Kamil Wałęga: Mecz ze Słowacją będzie miał dla mnie dodatkową wymowę
- Pochodze ze sportowej rodziny. Bratem mojej Mamy jest Ryszard Staniek, olimpijczyk z Barcelony i były reprezentant Polski w piłce nożnej. Hokejem zainteresował mnie mój tata, który grał amatorsko i zabierał mnie na treningi i tam złapałem tego "bakcyla" - mówi 22-letni napastnik reprezentacji Polski w hokeju na lodzie, a od nowego sezonu zawodnik mistrza Czech - HC Ocelari Trzyniec, Kamil Wałęga.
Grzegorz Michalewski: Gratuluję awansu do Elity, w dodatku wywalczonego w tak przekonującym stylu. Dla Ciebie wynik osiągnięty w Nottingham był dużym zaskoczeniem?
ZOBACZ TAKŻE: Łotwa świętuje historyczny sukces hokejowej reprezentacji! Ważna decyzja parlamentu
Kamil Wałęga: Może zaskoczenie nie będzie tutaj dobrym słowem, bo jechaliśmy na ten turniej żeby awansować i przecież ten cel zrealizowaliśmy. Wolałbym raczej powiedzieć, że wszyscy czuliśmy ogromną radość, bo dokonaliśmy tego w naprawdę bardzo dobrym stylu. Przed wyjazdem na ten turniej deklarowaliśmy walkę o awans i to nie były tylko puste słowa, bo naprawdę byliśmy do tego zadania bardzo dobrze przygotowani. Mieliśmy bardzo dobre mecze kontrolne, w dodatku z mocnymi rywalami i właśnie dobra gra w tych spotkaniach utwierdziła nas w tym, że możemy tego dokonać.
Który z tych meczów podczas tego turnieju był dla Ciebie kluczowy?
Bez dwóch zdań była nim konfrontacja z gospodarzami, czyli Wielką Brytanią. W pewnym momencie przegrywaliśmy 1:3, ale podnieśliśmy się i doprowadziliśmy do wyrównania, a nawet mogliśmy to spotkanie wygrać. Ostatecznie przegraliśmy po dogrywce, a ja w tym spotkaniu strzeliłem gola i zaliczyłem asystę. Dla nas to był "złoty" punkt, który w późniejszych meczach miał naprawdę bardzo duże znaczenie. Zupełnie inny wymiar miał ostatnie spotkanie z Rumunią. Było trochę nerwowo na początku, ale później uspokoiliśmy naszą grę i odnieśliśmy przekonywujące zwycięstwo, które zapewniło nam awans. Przed ostatnimi dwoma meczami na tym turnieju nie musieliśmy już czekać na rozstrzygnięcia w tych spotkaniach, tylko byliśmy już pewni gry w Elicie.
Co było siłą tego zespołu?
Kolektyw, dobra atmosfera i cel jaki mieliśmy do zrealizowania. Wszyscy doskonale wiedzieliśmy jakie mamy zadania i w jakim celu pojechaliśmy na ten turniej. Byliśmy dobrze przygotowani do realizacji tych postanowień. Nie było widać czy ktoś ma dwadzieścia czy trzydzieści sześć lat. Wszyscy byliśmy jednością i to było doskonale widać na lodzie.
Wstępnie znamy już naszych rywali z którymi przyjdzie nam zmierzyć się za rok w Czechach. Trafiliśmy do jednej grupy razem z reprezentacją Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Łotwy, Szwecji, Słowacji, Kazachstanu i Francji. Pierwotnie mieliśmy grać z Kanadą, którą ostatecznie zastąpili Amerykanie, ale i tak mamy bardzo trudnych przeciwników.
Na tym poziomie nie ma łatwych rywali. To my jedziemy tam jako beniaminek i naszym celem będzie utrzymanie się w Elicie. Dla nas to obojętne czy zagramy z USA czy Kanadą, bo obie ekipy to zespoły, które swój skład opierają na zawodnikach grających w lidze NHL. Zresztą Kanadyjczycy na tych mistrzostwach zdobyli złoto, a Amerykanie zakończyli zmagania na czwartym miejscu. Nie da się ukryć, że fajnie będzie się zmierzyć z takim zespołem. Niemcy i Łotysze tegoroczne mistrzostwa zakończyli na podium, a potencjału Szwedów chyba nikomu nie trzeba przybliżać. Najbardziej cieszę się, że zagramy ze Słowacją, bo ten mecz będzie miał dla mnie dodatkową wymowę ze względu na to, że dwa ostatnie sezony grałem właśnie w tamtejszej ekstralidze w barwach Liptowskiego Mikulasza.
Jak Twoi klubowi koledzy przyjęli ten nasz awans do Elity oraz fakt, że Słowacja będzie naszym grupowym rywalem podczas przyszłorocznego turnieju w Czechach.
Gratulowali nam awansu i wreszcie mogli się przekonać, że potrafimy grać w hokeja. Wcześniej śmiali się, że gramy z Meksykiem, bo tak naprawdę nie wiedzieli na którym poziomie gramy. Zresztą jeszcze dwa lata temu graliśmy na trzecim poziomie, więc byliśmy dla nich trochę egzotycznym hokejowo krajem. Na szczęście teraz to się wszystko zmieniło.
Trafiliśmy do grupy, która swoje mecze będzie rozgrywała w Ostrawie, zamiast. To dla nas jest chyba dobra informacja?
Wiadomo, że Praga to piękne miasto, ale Ostrawa jest położona tuż za naszą granicą, więc polscy kibice będą mieli bardzo blisko, aby przyjeżdżać tutaj na nasze mecze w Elicie. Dla nas to też jest dobre rozwiązanie, bo będziemy mogli liczyć na dużo większe wsparcie naszych kibiców, a to jest naprawdę bardzo ważne. Przekonaliśmy się o tym w podczas turnieju w Nottingham, gdy praktycznie na każdym meczu mieliśmy doping polskich fanów. Wierzę, że w Ostrawie to będzie nasz ogromny atut.
W hokejowej Elicie zagramy po 22 latach przerwy. Nie odkryję Ameryki jeżeli powiem, że za rok w Czechach naszym priorytetem będzie utrzymanie się wśród najlepszych. A jak Ty podchodzisz do tego turnieju?
To prawda, że jako beniaminek będziemy przede wszystkim chcieli zapewnić sobie bezpieczne utrzymanie. Będziemy chcieli zagrać jak najlepiej w każdym meczu. Zdajemy sobie sprawę, że każdy rywal będzie od nas mocniejszy, jeden mniej, a drugi bardziej. Ważne będzie przygotowanie kondycyjne do tego turnieju oraz regeneracja, bo teraz zagramy aż siedem meczów w bardzo krótkim czasie.
Ten rok jest dla Ciebie wyjątkowy nie tylko ze względu na awans do Elity wywalczony z reprezentacją Polski, ale również na poziomie klubowym. Od przyszłego sezonu będziesz zawodnikiem aktualnego mistrza Czech - HC Ocelari Trzyniec. Nie da się ukryć, że to ogromny przeskok. Kiedy pojawiło się zainteresowanie ze strony "Stalowników"?
Pierwsze zapytania pojawiło się już po skończonym dla mnie sezonie na Słowacji, a przed rozpoczęciem zgrupowania kadry przed mistrzostwami świata w Wielkiej Brytanii. Dostałem informacje, że zespół z Trzyńca jest zainteresowany moją osobą, a potem dosyć szybko udało się dojść do porozumienia i podpisałem z nimi kontrakt.
Zespół Ocelari można nazwać "polskim" klubem nie tylko z racji bliskiego położenia tuż za naszą granicą, ale przede wszystkim dlatego, że w ekipie "Stalowników" występowało wielu naszych zawodników. Aron Chmielewski grał tutaj przez dziewięć ostatnich lat, zdobywając z tym zespołem cztery tytuły mistrzowskie. Chmielewski od następnego sezonu będzie zawodnikiem HC Olomouc. Dwa lata temu poprzez farmerski zespół HC Frydek-Mistek próbowali "przebić się" do Ocelari zarowno Bartosz Ciura jak i Filip Komorski, a jeszcze w zeszłym sezonie grał tutaj także Alan Łyszczarczyk. Rozmawiałeś z nimi o ofercie jaką złożyli Ci działacze z Trzyńca?
Tak, i to z każdym z nich i wszyscy tylko potwierdzili moje przypuszczenia, że jest to klub z najwyższej półki. Zdaję sobie sprawę, że czeka mnie walka o miejsce w składzie pierwszego zespołu, ale jestem na nią gotowy. Zapewne będę również występował też w ich zespole zespole farmerskim, który gra w drugiej lidze, ale taką samą drogę przebył każdy z nich, włącznie z Aronem. Dołożę wszelkich starań, aby załapać się do gry w pierwszym zespole. Wiem, że Ocelari zagra również w Lidze Mistrzów, więc to będzie dla mnie także taka dodatkowa motywacja, aby zagrać w tych rozgrywkach.
Twoim nowym kolegą w ekipie Ocelari został także Villiam Cacho, który zagrał w kadrze Słowacji na ostatnich mistrzostwach świata. Słowakom w tym roku nie udało się zakwalifikować do ćwierćfinału, choć mieli ku temu szanse. W ostatniej serii meczów grupowych rzutem na taśmę wyprzedzili ich Łotysze, którzy ten turniej zakończyli zdobyciem historycznego brązowego medalu. W kadrze Słowaków wprawdzie nie było nikogo z Twojego dotychczasowego klubu, ale zapewne kilku zawodników znałeś z rywalizacji w rozgrywkach ligowych?
Z kilkoma z nich rywalizowałem przez te dwa lata w meczach ligi słowackiej, więc nie do końca byli dla mnie anonimowi, choćby wspomniany Villiam Cacho. Przed rozpoczęciem sezonu trenował z nami w Liptowskim Mikulaszu także napastnik Simon Nemec, który w zeszłym roku został wybrany przez New Jersey Devils z drugim numerem w drafcie ligi NHL i przygotowywał się z nami do wyjazdu za ocean.
Nie rozważałeś też takiej opcji, aby pozostać na kolejny sezon w Liptowskim Mikulaszu?
Kontrakt miałem podpisany na rok z opcją przedłużenia o kolejny. Do 15 marca miałem dać znać czy chcę dalej grać w Liptowskim Mikulaszu. Miałem klauzulę, że mogę odejść, ale pod warunkiem, że będzie to silniejsza liga oraz nie mogłem popisać nowej umowy z żadnym innym klubem grającym w słowackiej Ekstralidze. Trzyniec spełniał te wszystkie kryteria, więc bez przeszkód mogłem tam odejść.
W zakończonym sezonie ligi słowackiej zabrakło wam niewiele aby awansować do fazy play-off...
I to bardzo niewiele, bo zaledwie.... jednego gola. W ostatnim meczu sezonu zasadniczego musieliśmy wygrać z Nitrą różnicą dwóch bramek. Wygraliśmy tylko 1:0 i niestety nie zdołaliśmy się zakwalifikować do play-offów. Szkoda, bo była na to naprawdę duża szansa.
Przez ostatnie dwa lata grałeś w lidze słowackiej. Jak oceniasz ten czas spędzony w Liptowskim Mikulaszu?
Na pewno oceniam go bardzo dobrze i jestem zadowolony, że zdecydowałem się na ten krok. Trafiłem do bardzo mocnej ligi w której mogłem rywalizować z naprawdę silnymi drużynami i wysokiej klasy zawodnikami. Nie ma co ukrywać, ale ten wyjazd pozwolił mi się rozwinąć i ukształtował mnie jako zawodnika. Żałuję tylko, że nie udało nam się w zeszłym sezonie awansowwać do play-offów, bo szansa na to była naprawdę ogromna.
Jesteś młodym zawodnikiem, ale masz już za sobą kilka sezonów rozegranych w Polsce i na Słowacji. Z którymi zawodnikami grało Ci się najlepiej?
W Liptowskim Mikulaszu trenerzy ustawiali mnie w jednym ataku razem z 36-letnim Lukasem Handlovskym i 38-letnim Martinem Kriską. Obaj to gracze o wielkim doświadczeniu i bardzo dużo zyskałem mając ich w jednej linii. W Jastrzębiu, zresztą od najmłodszych lat, grałem w jednym ataku z Jankiem Sołtysem i Dominikiem Pasiem, więc przez te wszystkie lata nauczyliśmy się grać ze sobą niemal na pamięć.
Grasz na pozycji środkowego napastnika. Jakie są Twoje najmocniejsze strony?
Uważam że szybkość na lodzie oraz technika. Do tego też można dołożyć całkiem niezły przegląd sytuacji.
Który moment w karierze był dla Ciebie przełomowym. Takim, który potwierdził że gra w hokeja to był dla Ciebie najlepszy możliwy wybór.
Wydaje mi się, że to było zdobycie historycznego mistrzostwa Polski z JKH Jastrzębie. Zresztą cały ten sezon 2020/21 w naszym wykonaniu był wyjątkowy. Najpierw zdobyliśmy Superpuchar, potem wywalczyliśmy Puchar Polski, a na koniec zdobyliśmy pierwsze w historii jastrzębskiego hokeja mistrzostwo kraju. Sukces był tym większy, że nasz skład opierał się w dużej mierze na młodych zawodnikach, którzy w większości byli wychowankami Jastrzębia. Właśnie tym składem sięgnęliśmy po potrójną koronę, a dodatkowo w kolejnym sezonie - choć już beze mnie - zespół zagrał w Lidze Mistrzów.
Po tak udanym sezonie w Jastrzębiu zdecydowałeś się na przenosiny do ligi słowackiej...
Tak, chciałem spróbować czegoś nowego i skonfrontować swoje umiejętności w dużo mocniejszych rozgrywkach. Pomógł mi w tym trener Robert Kalaber, z którym zdobyliśmy te wszystkie trofea w zespole JKH Jastrzębie. Wystawił mi dobre rekomendacje, które pomogły mi w podpisaniu kontraktu w Liptowskim Mikulaszu.
Dlaczego zdecydowałeś się na hokej na lodzie. Pytam, bo oferta sportowa w Jastrzębiu-Zdroju jest przecież duża. Siatkarze mają na swoim koncie tytuły mistrzowskie, niedawno przegrali z ZAKSĄ w finale Ligi Mistrzów. Jeszcze niedawno piłkarze GKS-u grali w pierwszej lidze, a w mieście mocne tradycje ma również sekcja pięściarska.
Mieszkam w Zebrzydowicach, a więc nieopodal Jastrzębia-Zdroju. Pochodze ze sportowej rodziny. Bratem mojej Mamy jest Ryszard Staniek, olimpijczyk z Barcelony i były reprezentant Polski w piłce nożnej. Hokejem zainteresował mnie mój tata, który grał amatorsko i zabierał mnie na treningi i tam złapałem tego "bakcyla". Moim pierwszym trenerem w grupie naboru był Jacek Dywan. Od razu chciałem grać w ataku i w latach późniejszych zostałem ustawiony na pozycji środkowego napastnika.
Masz jakieś pozahokejowe zainteresowania?
Tak. W wolnych chwilach lubię wędkować, choć teraz już w nieco mniejszym wymiarze niż to miało miejsce w latach wcześniejszych, gdy byłem zrzeszony w kole łowieckim w rodzinnych Zebrzydowicach. Mój rekord to 65-centymetrowy Amur. Niestety, teraz łowię już tylko typowo rekreacyjnie. Jest to dla mnie taka doskonała forma relaksu i odpoczynku od hokeja.
Ten rok jest dla Ciebie wyjątkowy. Z reprezentacją awansowałeś do Elity, podpisałeś kontrakt z mistrzem Czech. I zapewne to nie jest koniec. Jakie masz marzenia?
Chciałbym zagrać z reprezentacją dobry turniej w przyszłorocznych mistrzostwach świata Elity i zapewnić sobie utrzymanie na tym poziomie tych rozgrywek. A w Trzyńcu chciałbym sobie wywalczyć pewne miejsce w składzie i zagrać swój najlepszy sezon zarówno w reprezentacji jak i drużynie klubowej. Dołożę wszelkich starań, aby te marzenia zrealizować, a później będę sobie stawiał kolejne wyzwania.
Mistrzostwa świata Elity w hokeju na lodzie odbędą się w Czechach w dniach 10-26 maja 2024 roku. Transmisje na żywo na sportowych kanałach Telewizji Polsat.
Przejdź na Polsatsport.pl