Los Angeles Lakers z awansem. Wielka gwiazda na trybunach
Aktor Jack Nicholson oglądał zwycięstwo Lakers 125:85 nad Memphis Grizzlies. Koszykarze z Los Angeles serię wygrali 4-2. W drugim piątkowym meczu ligi NBA Konferencji Zachodniej obrońcy tytułu, Golden State Warriors ulegli u siebie Sacramento Kings 99:118. Stan rywalizacji 3-3.
86-letni Nicholson po raz pierwszy od prawie dwóch lat oglądał mecz "Jeziorowców" na żywo. Tradycyjnie towarzyszył mu szelmowski uśmiech i okulary przeciwsłoneczne. Słynny aktor miał powody do zadowolenia, gdyż gospodarze wręcz rozgromili "Niedźwiadki" 125:85. Przy okazji był świadkiem pierwszej wygranej serii w play-off Lakers we własnej hali od 2012 roku.
ZOBACZ TAKŻE: Kobieta poprowadzi zespół w NBA?
Gospodarzy do sukcesu poprowadziło trio: skuteczny D'Angelo Russell (31 pkt - rekord kariery w play-off), waleczny LeBron James (22 pkt) i fantastyczny w obronie Anthony Davis (16 pkt, 14 zbiórek i pięć bloków). Lakers objęli 20-punktową przewagę w pierwszej połowie, a w trzeciej kwarcie prowadzili już 36 punktami. To pozwoliło trenerom gospodarzy oszczędzać Jamesa i Davisa w ostatniej części gry.
- Zrozumieliśmy, że mamy okazję zagrać przed naszymi fanami i zakończyć rywalizację dziś wieczorem. Wyszliśmy na boisko zdyscyplinowani. Od początku meczu byliśmy po prostu skupieni na naszym planie gry do ostatnich sekund - skwitował 38-letni James.
W przeciwnym obozie żadnemu zawodnikowi nie udało się przekroczyć granicy 20 pkt. Najbliżej tego był hiszpański skrzydłowy Santi Aldama, który uzbierał na koncie 16 "oczek".
Drużyna Los Angeles kolejną serię zacznie na wyjeździe we wtorek przeciwko zwycięzcy niedzielnego meczu nr 7 pomiędzy zespołami Sacramento, a broniącym tytułu Golden State. W spotkaniu tych ekip jest remis 3-3. Sprawiła to wygrana 118:99 Kings w San Francisco nad Warriors.
Gości do zwycięstwa poprowadził duet Malik Monk i De'Aaron Fox, który łącznie zdobył 54 pkt. Dzięki wiktorii "Królowie" staną przez szansą wygrania serii play-off po raz pierwszy od 19 lat. Piątkowy mecz od początku układał się po myśli Kings. Prowadzili już 11 punktami w drugiej kwarcie, cały czas zachowując bezpieczną przewagę. Przed ostatnią odsłoną mieli korzystną różnicę 10 punktów. Kluczem do zwycięstwa była wygrana walka na tablicach 53-42, w tym 18-11 w ataku. "Wojownicy" nie występowali w mecz nr 7 od zwycięskich finałów konferencji 2018 roku, kiedy to wyeliminowali Houston Rockets.
Przejdź na Polsatsport.pl