Mocna diagnoza z Francji! "Futbol masowy w Polsce jest zabijany”
- To jest pierwszy problem polskiej piłki nożnej. Futbol masowy jest zabijany przez brak zainteresowania samorządów. We Francji każde miasto opiekuje się swym klubem. Dla mniej zamożnych rodziców roczna składka wynosi 10 euro i dziecko dostaje również sprzęt, ma opłacone wyjazdy – powiedział nam Piotr Wojtyna, szef szkolenia młodzieży w podparyskim JS Suresnes. Przez kilka lat trenował N’Golo Kante. W jego klubie szlifowała talent także nowa nadzieja francuskiej piłki Elye Wahi z Montpellier.
Michał Białoński: Jak do tego doszło, że został pan szefem szkolenia młodzieży w JS Suresnes?
Piotr Wojtyna: Jestem w klubie od 25 lat, w 1996 r. zrobiłem dyplom trenerski już we Francji. Mamy bardzo dobre warunki, więc mogę się skupić na pracy.
ZOBACZ TAKŻE: Santos szczerze o meczu z Niemcami. "Wybrałbym innego rywala
Często pan podkreśla, że siłą francuskiej piłki jest dół piramidy szkoleniowej.
- Nasz klub jest cząstką tego dołu. I takich klubów jest we Francji sporo. Zrzeszamy ponad tysiąc piłkarzy, jak na 40-tysięczne miasto to sporo. W samym regionie paryskim takich klubów jak nasz jest kilkadziesiąt, jeśli nie więcej, może nawet 200-300. Naszą misją nadrzędną nie jest „produkcja” zawodowych piłkarzy, tylko umożliwienie uprawiania piłki nożnej wszystkim, bez względu na ich poziom.
We Francji nie jest wszystko tak różowe jak mogłoby się wydawać. Przy takiej liczbie trenujących trzeba wielu trenerów i z tym bywa różnie. Kluby nie mają aż tak wielkich środków, by zatrudniać samych fachowców.
A jeżeli ktoś się wybija w waszym klubie?
- To trafia do szkolenia w klubie zawodowym i tam szkolenie jest prowadzone całkiem profesjonalnie i bardzo trudno tam się dostać, jest bardzo duża konkurencja.
Czy największe talenty mogą się dostać do słynnej akademii Clairefontaine?
- Clairefontaine to jeden z wielu ośrodków we Francji, obsługuje region paryski. Dostanie się do niego graniczy z cudem. Wiele osób się nie dostaje. Jest kilka tysięcy chętnych, a z każdego rocznika dostaje się tylko 20. Dlatego selekcja jest niesamowicie trudna, by się przy niej nie pomylić. N’Golo Kante, którego trenowałem w Suresnes, również startował do Clairefotnaine, ale odpadł na trzecim etapie eliminacji. Tych etapów jest pięć czy sześć.
Regionalne ośrodki, będące pod patronatem związków regionalnych są ważną, ale jedną z części całego systemu. Jeżeli ktoś ma 12 lat i wielki talent, to nie wysyła się go na drugi koniec Francji. Ewentualnie jest monitorowany przez zawodowy klub i przechodzi do zawodowego klubu w wieku 14-15 lat. Mieliśmy taki przypadek napastnika Elye Wahiego, który trafił do Montpellier. U nas był do 13. roku życia.
Teraz, mając 20 lat, strzelił 13 bramek w Ligue 1 i jest nadzieją francuskiej piłki, zagrał w młodzieżówce. Być może usłyszy o nim cały świat, jak o N’Golo Kante.
Francuski system jest bardzo rozbudowany. Oprócz klubów takich jak nasz, są szkoły sportowe w wielu miastach. Futbol masowy jest wielką siłą.
W Polsce nie wszystkich rodziców stać na oddanie dziecka na piłkę nożną. Co miesiąc trzeba płacić 200-300 zł składek, do tego dochodzi zakup sprzętu i transport na zawody. Ja to jest w pańskim klubie JS Suresnes?
- Ja myślę, że to jest pierwszy problem polskiej piłki nożnej. Futbol masowy jest zabijany przez brak zainteresowania samorządów. Moim zdaniem to sprawy polityczne. We Francji każde miasto opiekuje się klubem miejskim. Trenować w nim może każdy i nie ma takiego przypadku, że kogoś nie stać na trenowanie piłki nożnej. Z tego co obserwuję, słyszę od Polaków z naszego klubu, którzy do Francji przyjechali niedawno, w Polsce na uprawianie piłki nożnej trzeba było wydawać niemałe pieniądze.
U nas składka roczna piłkarza zamyka się w niecałych 200 euro i w ramach tej kwoty chłopak czy dziewczyna ma pokryty sprzęt piłkarski na rok i wyjazdy na mecze. Nic nie dopłaca. Mało tego, mniej zamożnym cześć tej składki pokrywa samorząd czy państwo. Są rodziny, które płaca 10-20 euro za rok. Dlatego futbol jest dostępny dla wszystkich i każdy może grać! A w Polsce? Chłopak, którego rodzice nie mają środków na opłacenie szkolenia nie będzie grać w piłkę i to jest nienormalne! Dopóki się tego nie ureguluje, dopóty będzie problem.
Z kraju wyjechałem ponad 30 lat temu, ale dostrzegam, że innym problemem blokującym rozwój polskiej piłki są przepisy PZPN-u. Głównie ekwiwalenty za wyszkolenie, które obowiązują nawet w piłce amatorskiej!
W 2019 r. PZPN je złagodził i objął nimi zawodników w wieku 12-21 lat, wcześniej dotyczyły piłkarzy od 9-23 lat.
- We Francji, w piłce amatorskiej, sam opłacasz składkę roczną i po zakończeniu tego okresu na następny rok jesteś wolny. To nieprawdopodobne, że coś takiego w Polsce jeszcze obowiązuje. Ekwiwalentów w piłce amatorskiej nie ma nigdzie w Europie. W ten sposób PZPN i wojewódzkie związki „czeszą” z kasy małe kluby.
Mało tego, okazuje się, że w Polsce zgłoszenia zawodników do rozgrywek ligowych wiążą się z opłatami kilkakrotnie wyższymi niż te obowiązujące we Francji! A później PZPN reklamuje, że on za wszystko płaci. Nie dodaje tylko, że z pieniędzy, które ma od klubów. W ten sposób my Polacy, nie dość, że nie jesteśmy jeszcze na wysokim poziomie i sportowym, i organizacyjnym, to sami sobie jeszcze kładziemy kłody pod nogi! Szczerze mówiąc, cieszę się, że nie mam z tym nic wspólnego, bo chyba bym tego nie wytrzymał.
Trzeba uczciwie dodać, że od kilku lat PZPN stara się ożywić szkolenie, stworzył sporo programów, poprawia edukację trenerów.
Mam wielu znajomych trenerów z Polski. Jeżeli tych wynaturzeń, o których wspomniałem, się w Polsce nie zmieni, to donikąd się nie dojdzie. Wiem, że cały czas PZPN mówi o szkoleniu, przedstawia programy. Co z tego, że związek przedstawi program, będzie miał trenerów, jak zabranie mu zawodników, bo w Polsce trzeba być bogatym, żeby uprawiać piłkę nożną! Futbol musi być masowy, ogólnodostępny i nie za sumy, jakie trzeba wyłożyć w Polsce, od których aż się włos na głowie jeży!
Rozumiem prywatne akademie, które jakoś muszą sobie radzić. Natomiast nie jestem w stanie pojąć, dlaczego nie są rozwinięte miejskie kluby młodzieżowe. Ja nie mówię o przypadkach, w których sołtys czy radny mają ambicje awansu i wykładają wszystkie środki na sport na seniorów w czwartej lidze. To też jest jakiś rodzaj patologii, a takie rzeczy się zdarzają.
W Polsce mamy ponad trzy tysiące orlików, natomiast gorzej jest z bazą boisk pełnowymiarowych, na które młodzież przechodzi w wieku 12-13 lat.
- W Polsce brakuje mi podejścia wizjonerskiego. To podobnie jak z autostradami. Gdy powstała A4 z Wrocławia do Katowic, to się zrobiło tylko dwa pasy i jazda tą autostradą przypomina horror. I podobnie jest z orlikami. Można było pójść na całość i zrobić pełnowymiarowe orliki, na których mieściłyby się dwa mniejsze boiska na wzór obecnych orlików. Takie rozwiązanie byłoby z pożytkiem dla wszystkich: dla ludzi, którzy chcą sobie pograć po pracy i dla klubów, które trenują piłkę nożną.
Większość orlików to baza dla ludzi kopiących w piłkę po pracy, czy dla ligi szóstek. To nie wpłynie na jakość szkolenia w Polsce.
Jedna z przyczyn, dla których jestem w JS Suresnes, to są świetne warunki do treningu. Mamy wszystko, co potrzeba do nowoczesnego treningu. Niedawno oddano nam do użytku boisko z nowoczesną sztuczną trawą, ze sztucznym oświetleniem ledowym. Dzięki temu dysponujemy dwoma sztucznymi murawami i jedną naturalną. Wszystkie są pełnowymiarowe. Oczywiście, jak na tysiąc piłkarzy przydałoby się jeszcze więcej boisk, ale jesteśmy realistami. W naszym mieście jest mało miejsca. Klub sąsiedzki, jeden z największych we Francji pod względem liczby zawodników, posiada z dziesięć boisk w różnych miejscach. Generalnie każdy klub miejski posiada dwa-trzy boiska, a im dalej od Paryża, tym jest tych boisk więcej.
Przejdź na Polsatsport.pl