Utalentowany pięściarz oskarża trenerów. "Prawie zniszczyli mi życie"
Keni Aliu (2-0, 1 KO), fiński pięściarz, wygrał drugą zawodową walkę, pokonując w piątek (28 kwietnia) na gali w Porvoo Polaka Damiana Szewczyka przez nokaut techniczny w czwartej rundzie. Sportowiec przyznał jednak, że niewiele brakowało, by przestał boksować już kilka lat temu. Fatalne decyzje trenerów niemal zniszczyły mu życie!
Zanim Aliu przeszedł na zawodowstwo, był niezwykle utalentowanym zawodnikiem w boksie olimpijskim. W 2016 roku sięgnął nawet po brązowy medal mistrzostw Europy. Tuż przed kwalifikacjami do igrzysk w 2020 roku jego trenerzy postanowili jednak, że pięściarz powinien walczyć w niższej kategorii wagowej. Keni Aliu miał w krótkim czasie schudnąć o 14 kilogramów.
ZOBACZ TAKŻE: Rosjanie atakują Ołeksandra Usyka! "Nazista, banderowiec, zdrajca"
- Na początku stwierdziłem, że nie ma mowy, ale ugiąłem się ze względu na presję, jaką na mnie nałożono. Trener potrafił poprosić mnie o podciągnięcie koszulki, następnie łapał za dolną część brzucha i mówił, że spokojnie mogę zrzucić z tego 10 kilogramów sadełka. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nigdy nie wytłumaczyli mi, dlaczego powinienem nagle zejść do kategorii 81 kg - powiedział Aliu w rozmowie z "Helsingin Sanomat".
Fiński pięściarz podczas odchudzania jadł tylko jeden pełny posiłek i kilka drobnych przekąsek dziennie. Błyskawicznie zszedł do 83 kilogramów, ale wtedy jego organizm zaczął się buntować. Nie było w tym nic dziwnego - Aliu miał w tym czasie 15 treningów w tygodniu.
- Popadłem w zaburzenia odżywania. W pewnym momencie poziom mojej tkanki tłuszczowej zmalał do 3,7 proc. Pojawiły się zawroty głowy, przemęczenie, brak motywacji, zaburzenia rytmu serca, a w końcu także depresja. Nie miałem siły wstać z łóżka. Tylko praca w siłach obronnych Finlandii sprawiała, że wychodziłem rano z łóżka - zdradził sportowiec.
Keni Aliu zrezygnował w końcu z boksu i... zaczął błyskawicznie tyć. W pewnym momencie ważył prawie 120 kilogramów.
- Przez ponad rok w ogóle nie trenowałem, za to przyjmowałem więcej kalorii, niż w trakcie kariery. Nigdy nie mogłem jeść tego, na co mam ochotę, więc ta pozorna wolność szybko doprowadziła mnie do kolejnych kłopotów. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero kiedy stanąłem któregoś dnia przed lustrem i zacząłem się zastanawiać, co robię z moim życiem - przyznał uczciwie Fin.
Utalentowany pięściarz dodał, że ma ogromny żal do trenerów, którzy odwrócili się od niego w chwili, gdy najbardziej potrzebował pomocy.
- Wszyscy mnie wspierali i poklepywali po plecach, gdy osiągałem sukcesy, ale nikogo nie było przy mnie, kiedy nie mogłem już boksować z powodu fatalnego stanu zdrowia. To bardzo przykre. W boksie olimpijskim jest jednak wielu sportowców i gdy któryś z nich ma problemy, odstawia się go na boczny tor i skupia na innych - skomentował Aliu.
Wybawieniem dla Fina było przejście na zawodowstwo, które zaproponowała mu grupa Elite Boxing z Kirkkonummi. Pod okiem legendy fińskiego boksu, Amina Asikainena (byłego mistrza European Boxing Union w wadze średniej) Keni Aliu odzyskał radość z życia i uprawiania sportu. Postawił sobie za cel zdobycie pasa mistrza Europy w ciągu najbliższych czterech lat. Pięściarz dodał również, że złe doświadczenia z przeszłości sprawiają, że stał się jeszcze silniejszy.
- O ludziach, którzy bez żadnych problemów dostali się na szczyt, dość szybko się zapomina. O tych, którzy upadli, byli na dnie, ale wstali z kolan i wspięli się na szczyt, pamięta się zawsze - zakończył Aliu.
Fin po przejściu na zawodowstwo stoczył dwie walki. W debiucie pokonał na punkty Bułgara Milena Paunova, w drugim starciu wygrał przez TKO z Damianem Szewczykiem.
Przejdź na Polsatsport.pl