Polska judoczka z optymizmem przed MŚ. Celuje w medal
Poznańska judoczka Eliza Wróblewska marzy o zdobyciu medalu mistrzostw świata w judo, które w niedzielę rozpoczną się w Katarze. 23-letnia zawodniczka, rywalizująca w wadze do 70 kg, przy okazji nie kryje rozczarowania decyzją dopuszczającą Rosjan do turnieju.
Za kilka dni w Dausze rozpocznie się najważniejsza w tym roku impreza dla judoków, która będzie również okazją do zdobycia wielu punktów do międzynarodowego rankingu. A to właśnie on będzie podstawą kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w Paryżu. Zawodniczka PGE Akademii Judo Poznań wysoko stawia sobie poprzeczkę przed startem.
"Lecę do Kataru z nadzieją powalczenia o medal i zrobię wszystko, co w mojej mocy, by ten cel się spełnił. Myślę, że byłoby to ogromne wydarzenie nie tylko dla mnie, ale dla całej społeczności mojego klubu i całego regionu. Mój optymizm buduje na tym, że z ostatnich dużych imprez międzynarodowych zawsze wracałam z medalem" - powiedziała Wróblewska podczas briefingu.
ZOBACZ TAKŻE: Trener polskiej kadry liczy na medale. Mistrzostwa świata tuż, tuż
Jak dodała, jej kategoria wagowa jest niezwykle silnie obsadzona, do startu zgłosiło się ok. 50 zawodniczek.
"To są mistrzostwa świata, impreza najbardziej elitarna obok igrzysk olimpijskich, dlatego w Katarze wystąpi cała czołówka. Tutaj naprawdę trzeba mocno się napracować, żeby osiągnąć choćby punktowane miejsce" - podkreśliła.
Dla niej będzie to drugi w karierze start na mistrzostwach świata. Debiut zaliczyła cztery lata temu w Tokio, ale nie był on zbyt udany. Przegrała pierwszą walkę z Niemką Giovanną Scoccimarro po zaledwie 47 sekundach.
"Ja byłam jeszcze juniorką i nie miałam większego doświadczenia. Nie startowałam wcześniej nawet na mistrzostwach świata juniorek czy kadetek. Trafiłam na utytułowaną rywalkę, do tego doszły emocje i po prostu się spaliłam. Dziś byłabym w stanie z nią powalczyć na pewno dłużej, a nawet i wygrać" - przyznała.
Poznanianka nie ukrywa, że bardzo dobrze przepracowała okres przygotowawczy, podczas którego prawie cały czas towarzyszył jej włoski trener Giorgio Vismara.
"Mamy za sobą wiele campów międzynarodowych m.in. w Czechach, Turcji, na Węgrzech. Mogliśmy spotkać się z czołowymi zawodnikami i realizować dobre treningi. Szkoleniowiec kadry zgodził się na współpracę z moim trenerem klubowym i myślę, że jest zadowolony, że jest taka osoba z nami jak Giorgio, który też może dawać ciekawe wskazówki innym zawodniczkom" - wyjaśniła.
Międzynarodowa Federacja Judo (IJF) zezwoliła na start w mistrzostwach świata Rosjanom i Białorusinom. To sprawiło, że z imprezy wycofali się Ukraińcy. Wróblewska, która reprezentuje także Wojsko Polskie, nie ukrywa, że jest mocno rozczarowana tą sytuacją.
"Jest mi przykro, że Rosjanie zostali dopuszczeni do zawodów, zyskaliśmy jednych przeciwników, a straciliśmy drugich. Dla mnie jest to straszne, bo ci ludzie są w armii, na 17 zgłoszonych reprezentantów Rosji 14 jest wojskowymi, a niektórzy wysoko postawionymi oficerami. Uważam, że nie powinni byli zostać dopuszczeni do zawodów. Miały być sankcje i już z nich zrezygnowaliśmy. Zdaję sobie sprawę, że może przyjść mi się zmierzyć z Rosjanką. Będziemy wówczas walczyć w imieniu naszym i za Ukrainę" - podsumowała poznańska judoczka.
Polska reprezentacja do Kataru poleci w 10-osobowym składzie. Wróblewska wystartuje 11 maja.