Iga Świątek oceniła swój pierwszy mecz na Roland Garros. "Na początku byłam spięta"
- Na początku byłam spięta - przyznała Iga Świątek po awansie do 2. rundy wielkoszlemowego French Open. Polska tenisistka pierwszego seta z Hiszpanką Cristiną Bucsą wygrała 6:4, a drugiego już gładko 6:0.
Podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego do Paryża przyjechała po przykrym dla niej turnieju w Rzymie, gdzie w ćwierćfinale musiała skreczować z powodu kontuzji uda. Przed French Open Polka powiedziała, że jest już w pełni sił i wtorkowy mecz to potwierdził.
Początek był jednak trudny. Świątek myliła się równie często co 70. na liście WTA rywalka i obie zawodniczki miały problem z utrzymaniem własnego podania. Polka w pierwszej partii popełniła aż 15 niewymuszonych błędów. W efekcie do stanu 4:4 mecz był wyrównany. Kolejne dwa gemy padły jednak łupem Polki, która znalazła się w połowie drogi do drugiej rundy.
ZOBACZ TAKŻE: Iga Świątek w drugiej rundzie Roland Garros! Najpierw problemy, później koncert
- Na początku byłam spięta, a wiatr też nie ułatwiał zadania. Potrzebowałam czasu. To, że zrobiłam postęp w trakcie meczu jest dla mnie bardzo pozytywną informacją. Wiele razy grałam na tym korcie, ale te wietrzne warunki były inne niż zwykle. Cieszę się, że w drugim secie wyciągnęłam wnioski i zagrałam lepiej - powiedziała Świątek.
- Grałam kilka turniejów, w których bardzo łatwo dostosowywałam się do wiatru, na przykład w tym roku w Dausze, gdzie miałam wrażenie, że radzę sobie z wiatrem dużo lepiej niż rywalki. Myślę, że tu będzie tak samo, choć na stadionach jest inaczej. Wiatr na nich jest jednostronny i pod wiatr ma się wrażenie, jakby się miało mniej siły - dodała.
O tym jak dobrze Świątek się dostosowała świadczy to, że druga partia trwała zaledwie 22 minuty, a rywalka zdołała w niej wygrać zaledwie siedem piłek.
- Trener w zasadzie podał mi tylko jedną wskazówkę, ale przede wszystkim byłam skupiona na sobie i wiedziałam co mam zrobić, aby grać coraz lepiej. Nigdy nie jest łatwo w pierwszej rundzie, szczególnie w Wielkim Szlemie - zdradziła podopieczna Tomasza Wiktorowskiego.
To było drugie spotkanie tych zawodniczek i drugie zwycięstwo Świątek. Poprzednio pokonała Bucsę w 3. rundzie tegorocznego Australian Open.
Tenisistki wyszły na kort dopiero po godzinie 18 bo wcześniej ponadczterogodzinną batalię stoczyli Daniił Miedwiediew i Thiago Seyboth Wild. Rozstawiony z numerem 2. Rosjanin niespodziewanie przegrał ze 172. w światowym rankingu z brazylijskim kwalifikantem 6:7 (5-7), 7:6 (8-6), 6:2, 3:6, 4:6. Dla Polki oczekiwanie na mecz nie było jednak problemem.
- To nie był problem. Jest tutaj sporo miejsca, aby w spokoju oczekiwać na mecz. Zaszyłam się z książką w pokoju i w sumie robiłam to samo, jakbym była już po meczu, albo w ogóle nie grała. Najważniejsze to ograniczanie bodźców, aby zachować świeżość na mecz, mimo że robi się coraz później - wyjaśniła.
Spotkanie drugiej rundy Świątek rozegra w czwartek. Jej rywalką będzie 102. na liście WTA Amerykanka Claire Liu. Polka grała z nią wcześniej dwa razy i w obu spotkaniach była górą - w 2019 roku w drugiej rundzie kwalifikacji w Auckland oraz w marcu na otwarcie w Indian Wells. W tym drugim meczu Amerykanka zdołała wygrać tylko gema.
Przejdź na Polsatsport.pl