Raków Częstochowa w Europie? Jeśli kupi napastnika, będzie frajda
Irytująca jest obiegowa opinia o tym, że najlepiej, aby mistrzem Polski został duży polski klub jak Legia czy Lech, bo dla Rakowa czy Piasta samo mistrzostwo to szczyt możliwości. I w Europie takie drużyny są przegrane już na starcie.
Fakt, że ekipa z Częstochowy zapewniła sobie tytuł mistrzowski na trzy kolejki przed końcem rozgrywek i ma aż jedenaście punktów przewagi nad drugą drużyną w tabeli, wskazuje ją jako ekipę, która jest po prostu o kilka długości lepsza od reszty. I nie mają znaczenia jakieś pojedyncze mecze czy pechowo przegrany finał Pucharu Polski.
ZOBACZ TAKŻE: Marek Papszun poprowadzi zagraniczny klub? Grecki gigant rozważa jego kandydaturę
Raków, przynajmniej w teorii, jest najbardziej gotowy, aby reprezentować Polskę w eliminacjach Ligi Mistrzów i w stu procentach na to zasługuje. Inna rzecz oczywiście jak sobie da radę i czy nie powieli wcześniejszej haniebnej historii polskiej klubowej piłki w tych startach (przez trzydzieści lat tylko trzy razy mistrz Polski zagrał w fazie grupowej Champions League).
Od razy zaznaczmy, że w związku z regulaminem i naszą sytuacją punktową w rankingu UEFA, wejście do Ligi Mistrzów to byłoby chyba coś więcej niż cud. Raków stratuje bowiem od pierwszej rundy eliminacji w roli drużyny nierozstawionej i musi przejść aż czterech rywali, w tym ewentualnie w ostatniej rundzie z najwyższej półki, aby się w niej znaleźć. Mówmy raczej o balansowaniu na granicy Ligi Konferencji i Ligi Europy, do których można się dostać mimo porażki, w walce o Ligę Mistrzów.
Tak czy inaczej, chodzi o rywalizację międzynarodową i o to, aby wyglądała ona godnie i nie skończyła się latem tego roku, ale potrwała także w fazie pucharowej na wiosnę. W moim odczuciu Raków absolutnie na to stać.
Dlaczego? Bo jest drużyną dobrze sformatowaną w kontekście eliminacji. Umówmy się, że zwłaszcza te pierwsze fazy, gdzie rywalizuje się z drużynami o zbliżonym poziomie, wygrywa się awanse nie jakąś wysublimowaną grą, ale działając metodycznie, taktycznie.
Ważne są: gra obronna, pressing, tzw. fazy przejściowe, przygotowanie fizyczne, intensywność, stałe fragmenty gry, niewielki procent błędów indywidualnych. A tak się składa to są największe atuty Rakowa, można nawet zaryzykować tezę, że już na przyzwoitym poziomie europejskim. Potwierdziły to mecze w dwóch poprzednich edycjach eliminacji Ligi Konferencji czy towarzyskie konfrontacje przed wznowieniem sezonu.
Oczywiście łatwo to można przeciwstawić słabej grze w ataku pozycyjnym (vide: finał Pucharu Polski), ale wydaje się, że nie on będzie w tej początkowej grze najważniejszy.
Czymś co jest absolutnie do naprawy i leży w sferze kompetencji władz klubu to pilny transfer skutecznego napastnika. Owszem, trener Marek Papszun wymyśli sobie, że wystarczy postawić tam kogoś kto jest wysoki, świetnie walczy, pomaga w obronie i nie jest rozliczany za liczbę goli, ale to dobry sposób na Ekstraklasę, gdzie wszystko jest rozłożone w czasie, można pewne rzeczy odrobić itd. W eliminacjach europejskich pucharów trzeba zakładać, że zwłaszcza przy sposobie gry Rakowa, wiele sytuacji podbramkowych nie będzie.
Te nieliczne trzeba będzie wykorzystać, a ani Fabian Piasecki, ani Vladislavs Gutkovskis, ani Sebastian Musiolik tego nie gwarantują (łącznie zdobyli dotąd 14 bramek w Ekstraklasie).
Pozyskanie napastnika, nazywanego potocznie "dziewiątką" powinno być priorytetem i czymś, co może właścicielowi zapewnić zwrot inwestowanych przez siedem lat pieniędzy, a nam frajdę oglądania mistrza Polski na arenie międzynarodowej.
Mimo zapowiedzi o zaciskaniu pasa przy okazji ogłaszania zmiany trenera, na ten jeszcze jeden ruch, który w biznesie nazywany jest „ucieczką do przodu” Michała Świerczewskiego z pewnością stać.
Przejdź na Polsatsport.pl