Rosja domaga się pieniędzy od Formuły 1! "Wszyscy przyznają, że dług istnieje"
W 2021 roku odbył się ostatni wyścig Formuły 1 w Soczi. Rosja, rozpętując wojnę w Ukrainie, praktycznie pozbawiła się szans, aby organizować wyścigi w kolejnych latach. Teraz agresor domaga się zwrotu pieniędzy.
Wydarzenia z początku zeszłego roku mocno wstrząsnęły światem sportu. Choć Rosja jeszcze przez trzy kolejne lata miała organizować Grand Prix na torze w Soczi, kierownictwo F1 zdecydowało się na zerwanie umowy w wyniku wojny na wschodzie Europy.
ZOBACZ TAKŻE: Legenda ponownie w rajdówce. Zapisze się w historii narodowego klasyku
Rosjanie nie spodziewali się tak twardego stanowiska ze strony władz F1, zważywszy że dokonali oni opłaty licencyjnej za prawo do organizowania zawodów. Teraz Moskwa domaga się zwrotu pieniędzy. Aleksiej Titow, szef firmy Rosgonki, która była promotorem GP Rosji, w rozmowie z rosyjską agencją Tass zapowiedział, że państwo nie pozostawi tej sprawy bez wyjaśnienia.
- Nadal są nam dłużni pieniądze. Poprosiliśmy Formułę 1 o ich zwrot, ponieważ wyścig się nie odbył. Wszyscy tam przyznają, że dług istnieje, więc pod tym względem się nie spieramy. Technicznie jednak nie jest możliwe przelanie nam pieniędzy – powiedział Titow.
Koszt organizacji jednego wyścigu szacuje się na około 50 milionów dolarów. Rosja domaga się pieniędzy za cztery nieodbyte Grand Prix. Problem stanowią sankcje, którymi został objęty trzeci co do wielkości bank w kraju VTB, który był sponsorem tytularnym imprezy.
- Czy nadal mamy nadzieję na odzyskanie pieniędzy? Tak, zdecydowanie. To fundusze państwowe i nie boję się o nie domagać - zadeklarował Titow.
Szef Rosgonki podkreślił również, że Rosja nie tęskni za Formułą 1, a kraj sportowo zyskał na takim obrocie spraw. - Oni odeszli, a my otrzymaliśmy możliwość stworzenia własnych zawodów, z czego skorzystaliśmy. To tylko plus dla nas wszystkich - przyznał.
Przejdź na Polsatsport.pl