Fernando Santos idzie na całość! Jacek Gmoch miażdży jego poprzedników
Selekcjoner reprezentacji Polski Fernando Santos idzie na całość i chce czerwcowe zgrupowanie wydłużyć poza okienko FIFA, rozpoczynając je znacznie wcześniej. – Santos ma całkowitą rację. Powinniśmy go w tym wspierać - powiedział w rozmowie z Polastsport.pl selekcjoner "Biało-Czerwonych" z lat 1976-1978 Jacek Gmoch, który miażdży też poprzedników Santosa. Za wyjątkiem Adama Nawałki, pozostali trenerzy w opinii Gmocha, nie prezentowali wystarczającego poziomu, by móc zaimponować piłkarzom.
Czerwcowe okno reprezentacyjne FIFA trwa oficjalnie od 12 do 20 czerwca i można w nim rozegrać dwa mecze. Polacy zmierzą się wówczas towarzysko z Niemcami (16 czerwca na PGE Narodowym) i w eliminacjach do Euro 2024 z Mołdawią (20 czerwca w Kiszyniowie).
Już kilka tygodni temu Fernando Santos wymyślił, że czerwcowy obóz rozpocznie nawet 6 czerwca, głównie z myślą o piłkarzach, którzy wcześniej zakończyli rozgrywki klubowe. Na przykład Krystian Bielik swój ostatni mecz rozegrał 8 maja. Z kolei Kamil Glik, o ile Santos będzie korzystał z niego, zakończy Serie B 19 maja.
Boniek: Wszystko zależy od piłkarzy
Z formalnego punktu widzenia nie ma żadnych przeszkód, by przed okienkiem FIFA zgromadzić piłkarzy.
- Jeżeli piłkarze będą chcieli tylko przyjechać na wcześniejsze zgrupowanie kadry, to kluby im tego na pewno nie zabronią. Gdy przychodzi takie powołanie, kluby zawsze pytają piłkarzy o zdanie. Jeśli oni nie chcą jechać, wówczas przychodzi decyzja odmowna, jak było w przypadku Zielińskiego i Milika przed Młodzieżowymi Mistrzostwami Europy w Polsce. Obaj byli już w pierwszej reprezentacji, więc nie paliło im się do wyjazdu na tę młodzieżową – powiedział na kanale "Prawda Futbolu" Zbigniew Boniek.
Jacek Gmoch: Tu nie chodzi o żadne bieganie
Doświadczony trener Jacek Gmoch, w rozmowie z Polsatsport.pl, podkreśla, że pomysłowi Santosa należy przyklasnąć.
- Jeśli Santos zyska kilka dni na zgrupowanie, to będzie mógł piłkarzom wytłumaczyć swoją taktykę, poustawiać ich na boisku. To nie chodzi o jakieś tam bieganie, ładowanie akumulatorów. Dlatego wspierajmy go w tym pomyśle – namawia trener Gmoch.
Zdobywca piątego miejsca na MŚ 1978 r. jest orędownikiem Fernando Santosa w roli selekcjonera "Biało-Czerwonych". Nie tylko z uwagi na jego dokonania z Portugalczykami. Jacek Gmoch dokładnie śledził karierę Santosa w Grecji. Nie dziwi go też oburzenie Santosa na przesadzanie z liczbą obcokrajowców sprowadzanych do Ekstraklasy i zbyt łatwe pozbywanie się młodych Polaków.
- Przede wszystkim Fernando Santos to fachowiec sprawdzony w wielu bojach. Zaskoczyło go to, że my zbyt łatwo tracimy naszych zawodników z ligi i zastępujemy ich marnymi obcokrajowcami. Zresztą w Grecji też się to dzieje, ale Grecy mają lepszych skautów i dzięki temu pozyskują obcokrajowców o wyższej jakości. Oglądałem mecze Panathinaikosu, AEK-u, Olympiakosu. PAOK-u. Ich gra wygląda lepiej niż dekadę temu. Nie zmienia to faktu, że w ich składach jest jeden, dwóch Greków, a czasem nie ma ich wcale. Młodzi Grecy sprzedawani są na pniu – podkreśla Jacek Gmoch.
- To się drastycznie zmieniło od czasów, w których ja trenowałem w Grecji. Wówczas piłkarze mieli dziesięcioletnie umowy. Gdyby któryś z nich chciał pójść za granicę, musiałby płacić odszkodowanie. Pierwszym, który wyjechał do Włoch, był bodaj Nikolaos Anastopoulos i to w wieku 30 lat - przypomina.
- Wiem, że słowa Santosa o Ekstraklasie nie wszystkim się podobają, ale pamiętajmy, że tylko właściwe diagnozy prowadzą do skutecznego leczenia – uważa trener Gmoch.
Gmoch: Poza Nawałką poprzednicy Santosa nie prezentowali odpowiedniego poziomu
Gmoch uważa, że poprzednicy Fernando Santosa nie prezentowali odpowiedniego poziomu.
- Wyjątkiem jest Adam Nawałka, który sam grał na MŚ, później także współpracował z Leo Beenhakkerem, dzięki czemu miał światowe pojęcie piłki nożnej i w związku z tym szacunek. Pozostali trenerzy kadry, bez obrazy, mogli się tylko zaprzyjaźnić z tymi zawodnikami, ale nie mogli stanowić dla nich autorytetu. Pamiętajmy, że w klubach nasi kadrowicze pracują z najlepszymi trenerami świata – tłumaczy trener Gmoch.
Twierdzi, że słabe wyniki mogły być pochodną niewłaściwego doboru selekcjonerów.
- To nie przypadek, że po Nawałce, który doszedł do ćwierćfinału na Euro 2016, nie mieliśmy już żadnych dobrych wyników. Adam potrafił stworzyć mocną drużynę. Wymyślił tym chłopakom koncepcję, w którą oni uwierzyli. Pozostałym selekcjonerom bardzo trudno było zaimponować zawodnikom – porównuje Jacek Gmoch.
Obrońcy reprezentacji Polski spadają z lig
Fernando Santos będzie musiał zmierzyć się z tym, że kilku ważnych obrońców Polski ze swymi klubami zostało zdegradowanych o poziom niżej. Kamil Glik z Benevento spadł do Serie C, czyli na trzeci poziom we Włoszech, Jan Bednarek z Southampton spadła do Championship, Bartosz Bereszyński z Sampdorią, w której grał w I rundzie, został zdegradowany do Serie B, a podobny los grozi Pawłowi Dawidowiczowi z Hellas Werona. Czy to nie odbije się na piłkarzach? Trener Gmoch widzi szklankę do połowy pełną.
- Można to zrównoważyć tym argumentem, że z kolei czterech naszych zawodników zdobyło mistrzostwo kraju ze w swoimi klubami – ripostuje trener Gmoch, mając na myśli Roberta Lewandowskiego, Piotra Zielińskiego, Bereszyńskiego, który rundę wiosenną spędza na wypożyczeniu do Napoli i Sebastiana Szymański.
- Natomiast cały problem leży w sposobie gry obronnej naszej reprezentacji i Fernando Santos musi go rozwiązać. Ten aspekt w moim mniemaniu kuleje od MŚ w Rosji. Nasza defensywa stale ma problemy, nie inaczej jest z wahadłami i skrzydłami, a bez nich Lewandowski jest odcięty od podań. Niedzielny mecz Barcelony z Espanyolem dał najlepszy dowód na to, że jeśli Robert otrzyma podania z bocznych rejonów boiska, to nie ma problemów ze zdobywaniem goli - uważa.
Podkreśla też, że defensywa to nie tylko czwórka obrońców i bramkarz, gdyż w nowoczesnej piłce cały zespół broni i atakuje.
Przejdź na Polsatsport.pl