Siatkówka na ratunek piłce nożnej? "Warto wykorzystać coś, co działa dobrze"
Urs Meier, były piłkarski arbiter międzynarodowy, obecnie ekspert do spraw sędziowskich, postuluje wprowadzenie zmian w systemie VAR. Szwajcar uważa, że wideoweryfikacja powinna pójść bardziej w stronę znanych z siatkówki i tenisa challenge'ów.
Punktem wyjścia do dyskusji nad zmianami w systemie VAR było spotkanie 33. kolejki szwajcarskiej Super League pomiędzy FC Sankt Gallen a FC Basel, wygrane przez gospodarzy aż 6:1. Pomeczowe analizy wykazały jednak, że rzutów wolnych, po których padły gole Jeremy'ego Guillemenota na 1:0 i Jordiego Quintilli na 3:0, nie poprzedziły ani faule, ani zagrania ręką zawodników z Bazylei.
ZOBACZ TAKŻE: Real Madryt "oszukany" przez sędziego? Hiszpańskie media reagują
"Kibice pytali, dlaczego VAR nie zareagował. Odpowiedź jest prosta: ponieważ nie mógł tego zrobić. Zgodnie z protokołem, wideoweryfikacji używa się wyłącznie w trzech przypadkach. Sprawdzane są: każdy gol, każdy rzut karny i każda czerwona kartka. Faule i zagrania ręką poza polem karnym nie są brane pod uwagę, nawet jeśli rzuty wolne, które są za to błędnie dyktowane, kończą się zdobyciem bramki. Albo, jak w tym przypadku, dwiema bramkami" - informuje dziennik "Blick".
Urs Meier, były arbiter międzynarodowy, a obecnie ekspert do spraw sędziowskich, przyznał, że spotkanie Sankt Gallen z Basel obnażyło kolejne niedoskonałości systemu VAR. Szwajcar przyznał, że futbol powinien iść śladami siatkówki i tenisa, w której rywalizujące strony mogą w każdej chwili poprosić o tzw. challenge, czyli sprawdzenie spornej sytuacji.
- Warto zastanowić się, czy nie warto byłoby wykorzystać czegoś, co w innych dyscyplinach działa dobrze. Potrafię sobie wyobrazić sytuację, że każdy z trenerów miałby do dyspozycji dwie możliwości poproszenia o VAR na mecz. Gdyby okazało się, że challenge wzięty był słusznie z perspektywy zgłaszającego, szkoleniowiec nie traciłby możliwości poproszenia o wideoweryfikację. Gdyby jednak okazało się, że arbiter podjął poprawną decyzję, trenerowi zostawałaby tylko jedna możliwość sprawdzenia spornej sytuacji przez VAR - powiedział Meier w rozmowie z "Blickiem".
Zdaniem eksperta, VAR na żądanie nie wydłużyłby znacząco meczu. Tym bardziej, że w wielu przypadkach dyskusje zawodników i sztabów szkoleniowych z arbitrami po kontrowersyjnych - ich zdaniem - decyzjach trwają znacznie dłużej, niż zajęłoby sędziemu zweryfikowanie spornej sytuacji za pomocą wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl