Kolejny raz ten sufit... Zawiercie na językach fanów siatkówki! (WIDEO)
Każda hala sportowa, na której rozgrywane są mecze PlusLigi, ma swoją specyfikę. Z tego względu jedne są bardziej lubiane przez zawodników, inne mniej. Do tej drugiej grupy, ze względu na dość niski sufit, zalicza się właśnie hala w Zawierciu, gdzie podczas sobotniego spotkania półfinałowego siatkarskiej PlusLigi doszło do uszkodzenia jego konstrukcji.
W sobotę Aluron CMC Warta Zawiercie i Jastrzębski Węgiel rozpoczęli półfinałową rywalizację siatkarskiej PlusLigi. Mimo, że "Jurajscy Rycerze" mają bardzo dobry bilans spotkań we własnej hali, na której w tym sezonie przegrali tylko jedno spotkanie, do sobotniego starcia nie przystępowali w roli faworytów. Szczególnie, że w rywalizacji z wicemistrzem Polski zabrakło ich lidera Urosa Kovacevica, który stopował z powodu urazu.
ZOBACZ TAKŻE: Jastrzębski Węgiel bliżej finału PlusLigi! Cenne zwycięstwo na wyjeździe
Zawodnicy obu drużyn zapewnili widzom wiele naprawdę efektownych akcji. W tym meczu było wszystko: od zagrywek z prędkością 120 km/h posyłanych w samą linię, przez ciosy w ataku, punktowe bloki i świetne obrony, którymi popisywali się siatkarze po obu stronach siatki.
Na początku drugiego seta, po jednym z tak mocnych ciosów posłanych przez ekipę z Zawiercia doszło do nietypowej sytuacji. Libero drużyny gości, Jakub Popiwczak podbił piłkę do góry, ale nie utrzymał jej w grze, bo jak często przy takich obronach na hali w Zawierciu bywa, piłka uderzyła w sufit, tym samym kończąc akcję. Tym razem jednak piłka nie tylko odbiła się od sufitu, ale także uszkodziła jego konstrukcję.
- Wygląda to niepokojąco – przyznali podczas transmisji komentatorzy Polsatu Sport.
Podobnego zdania był także przyjmujący Jastrzębskiego Węgla Tomasz Fornal, który przez chwilę rozmawiał z sędziami, pokazując właśnie na sufit. Sędziowie jednak postanowili kontynuować spotkanie. Po następnej akcji operator wykorzystywał zmianę, którą w drużynie gospodarzy przeprowadził trener Michał Winiarski i w tym czasie skierował kamerę na uszkodzony sufit.
- A to jest ta płytka, o której państwu mówiliśmy. Odwróciła się tak, przepraszam za kolokwializm, „do góry nogami”, ale została na swoim miejscu. Oby nie spadła –komentował Marek Magiera.
Sytuacja ta wywołała falę komentarzy także w Internecie. Dlatego klub postanowił dość szybko wyjaśnić całą sytuacje na swoim oficjalnym profilu na Twitterze. "Dla wszystkich zmartwionych - kasetony w hali prawie nic nie ważą i nawet gdyby jeden spadł, to leci on jak liść i trwa to dobre 10 sekund. Gdyby sytuacja była choć trochę niebezpieczna, mecz zostałby przerwany. A teraz wracamy do siatkówki!".
W dalszej części spotkania nie było już żadnych problemów z dachem. Zespół z Górnego Śląska zwyciężył to spotkanie 3:1. Kolejny mecz w tej parze rozegrany zostanie w niedzielę o 20:30.
Przejdź na Polsatsport.pl