Prezes Jastrzębskiego Węgla: Złoto kosztowało wiele stresu. Za rok mamy jasny cel
- Mamy się z czego cieszyć, bo za Jastrzębskim Węglem najlepszy sezon w historii. Wygraliśmy Superpuchar Polski, w Pucharze Polski byliśmy w finale, w Lidze Mistrzów też, no i zdobyliśmy złoto w polskiej lidze – mówi Adam Gorol, prezes Jastrzębskiego Węgla dodając, że nie bierze urlopu, bo już szykuje się na kolejny sezon, w którym chciałby powtórki, a nawet czegoś więcej.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Kiedy pomyślał pan, że to się może udać, że Jastrzębski Węgiel zostanie mistrzem Polski?
Adam Gorol, prezes Jastrzębskiego Węgla: Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Cały czas myślałem sobie, że jak wszyscy będą zdrowi, to stać nas na to, żeby o to złoto powalczyć. Po ostatnim sezonie dużo mówiło się o tym, że Jastrzębski Węgiel ma kompleks ZAKSY, ale ja się z tym nigdy nie zgadzałem.
Dlaczego?
Bo w przypadku takich zespołów, jak Jastrzębski Węgiel i ZAKSA o wyniku decydują niuanse, ale na pewno nie kompleks. Rok temu przegraliśmy przez to, że byliśmy zdziesiątkowani przez choroby i kontuzje. W dopiero co zakończonym sezonie też mieliśmy problem, bo wypadł nam Łukasz Wiśniewski, ale udało nam się tę pozycję zabezpieczyć.
I wygraliście ten finał w porywającym stylu.
A ja muszę przyznać, że jestem dumny z tego zespołu i z tego, jak ten finał wygrał. Styl był faktycznie imponujący. Te trzy mecze pokazały, że jesteśmy dobrze przygotowani na finisz ligi. Mentalnie i zdrowotnie.
Drużyna Jastrzębskiego Węgla w tym składzie osiągnęła swój Mount Everest?
W sporcie nigdy nie można powiedzieć, że nie da się lepiej i więcej. Obserwując ten zespół, mogę powiedzieć, że drużyna zrobiła w minionym sezonie to, czego wszyscy oczekiwaliśmy. Od ćwierćfinałów począwszy, prezentowaliśmy taki optymalny poziom.
Za rok ta drużyna jest w stanie po raz kolejny wejść na szczyt?
Ten zespół wciąż ma rezerwy. Uważam, że naszą grę da się jeszcze ulepszyć i poprawić.
To na pewno. W końcu finał Ligi Mistrzów przegraliście.
I to jest ten nasz niedosyt. Jak zaczynaliśmy te rozgrywki, to chcieliśmy być w finale. A jak już w tym finale się znaleźliśmy, to chcieliśmy wygrać. Dlatego jest ten niedosyt. Choć plamy nie daliśmy, bo jednak była równa walka z ZAKSĄ przez pięć setów. Różnica punktów była naprawdę niewielka. Uznajemy wyższość ZAKSY, ale jesteśmy dumni z tego, że się postawiliśmy.