NBA: Lakers i Heat z ważnymi zwycięstwami. Oba zespoły coraz bliżej awansu
Koszykarze Los Angeles Lakers pokonali Golden State Warriors 127:97, a zespół Miami Heat wygrał z New York Knicks 105:86 w drugiej rundzie play off ligi NBA. Obydwaj zwycięzcy w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą 2-1 i są bliżej awansu do kolejnej fazy.
Po wyraźnej porażce (100:127) w drugim meczu w San Francisco, Lakers na własnym parkiecie zagrali o wiele lepiej w obronie i zwyciężyli broniących tytułu "Wojowników" jeszcze większą różnicą.
ZOBACZ TAKŻE: Polonia Warszawa z francuskim trenerem. Chce być kuźnią talentów
Pierwszoplanowymi postaciami w ekipie "Jeziorowców" byli Anthony Davis, który uzyskał 25 pkt i miał 13 zbiórek oraz LeBron James, zdobywca 21 pkt (także po osiem zbiórek i asyst). Także 21 zapisał na swoim koncie D'Angelo Russell. Gospodarze zwyciężyli w crypto.com Arena, mimo że ich gwiazdor, 38-letni James, pierwszy raz w rekordowych 275 występach w play off nie trafił z gry w całej pierwszej kwarcie, a pierwsze punkty zdobył w ten sposób na 5.22 min przed końcem pierwszej połowy.
Goście wygrali inauguracyjną odsłonę 30:23, ale w kolejnych dominowali już miejscowi (36:18, 27:20, 41:29). Najlepszymi strzelcami pokonanych byli Stephen Curry - 23, Kanadyjczyk Andrew Wiggins - 16 i dziewięć zbiórek oraz Klay Thompson - 15. Warriors trafili w sobotę 29,5 procent rzutów za trzy punkty (13/44), podczas gry w wygranym meczu przed dwoma dniami ten wskaźnik wyniósł 50 proc. (21/42).
„Nasza defensywa jest jedną z najlepszych w lidze, jeśli nie najlepszą. Aby wykorzystać nasz potencjał, musimy bronić na wysokim poziomie. Żadna drużyna w tej lidze nie testuje cię bardziej niż Golden State, dlatego trzeba być czujnym przy każdym ich posiadaniu” - skomentował James.
O swoim niespotykanym początku meczu powiedział natomiast: „Tak właśnie przebiegała gra. Nie chciałem robić nic na siłę. W takich sytuacjach trzeba po prostu pozwolić grze przyjść do mnie i odcisnąć swoje piętno w razie potrzeby”.
Bohaterem spotkania w Kaseya Center w Miami był skrzydłowy gospodarzy Jimmy Butler, który wrócił do gry po nieobecności w poprzednim spotkaniu tych drużyn z powodu urazu prawej kostki i był najlepszym strzelcem zespołu. Zdobył 28 punktów, trafiając 9 z 21 rzutów z gry i 10 z 11 wolnych. Wspierali go Bam Adebayo - 17 pkt, 12 zb., Max Strus - 19 i Kyle Lowry - 14.
W ekipie gości wyróżnili się Jalen Brunson - 20 i osiem asyst, Josh Hart - 15 pkt, 12 zb. i Julius Randle - 10, 14 zb.
Przebiegające pod znakiem twardej defensywy widowisko jeszcze bardziej popsuło się na 14,7 s przed końcem trzeciej kwarty, gdy doszło go przepychanki zawodników obydwu drużyn pod koszem Knicks. Faulami technicznymi zostali ukarani Cody Zeller z Miami za popchnięcie Randle'a, Isaiah Hartenstein z Knicks za podobne przewinienie na Zellerze oraz Caleb Martin z Miami za zaatakowanie Hartensteina.
Wcześniej gracze Knicks RJ Barrett i Hart tak mocno wyrażali swoją frustrację, że także zostali ukarani faulami technicznymi.
Spotkania numer cztery między zespołami, które grały w sobotę odbędą się w poniedziałek, także w Los Angeles i Miami.