Trener wie, czego potrzebuje Arka Gdynia. "To jest nasz problem"
- W takim przypadku musi być szybka diagnoza, szybka ocena, dobranie odpowiedniej taktyki, która wykorzysta możliwości zawodników do maksimum – mówi nam nowy trener Arki Gdynia Ryszard Wieczorek, który mimo trudnego kalendarza widzi szansę nawet na bezpośredni awans. Warunek jest jeden. Drużyna musi w najbliższym meczu z Puszczą zagrać tak, jak w poprzednim z Chrobrym. Wygrać i odczarować swój stadion.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Ostatnio był pan na sportowych peryferiach. Arka wzięła pana z czwartoligowej Unii Turza.
Ryszard Wieczorek, nowy trener Arki Gdynia: W różnych miejscach i na różnym poziomie pracowałem i nigdy się tego nie wstydziłem.
Zobacz także: Kiedyś to on był Markiem Papszunem. Arka Gdynia znalazła go na peryferiach
Jakie wnioski po dwóch meczach? Wie pan, co trzeba zrobić?
Ja nie należę do trenerów, którzy przychodzą i robią drużynie terapię wstrząsową. Po czymś takim zdarza się nagłe uzdrowienie, jeden wygrany mecz, ale potem wszystko wraca do normalności, do poziomu sprzed kryzysu, który spowodował zmianę.
Zatem?
Chciałbym szerzej zdiagnozować problem. Podchodzę do tego analitycznie. Pierwszy mój mecz ze Skrą przegraliśmy. Być może dlatego, że większości nie pasowało obciążenie czy objętość zajęć. Na początku nie miałem jednak tej wiedzy o zespole, którą mam obecnie. Teraz jest trzeci mikrocykl i już to zaczyna lepiej funkcjonować. Nie wiem, czy to już jest to, ale zalążki dobrej gry już były w ostatnim meczu z Chrobrym. Zasadniczo wszystko wymaga czasu. Każdy trener ma inny punkt widzenia, inne priorytety, inny punkt odniesienia czy ekipę, która narzuca pewien sposób myślenia. My od początku realizujemy pewien plan, ja wiem, co z czego wynika, ale przytrafiła się nam wpadka, bo to jest materiał ludzki, a nie pionki na szachownicy. Tu każdemu trzeba pomóc, pokazać kierunek, a to trwa. Zapewniam, że ja jestem wymagający w stosunku do siebie i innych, ale jakby nie spojrzeć, to jest proces, który wymaga czasu.
Rozumiem, co pan mówi. W sumie wszedł pan do zespołu, którego pan nie budował, ani nie przygotowywał. Taka praca rozpoczęta w trakcie rundy, to jak randka w ciemno. Inna sprawa, że jak pan to wziął, to teraz ponosi pan odpowiedzialność za coś, na co nie miał pan wpływu.
Zgadzam się w stu procentach. Z tym że to jest kłopot, ale i też, z tym że biorąc tę pracę, zgodziłem się na pewien stan rzeczy. Na to, że jest mało czasu, na to, że osiem meczów do końca, że trzeba korzystać z tego materiału, który jest, bo tu już nie ma miejsca na transfery. W takim przypadku musi być szybka diagnoza, szybka ocena, dobranie odpowiedniej taktyki, która wykorzysta możliwości zawodników do maksimum i dobranie takich obciążeń, które odpowiednio ich przygotują.
Sporo tego.
Na szczęście w takim klubie jak Arka, gdzie jest odpowiednia organizacja i monitoring piłkarzy, system catapult, sport-testery i GPS, dostałem dużo wiedzy już na starcie. Pewnie, że łatwiej by mi było, jakbym zaczął pracę w okresie przygotowawczym, ale dzięki wspomnianym narzędziom wejście w trakcie rundy nie było tak kłopotliwe jak mogłoby być bez tego wszystkiego. Od początku zdawałem sobie sprawę, że na bazie tego wszystkiego muszę opracować plan na osiem spotkań i na to, żeby w tej końcówce zaistnieć. W końcówce, a nie wyłącznie w meczu ze Skrą.
Przed panem bardzo intensywne tygodnie.
Jestem pracoholikiem, więc to żaden problem. Dla mnie pobyt w Gdyni to od początku krótkie chwile na odpoczynek w mieszkaniu i praca w klubie po kilkanaście godzin dziennie. Wiele rzeczy mam już za sobą, ale na pewno nie wszystkie. Bo jak jest trzeci trener w sezonie w klubie, a tak jest w Arce, to problem jest poważniejszy. Nie boję się jednak wyzwań i pracy. Także tej trudnej. Dlatego brałem robotę także na niższym poziomie. Zebrałem różne doświadczenia. Byłem w miejscach, gdzie nie raz czegoś brakowało. To mi jednak pomaga. A najważniejsze jest dla mnie to, że jako trener UEFA PRO szanuję swój zawód i podchodzę do obowiązków poważnie bez względu na to, jaki to jest poziom rozgrywek.
Jak każdy trener ma pan swoją wizję grania. Czy z tych zawodników, którzy są w Arce, da się zrobić zespół, który będzie grał tak, jakby tego chciał trener Wieczorek?
Chcę do maksimum wykorzystać to co jest. Oglądałem Arkę w telewizji i na żywo wielokrotnie. Zanim tu przyszedłem, to na swój sposób poznałem ten zespół. Tu nie ma złych piłkarzy. Jak na pierwszą ligę to dobra drużyna. Mogę ich poukładać na swoją modłę, ale żeby to się stało, to trzeba zrobić rzeczy, które wyniosą tych zawodników na wyższy poziom. Każdy trening motoryczny, każde ćwiczenie techniczno-taktyczne czy zajęcia indywidualne służą temu celowi. Takie tworzenie zespołu to jednak proces. Z Chrobrym widzieliśmy tylko zalążek tej Arki, którą ja bym chciał widzieć.
Dlaczego Arka nie wygrywa u siebie?
To ma związek z oczekiwaniami. Mają je kibice, ma je zarząd, mają je sami piłkarze. Jak dwa lata z rzędu były baraże, ale nie udało się awansować, to każdy ma oczekiwania. I jak się potem wychodzi na boisko i pewne rzeczy uciekają przez palce, to rośnie presja na poszczególnych zawodnikach, a to się przekłada na cały zespół. Wydaje mi się, że tu jest główna przyczyna tych wielu przegranych meczów w domu.
Coś jeszcze?
Ano to, że przeciwnicy wiedzą, co to jest Arka i kiedy przyjeżdżają do Gdyni, to skupiają się na tym, żeby nam skutecznie przeszkadzać. Ja tego doświadczyłem w meczu ze Skrą. Rywal nie chciał grać w piłkę, a jedynie przeszkadzać nam prostymi środkami. Do tego doszedł taki nasz brak wiary i pozytywnego myślenia. Jak oglądałem zawodników ze Skrą, to widziałem, że zawodnicy nie mają takiej swobody w operowaniu piłką i pewności siebie. Pojedyncze błędy wytrącały ich z równowagi. To się jednak może szybko zmienić.
Jak?
Wystarczy jeden dobry sygnał. Gol, dobra akcja w ofensywie. Przyjdzie taki moment, że to się zazębi. Kibice z niezadowolonych zamienią się w takich, co nas poniosą. Bo to, że są niezadowoleni, to jest zrozumiałe i wynika z oczekiwań. Pracujemy na treningu nad tym, by szukać w meczu rozwiązań, które mogą nam dać przełamanie. Wierzę, że to się przełoży.
Jak pan patrzy na sytuację w tabeli i terminarz to widzi pan szansę na coś więcej niż wywalczenie miejsca dającego grę w barażach? Czy widzi pan szansę na zajęcie miejsca dającego bezpośredni awans?
Kalendarz nie jest łatwy. Może to jednak jest dobre, bo nie będzie u nas zespołów, co przeszkadzają, ale takie, co chcą grać w piłkę. A jak jest otwarty mecz, to wtedy liczy się to, kto, jaki ma pomysł. Ja takie spotkania na styku lubię. Nie wybiegajmy jednak za daleko. Przed nami Puszcza. Po wygranej w Głogowie chciałbym powtórki. Chciałbym, żeby drugi mecz wyglądał tak samo, jak ten poprzedni. Jak to się stanie, jak zagramy dobrze i wygramy, to jest szansa na wszystko.
Z Arką ma pan umowę na ten sezon, czy na dłużej?
Nie chciałbym teraz mówić o dłuższej perspektywie. Dla mnie ważne jest to, co stanie się do końca sezonu. Robię wszystko, żeby ten zespół odpalił i zaczął dobrze grać. A jak to się stanie, to przyjdzie czas stabilizacji i kolejnych decyzji.
Przejdź na Polsatsport.pl