Jeśli Josep Guardiola nie wygra Ligi Mistrzów i tym razem, szejkowie będą musieli wydać więcej
To miała być pierwsza bolesna porażka Realu w Lidze Mistrzów od dawna. City przyjechało do Madrytu ze stratosferycznymi liczbami (15 zwycięstw i remis w ostatnich 16 meczach) z Erlingiem Haalandem w roli walca (51 goli w tym roku).
Real Madryt Carlo Ancelottiego pojawił się na scenie Santiago Bernabeu rzekomo wyczerpany po pokonaniu "siebie" w niedawnym finale Pucharu Króla z Osasuną. I był postrzegany jako zespół bez wymaganej energii, aby zmierzyć się z przyszłym zwycięzcą ligi angielskiej, z dodatkową pieczęcią maga Pepa Guardioli, który nie podniósł trofeum Ligi Mistrzów od dwunastu lat. Pomimo tego, że każdego lata wydaje około 300 mln euro na nowych zawodników.
ZOBACZ TAKŻE: Remis w hicie Real Madryt - Manchester City! Piękne bramki na Santiago Bernabeu
Zapomniano jednak, że to Real jest klubowym mistrzem Europy, że Bernabeu to stadion z największą historią piłki nożnej, że Vinicius Junior to chyba jest obecnie najlepszy gracz na świecie, że ta wspaniała drużyna wygrała sześć tytułów w ciągu szesnastu miesięcy. Dyskredytowanie Madrytu najczęściej kończy się fatalnie dla dyskredytującego. Zwłaszcza kiedy rozbrzmiewa hymn Ligi Mistrzów.
Tymczesem... Antonio Rudiger zatrzymał Haalanda nadspodziewanie łatwo. Norweg przekonał się, że chwały nie zdobywa się strzelając gola za golem w lidze angielskiej, że na Bernabeu jest "nieco" trudniej.
Do tego genialny "Vini" napędzony akcją Camavingi i Modrica strzela cudownego gola na 1:0, jeszcze raz przypominając, że następna "Złota Piłka" powinna trafić do niego.
Co prawda Manchesterowi City udało się wyrównać (piękna bramka Kevina de Bruyne) i ten wbity sztylet pozostawił Madryt z gorzkim posmakiem w kontekście meczu rewanżowego (17 maja w Manchesterze), ale ogólnie pozostało uczucie, że Ancelotti ma znów wszystko w swoich rękach, że w Lidze Mistrzów jego zespół wskakuje jakby na inny poziom, emanuje spokojem, rozwagą i kunsztem.
Plan "Carletto" prawie zawsze działa idealnie. Patrząc na to, jak ogrywał w ostatnim czasie takie angielskie kluby jak Liverpool, Chelsea czy Manchester właśnie (w poprzednim półfinale) fani "Los Blancos" mogą być raczej spokojni przed rewanżem na Etihad.
Z kolei dla Guardioli ten mecz będzie jak ostatnia krucjata. Musi zagrać inaczej, aby wygrać Ligę Mistrzów. Zdaniem "El Mundo", rywalizacja Pepa i Carlo to zderzenie cywilizacji, dwóch sposobów rozumienia życia i świata. Autor ubezpiecza się, twierdząc, że przecież "krucjaty były nie tylko zderzeniem religii".
Pep mierzy się z obsesją tego co wydarzyło się w ubiegłym roku. W Anglii wszyscy obserwują zmiany po przybyciu potężnego Haalanda.
Żaden trenera spoza Madrytu nie zna tak dobrze Realu jak Guardiola. Istnieje w tym przypadku łańcuch wzajemnych uczuć, licznych starć: strachu, podziwu, nienawiści i czego tam jeszcze... Guardiola mierzył się Realem dwadzieścia dwa razy jako trener i pozostaje z bilansem lepszym niż ktokolwiek inny: dwanaście zwycięstw i tylko pięć porażek.
W najbliższą środę będziemy świadkami ostatniej szarży przed finałem w Stambule. Dla ekipy z Madrytu oznacza szansę na piętnastą wygraną w Lidze Mistrzów, dla Pepa pierwsze trofeum od czasu wyjazdu z Camp Nou, pierwszy raz bez Leo Messiego.
W swoim siódmym sezonie w City (o trzy więcej niż był na ławce Bracy), można powiedzieć, że trener dostosował swój katechizm do Premier League. Ale czy to zadziała na ponadwymiarowy Real? I co będzie z hiszpańskim trenerem w przypadku niepowodzenia w starciu z hiszpańskim mistrzem zastanawiają się... Hiszpanie?
To nie jest tak jak w Bayernie, gdzie żądano od niego wygrania Ligi Mistrzów. Wbrew pozorom najważniejszy tytuł w klubowej piłce nie jest czymś co przesłania wszystko. Może szejkom, którzy są właścicielami klubu tak, ale Anglikom już niekoniecznie. Dla Anglików zwłaszcza po Brexicie wygranie Premier League waży chyba wciąż więcej.
Ale Pep potrzebuje tego europejskiego trofeum przede wszystkim dla siebie. Aby zamknąć swój cykl, aby ugruntować swoją wartość. Ostatnią LM wygrał w 2012 roku z Xavim, Messim, Iniestą. - Nawet ja mogłem to wygrać - żartuje Noel Gallagher, członek grupy Oasis, której piosenkami słynny Katalończyk motywował swoich zawodników i zwykle słychać je w głośnikach na Etihad Stadium.
Guardiola jest najlepszy i wciąż uczy się na swoich słabościach. Teraz dostał Haalanda, broń dodaną do jego kreatywności. Jeśli i w tej konfiguracji się nie uda... szejkowie latem będą musieli wydać więcej.
Przejdź na Polsatsport.pl