Iwanow: Trenerze, jesteś we właściwym miejscu!
Michał Świerczewski pięknie się z nami bawi. Futbol to rozrywka, show czy jak to się dziś często mówi, używając angielskiego słowa „entertainment”. Właściciel Rakowa Częstochowa zdaje sobie doskonale sprawę, że jego klub nigdy nie będzie FC Hollywood, stadion - jeśli w końcu właściwy powstanie - nie będzie miał magii nie tylko Bernabeu, ale i Łazienkowskiej czy Roosvelt Park, jak mówi się o też niedokończonym jeszcze obiekcie w Zabrzu.
A piłkarzy o CV Lukasa Podolskiego czy nawet charyzmie Josue nie będzie się tu raczej oklaskiwać. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Ale budowanie napięcia najpierw z informacją o rozstaniu z Markiem Papszunem, a teraz z ogłoszeniem jego następcy to show jakiego sport pod Jasną Górą jeszcze nie widział.
Zobacz także: W Lechii Gdańsk nawet spaść z klasą nie potrafią
W tak trudnym dla zbudowania wielkiej piłki miejscu Świerczewski stworzył dwa potwory. Najpierw Papszuna, potem wspólnie z nim i jego grupą współpracowników z dyrektorami sportowymi na czele – w szczególności Pawłem Tomczykiem i Robertem Grafem – drużynę, która od kilku lat stawia dzielnie czoła Legii Warszawa i Lechowi Poznań. To on odnalazł szkoleniowca, który miał za sobą pracę na warszawskim Targówku w Łomiankach, Legionowie i Nowym Dworze Mazowieckim. Nie przemawiała też za nim kariera piłkarska. To był jego strzał w dziesiątkę. Warto odkopać gdzieś w „internetach”, jak odbywała się ta rekrutacja i weryfikacja. Wizjonerska, to raz, ale też idealnie przygotowana. Jak dobiera się trenerów w innych klubach? To powinien być „gruby” temat nie tylko na artykuł, ale może i doktorat.
Jak często mówimy o tym, że nasz scouting w wielu przypadkach „leży” i trafia do nas – jak mówi Bogusław Kaczmarek – „siódmy sort kubańskich” pomarańczy? „Fachowcy” nie poznali się przecież nawet na potencjale Roberta Lewandowskiego, nie mówiąc o tym, że za długo na niższym poziomie kopali tacy zawodnicy jak Patryk Kun i Bartosz Nowak – nieprzypadkowo najlepszy futbol grający pod wodzą Papszuna w Rakowie Częstochowa. Trudno się dziwić, że wielokrotnie prezesi stawiają na niewłaściwego szkoleniowca. Albo – brakuje im cierpliwości, i gdy tylko powinie się noga - zmieniają. Szukają dalej często błądząc po manowcach. Lechia Gdańsk jest tego najlepszym przykładem. Ale nie tylko ona. Ten zawód w naszym kraju - choć powinien być piękny - podszyty jest jakąś dozą niepewności, nieufności i trosk. Nie tylko Maciej Bartoszek, kiedyś Trener Roku, musiał szukać roboty poza zawodem, żeby utrzymać rodzinę. Znam wielu szkoleniowców, którzy rozważali zmianę profesji, by koniec z końcem związać. Dalsze losy ostatnich selekcjonerów to jeszcze ciekawsza sprawa. Na szczęście zarobili tak dużo, że ekonomia ich nie dotyka…
Kogokolwiek w środę Raków nie ogłosi na szykowanej konferencji prasowej, o jego dalsze losy nie będę się obawiać. Jasne, że powtórzenie wyników Papszuna będzie trudne do zrealizowania. Przepraszam za porównanie, na pewno jest przerysowane, ale Manchester United też nigdy nie poszybował tak wysoko, gdy Old Trafford żegnało Sir Alexa Fergusona. Michał Świerczewski miał jednak czas, by do następcy Papszuna solidnie się przygotować. Przecież Marek był już nie jedną, a prawie dwoma nogami w Legii. Być może rozważał go także Cezary Kulesza. W Częstochowie nic nie dzieje się przypadkowo, nie działa się tu na wariackich papierach. Trenerze, bez względu na to, czy nosisz imię Dawid czy będziesz potrzebował na konferencji tłumacza, jesteś we właściwym miejscu. Bo jak powiedział Papszun, dobrze, że Raków opuszcza trener, a nie osoba właściciela.
Następca Papszuna wybrany! Kto nowym trenerem Rakowa?