Szczere słowa Magdaleny Fręch po wygranej. "Dni treningowe były bardziej męczące od meczu"
- Dni treningowe były bardziej męczące od tego meczu - powiedziała Magdalena Fręch po awansie do drugiej rundy wielkoszlemowego French Open w Paryżu. W niedzielę polska tenisistka w zaledwie 47 minut pokonała rozstawioną z numerem 29. Chinkę Shuai Zhang 6:1, 6:1.
To był ekspresowy awans do drugiej rundy. Kiedy w innych rozpoczętych o godzinie 11.00 meczach zawodnicy na dobre się rozgrzali, 88. w światowym rankingu Fręch już cieszyła się ze zwycięstwa. Na wolne popołudnie nie może jednak liczyć.
ZOBACZ TAKŻE: Aryna Sabalenka nie dała szans Ukraince. Pewny awans w Roland Garros
- Jeszcze dziś mam zaplanowany trening. Codziennie byłam tu na kortach od rana do wieczora. Miałam po dwa treningi dziennie i te dni były bardziej męczące od tego meczu - oceniła.
W pierwszym secie Polka szybko objęła prowadzenie 3:0. Natomiast na wygranego przez Zhang gema na 1:3 Fręch odpowiedziała serią aż ośmiu wygranych gemów.
Odrobina emocji była dopiero przy stanie 5:0 w drugiej partii, gdy Fręch serwowała na zwycięstwo. Polka zmarnowała trzy piłki meczowe i niespodziewanie dała się przełamać. Chwilę później przypieczętowała jednak awans.
- Bardzo mnie cieszy, że byłam skoncentrowana i potrafiłam wykorzystać niedyspozycję przeciwniczki, bo wiem, że od jakiegoś czasu boryka się z problemami zdrowotnymi. Mimo wszystko to nie był łatwy mecz, bo trzeba było pilnować każdego punktu i nie dawać jej nadziei na odwrócenie losów spotkania. Na pewno dużo emocji mnie to kosztowało - przyznała Fręch.
25-letnia łodzianka po raz drugi w karierze wystąpi w drugiej rundzie French Open. Poprzednio udało jej się to w 2018 roku, gdy debiutowała na paryskich kortach.
- Nie da się ukryć, że turnieje wielkoszlemowe różnią się od innych. Ranga i prestiż są zdecydowanie większe. To zwycięstwo przybliża mnie do celów, które sobie stawiam. Na ten sezon głównym jest awans do najlepszej 50 rankingu - przyznała.
Rok temu początek turnieju torpedowały opady deszczu, teraz w Paryżu jest bardzo słonecznie i ciepło. Temperatura przekracza 25 stopni Celsjusza.
- Warunki panujące w tym roku zdecydowanie mi odpowiadają. Jest przyjemniej niż jakby były chmury i deszcz. To jest pogoda, która pozytywnie nastraja no i nie ma żadnych opóźnień w rozgrywaniu meczów. Wszystko się toczy odpowiednim rytmem - stwierdziła Fręch.
Kolejny mecz rozegra dopiero w środę. Jej kolejną rywalką będzie albo Rosjanka Kamilla Rachimowa (82. WTA), albo czeska kwalifikantka Sara Bejlek (182. WTA).
- Do środy na pewno będę trenowała, jednak dzień wolny też się przyda. Postawię na regeneracje i przygotowania do następnej rundy. O następnej rywalce jeszcze nie myślę, ale trener już pewnie tak - powiedziała.
Przejdź na Polsatsport.pl