy rywal krakowian wcale nie mieszka w Łodzi, Chorzowie czy w Niecieczy, tylko w ich głowach.
Są nimi brak koncentracji i lekceważenie przeciwnika przy wysokim prowadzeniu. Ostatecznie wiślacy pokonali zasłużenie Stal 3:1, ale tylko jedna połowa, nawet koncertowej gry, nie wystarczy w następnym starciu z Ruchem.
ZOBACZ TAKŻE: Wisła Kraków musi to zrobić! "Bez tego zostanę zakopany przez kibiców"
Druga połowa Wisły wbrew kodeksowi profesjonalisty
Kodeks profesjonalisty kierującego się duchem fair play zawiera przykazanie o walce do końcowego gwizdka, bez względu na wynik. Tymczasem Wisła po imponującej, najlepszej w sezonie pierwszej połowie, na drugą mentalnie nie wyszła. W głowach jej piłkarzy wkradło się myślenie: „Mamy 3-0, więc po robocie, fajrant, czy ‘fin del trabajo’ jak mawiają Hiszpanie”.
Wiele nie trzeba było, by Stal zmniejszyła straty, po szczęśliwie wywalczonym rzucie karnym (lekkomyślny faul Tachiego na Patryku Małeckim) i w poczynania wiślaków wkradła się nerwowość. Grając z przewagą jednego zawodnika nie udało im się ani razu założyć pressingu, dawali się niemiłosiernie ogrywać na skrzydłach, nieatakowany bramkarz wybijał piłkę na trybuny, a wystarczyło obrócić się w drugą stronę, gdzie dwóch niepilnowanych kolegów czekało na podanie. Trener Radosław Sobolewski wprowadził aż pięć zmian, ale i to nie uspokoiło gry Wisły. Oczywiście, byłoby zapewne inaczej, gdyby Luis Fernandez wykorzystał świetną sytuację na 4-0. Ale to jest gdybanie.
Trener Radosław Sobolewski musi pracować nad mentalnością zespołu
Prawda jest taka, że zespołowi z aspiracją gry w Ekstraklasie i to nie tylko o utrzymanie w niej, takie momenty oddawania kontroli na własne życzenie nie powinny się zdarzać. Również przez szacunek dla kibiców i przeciwnika. Sztab trenera Sobolewskiego ma jeszcze sporo pracy nad kwestią mentalną zespołu, podobnie jak w dziedzinie dyscypliny taktycznej.
Stal zasłużenie przegrała, ale należą jej się brawa za walkę do końca. Była gorsza technicznie, ale nie bawiła się w kalkulacje przegrywając 0:3, tylko parła do przodu za wszelką cenę.
Wisła Kraków przypomniała piękny debiut w kadrze Adama Nawałki
Godny pochwały jest fakt, że Wisła szanuje historię. Przy okazji rywalizacji ze Stalą przypomniała 46. rocznicę debiutu w reprezentacji Polski jej wychowanka – Adama Nawałki. Debiutu przez wielkie „D” – pan Adam nie potrzebował dwóch minut, by strzelić bramkę na 1:1 w meczu z Węgrami. Znamienny jest fakt, że w tamtych, złotych dla polskiej piłki czasach, wiślacy zasilali reprezentację Polski: Antoni Szymanowski, śp. Adam Musiał, śp. Andrzej Iwan, Kazimierz Kmiecik, Zdzisław Kapka, Marek Kusto.
Teraz o sile ofensywnej „Białej Gwiazdy” decyduje chłopak z Galicji, ale tej hiszpańskiej – Luis Fernandez, czy jego rodacy: z Palmy na Majorce Angel Rodado, z Barcelony Alex Mula i z galicyjskiego Nigran Miki Villar.
Swoją drogą, w ostatnich dekadach w naszym szkoleniu coś poszło nie tak, skoro popis krakowskiej piłki dają dziś chłopaki z drugiej i głównie trzeciej ligi hiszpańskiej. To oczywiście nie jest zarzut do Jarosława Królewskiego, który rządzi w Wiśle od listopada, czy jego wspólników z Kubą Błaszczykowskim na czele, którzy gasili pożary przy Reymonta od 2019 r. Lata zaniechań i palenia milionami w kominku nastąpiły dużo wcześniej, gdy 700 tys. euro wydawano za przeciętnych piłkarzy z krajów sąsiednich, a wiślacka młodzież nie za bardzo miała gdzie trenować. Dziś klub próbuje kupić bazę szkoleniową od Gminy Myślenice i tam stworzyć godziwe warunki.
Od pięciu lat nie ma wychowanka Wisły w reprezentacji Polski
Od marca 2018 r., gdy z „Biało-Czerwonymi” pożegnał się Krzysztof Mączyński, nie możemy się doczekać wychowanka Wisły w reprezentacji Polski.
Od czterech lat swój talent w Krakowie rozwija wychowanek Gola Bieruń Kacper Duda. Gra na deficytowej u nas pozycji rozgrywającego i przebija się przez młodzieżowe reprezentacje, dotarł do tej do lat 19.
- Każdy w nim widzi wielki talent. Moim obowiązkiem jest jego rozwijanie. Bycie piłkarzem to nie tylko techniczne zagrania, które się podobają kibicom, ale też ciężka praca poza kamerami. Ja chcę nauczyć tego chłopaka rywalizacji. Boję się o to, żeby Kacper nie zniknął z zawodowej piłki, gdy skończy mu się wiek młodzieżowca. By nie miał wówczas problemów z podjęciem rywalizacji z piłkarzami ukształtowanymi – podkreśla w rozmowie z Polsatsport.pl trener Radosław Sobolewski.