Fernando Santos ostro wziął się do pracy. Dyrektor Maciej Dorna o szkoleniu i wpływie selekcjonera. Odpiera zarzuty Kostyka

Fernando Santos ostro wziął się do pracy. Dyrektor Maciej Dorna o szkoleniu i wpływie selekcjonera. Odpiera zarzuty Kostyka
fot. Cyfrasport

Nazajutrz po meczu reprezentacji Polski do lat 17, która w półfinale ME przegrała z Niemcami 3-5, porozmawialiśmy z dyrektorem sportowym PZPN-u Marcinem Dorną, który odpowiada za szkolenie. Dyrektor Dorna odniósł się nie tylko do występu drużyny trenera Marcina Włodarskiego, ale także do zarzutów na temat braków w szkoleniu, jakie sformułowała na łamach Polsatsport.pl trener Przemysław Kostyk. Opowiedział też o zaangażowanie w szkolenie selekcjonera reprezentacji Polski Fernando Santosa.

Michał Białoński: Reprezentacja do lat 17 na ME wprawdzie uległa silniejszym fizycznie Niemcom, ale na całym turnieju pokazała, że Polak nie musi być skazany na grę z kontry i wybijanie piłki, tylko potrafi też grać ofensywnie, pomysłowo i z polotem. Jakie są pańskie wrażenia? 

 

Marcin Dorna, dyrektor sportowy PZPN-u: Mecz z Niemcami był bardzo emocjonujący, dwukrotnie byliśmy na prowadzeniu. Zdołaliśmy też wyrównać na 3-3. W końcówce spotkania faktycznie zadecydowały warunki fizyczne – centymetry i kilogramy. Jestem przekonany, że ten, kto oglądał ten mecz, dostrzegł wiele kombinacyjnych akcji w naszym wykonaniu, chęć gry proaktywnej, o której bardzo dużo mówimy, wywieranie presji na przeciwnika. To wzorzec godny naśladowania. Jeżeli będziemy stosować i akceptować taki sposób grania, to jestem przekonany, że doczekamy się wielu zawodników na wysokim poziomie, którzy zasilą seniorską piłkę.

 

ZOBACZ TAKŻE: Fortuna 1 Liga: Kto skomentuje mecze ostatniej kolejki?


Finalnie turniej ME był bardzo udanym czasem dla tej reprezentacji, a gra chłopaków jest dowodem zmian, które się w naszej piłce dokonują. Zdobyliśmy 16 bramek w pięciu meczach. Na tym etapie turnieju nikomu się to nie udało. Z pełną świadomością rozegrania piłki stworzyliśmy kilkanaście, o ile nie kilkadziesiąt kolejnych sytuacji bramkowych. Będziemy w towarzystwie Hiszpanii, Niemiec Francji i Anglii na MŚ do lat 17, co zdarzyło się po raz pierwszy w XXI wieku.

 

Pojawiają się opinie, że trener Marcin Włodarski powinien pracować z tym rocznikiem dłużej, prowadząc go także pod szyldem reprezentacji do lat 20. Co pan na to?

 

My nie podejmujemy decyzji na podstawie impulsu. Mamy strategię i plan, zgodnie z którym ta reprezentacja z trenerem Włodarskim weźmie udział w MŚ, które się odbędą od 10 listopada do 2 grudnia tego roku. Stawiamy na rozwiązania systemowe. Nie kierujemy się emocjami, czy wrażeniami. Do szkolenia, procesu selekcji i doboru trenerów podchodzimy bardzo pragmatycznie. Oczywiście będziemy analizować na bieżąco sytuację. Musimy porozmawiać z trenerami, żeby taki plan przedstawić im jako pierwszym wobec tego awansu.

 

Co zrobić, żeby z tego rocznika większa grupa przebiła się do seniorskiej piłki, zasiliła także reprezentację Polski? Pod pana wodzą 17-latkowie w 2012 r. zdobyli brązowe medale na ME, do pierwszej reprezentacji przebił się tylko Karol Linetty, ociera się o nią także Paweł Dawidowicz. W zawodowej piłce znaleźli sobie miejsce jeszcze Igor Łasicki, Patryk Stępiński i Miłosz Stępiński, ale wielu przepadło.

 

To dobre pytanie, bo oczywiście poza tym, że chcemy się cieszyć grą zawodników na poziomie reprezentacji młodzieżowych, w turniejach finałowych, które stanowią dobre środowisko rozwoju, to chcemy, by finalnie ów rozwój przyniósł owoce w postaci dostarczenia gotowych zawodników na potrzeby pierwszej reprezentacji. Wracając do mojej drużyny sprzed 11 lat, o której pan wspomniał, to na zgrupowaniach, m.in. przed Pucharem Syrenki, pojawiali się zawodnicy tacy jak Przemek Frankowski, który jest dziś etatowym reprezentantem Polski. Trudno oczekiwać, by z jednego rocznika większość piłkarzy z reprezentacji młodzieżowych trafiła do tej pierwszej. Taka jest siła statystyki. Wczoraj na Węgrzech mieliśmy bardzo konstruktywną rozmowę z trenerami o tym, jak ów rozwój piłkarzy może wyglądać, który z tych piłkarzy będzie miał swoje trudniejsze momenty. Zmiennych jest bardzo dużo.

 

W półfinale ME do lat 17 w 2012 graliśmy również z Niemcami. Bramkę strzelił Leon Goretzka, który trafił do pierwszej reprezentacji, ale ja pamiętam, że tam „dziewiątką” był Said Benkarit, o którym słuch zaginął. Nie rozwinął się tak, jak się na to zanosiło.

 

Trzeba głęboko szperać, żeby się dowiedzieć, że gra w Teutonii 1920  Ueberruhr, w Kreislidze, czyli odpowiedniku naszej A Klasy. To ósmy poziom w Niemczech.

 

Na drugim biegunie jest Joshua Kimmich, który z tego rocznika trafił do reprezentacji, choć w tej do lat 17 nie był. Co zrozumiałe, przełożenie z reprezentacji U17 na pierwszą jest mniejsze niż z tych U19 i U21. Co zrobić, żeby ci zawodnicy trafili do kadry? Uczestniczę teraz w kursie na dyrektora sportowego, jaki organizuje Polski Związek Piłki Nożnej. Wizytujemy wiele akademii klubów profesjonalnie zorganizowanych w Europie, zapraszamy gości do Polski. Bardzo podoba mi się taka retoryka, która jest absolutnie naturalna, ale warto się jej przyjrzeć: poza talentem zawodników, poza pracą, która jest niezbędna do rozwoju, jest jeszcze potrzeba szansa. Szansa na to, żeby pokazać swoje umiejętności. Zawodnikom należy się szansa, a oni swoją pracą muszą udowodnić, że na nią zasługują i będą się dalej rozwijać. Na spotkaniu z trenerami powiedziałem wczoraj takie zdanie, że rzeczywiście dla tych zawodników to jest dopiero początek drogi. Taki wspaniałe momenty, jak mecz z Niemcami, całe ME zostaną im w pamięci na długo, ale to nie może być zwieńczenie, tylko początek. Drzwi do zawodowej piłki są uchylone i teraz pora – dla nas wszystkich, żeby ułatwić zawodnikom ich szersze otwarcie. Natomiast oni sami muszą się postarać, żeby ten próg przejść.

 

Doskonalący umiejętności piłkarzy trener Przemysław Kostyk docenia wysiłki PZPN-u w kierunku ożywienia szkolenia w ramach akcji „Jedenastka przyszłości”, ale też alarmuje o też zatrważających brakach. Zdecydowana większość piłkarzy nigdy nie była uczona podstaw, takich jak sylwetka podczas strzału czy kierunkowego przyjęcia piłki, zasłanianie ciałem piłki. Czy PZPN nie mógłby coś wskórać w tej dziedzinie, np. zatrudnić demonstratorów, którzy takie elementy prezentowaliby w klubach i akademiach?

 

To ciekawe wątki. Po pierwsze, z trenerem Kostykiem miałem przyjemność współpracować na samym początku mojej pracy w federacji. Prowadził jeden z roczników i zawsze miał ciekawe spostrzeżenia. Myślę sobie, że temat edukacji trenerów jest bardzo istotny i my rolę i rangę tej edukacji dostrzegamy już od dłuższego czasu. Trenerów nam przybywa, to grupa zawodowa, która się bardzo dynamicznie rozwija i na pewno dzisiaj edukacja młodych zawodników stoi na wyższym poziomie. Jestem o tym przekonany, widzimy to także po grupach, które mamy w Szkole Trenerów PZPN w Białej Podlaskiej, na kursach UEFA Pro, UEFA Elite, czy wszelkich innych. Przypomnę, że mocno postawiliśmy na edukację trenerów w ostatnim czasie. Mamy pięć specjalistycznych kursów, bo trzeba pamiętać o tym, że ekosystem piłkarski to nie tylko trenerzy, ale też skauci, trenerzy bramkarzy, analitycy, trenerzy przygotowania motorycznego. Na koniec dnia są ludzie, którzy tym procesem zarządzają, czyli dyrektorzy akademii i dyrektorzy sportowi klubów, którzy mają moc, aby podejmować kompetentne decyzje odnośnie dedykowania dobrych trenerów do określonej grupy zawodników.

 

Od dłuższego czasu też, w projektach Talent Pro i Future Pro, nasi trenerzy, a współpracuje ich z nami kilkudziesięciu, ponad 20 jest na etacie PZPN-u, jeżdżą do klubów i wspomagają proces szkolenia. Ale żeby to było powszechne, to wszyscy wspólnie wiemy, że edukacja trenerów musi być na jak najwyższym poziomie. Natomiast perfekcja nie jest możliwa w każdym przypadku. W każdej grupie zawodowej znajdą się ludzie mniej i bardziej kompetentni. Natomiast zawsze możliwa jest poprawa, więc robimy wszystko, żeby grupa trenerów była jak najlepiej przygotowana i żeby jak najlepiej pracowała.

 

Trener Kostyk był w sztabie Marka Papszuna, gdy Raków wywalczył awans do 1. Ligi i zapewnia, że prezentacja i nauka podstaw strzału, przyjęcia kierunkowego, zasłonięcia piłki nie są wcale aż tak bardzo czasochłonne. Wystarczy 15 minut na całą rundę i konsekwentne wymaganie stosowania. Zasłanianie się brakiem czasu trudno obronić. Przez braki w tych podstawach przyjeżdżają do nas Hiszpanie z drugiej i trzeciej ligi i podbijają Ekstraklasę, brylują na tle naszych piłkarzy nawet przyjęciem piłki do przodu, a nie tendencją wycofywania do bramkarza, pozornie bezpieczną grą.

 

Jeżeli przenalizuje się wnikliwie proces uczenia się, to dojdzie do wniosku, że 15 minut ćwiczeń na całą rundę, to nie jest właściwa droga. To wymaga znacznie większej regularności. Pokazanie takich umiejętności, zaimplementowanie modelu technicznego wymaga dziesiątków ćwiczeń. One muszą być zawarte w kompleksowym procesie pracy szkoleniowej, żeby zawodnik miał pełen repertuar umiejętności. Długo można by wymieniać: by był dobrze przygotowany pod względem motorycznym, był skoordynowany, poruszał się dobrze pod względem techniki ruchu, żeby był dobrze przygotowany pod względem mentalnym. Nastawiony pozytywnie, optymistycznie, ofensywnie. Żeby chciał ryzykować, chciał grać do przodu. Jest takie fajne powiedzenie, kalka językowa z Anglii, używana w szkoleniu: learning by doing. Dzieci uczą się przez wykonywanie. Żeby one mogły podejmować próby, trener musi je akceptować. Jeżeli zawodnicy grają dobrze jeden na jednego, to muszą te próby podejmować. One nigdy nie będą w stu procentach skuteczne, pojawią się błędy i trener musi to akceptować.

Ten proces jest bardziej złożony niż tylko jedno krótkie zwrócenie uwagi na dany element. Uważam, że mamy dzisiaj, nie twierdzę, że sto procent, ale coraz więcej trenerów, którzy są tego procesu świadomi.

 

Fernando Santos komplementuje pana i twierdzi, że szkolenie w PZPN-ie jest ułożone na światowym poziomie, w niczym nie odbiega od tego, co dzieje się w Portugalii. Na czym w praktyce polega jego udział w szkoleniu, skoro wiadomo, że oczkiem w głowie jest pierwsza reprezentacja i awans z nią na ME?

 

Współpraca z trenerem Santosem jest naprawdę znakomita, bardzo inspirująca. Na samym początku trener chciał poznać wszystkich trenerów reprezentacji młodzieżowych, zapoznać się z ich sposobem myślenia, harmonogramem akcji szkoleniowych. Niech przejawem tego zainteresowani będzie fakt, że zanim reprezentacja do lat 17 dotarła do półfinału ME na Węgrzech, to trener Santos oglądał ją w Siedlcach, w meczu kontrolnym przeciwko drugoligowej Pogoni. To przejaw zainteresowania nie tylko w blasku wielkiego turnieju, ale też w codziennej pracy.

 

Selekcjoner bardzo żywo interesuje się tym, co się dzieje w zespołach młodzieżowych i jakie są losy ich zawodników. Myślę, że będzie to bardzo ciekawy dla nas zbiór spostrzeżeń tak wybitnego trenera, który przyglądał się rozwojowi wielu młodych piłkarzy w federacji Portugalii i federacji Grecji. Tym bardziej myślę należy być utwierdzonym w przekonaniu, że kierunek, który obraliśmy jest dobry, skoro trener Santos go tak bardzo chwali. Będziemy dalej ciężko i sumiennie pracować, cały czas szukając inspiracji. Uważam, że współpraca z Fernando Santosem to bardzo dobry czas dla naszej piłki.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Czechy - Gruzja. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie