Iga Świątek po wygranej bez straty gema. "Taki wynik może rozleniwić"
- Taki wynik może rozleniwić - przyznała Iga Świątek, która w zaledwie 51 minut wygrała z Chinką Xinyu Wang 6:0, 6:0 w trzeciej rundzie i awansowała do 1/8 finału wielkoszlemowego turnieju tenisowego French Open w Paryżu.
Najwyżej rozstawiona Świątek broni tytułu wywalczonego rok temu. Na kortach im. Rolanda Garrosa najlepsza była także w 2020 roku. Na otwarcie tegorocznej edycji wygrała z Hiszpanką Cristiną Bucsą 6:4, 6:0, a w 2. rundzie w takim samym stosunku pokonała Amerykankę Claire Liu.
ZOBACZ TAKŻE: Wielka rywalka Igi Świątek wycofała się z Roland Garros!
W poprzednich meczach podopieczna trenera Tomasz Wiktorowskiego potrzebowała nieco czasu, aby przyzwyczaić się do wietrznych warunków czy stylu gry rywalki. W efekcie pierwsze sety były do pewnego momentu wyrównane, a później Świątek nie zostawiała rywalkom złudzeń.
- W pierwszym meczu na pewno byłam trochę zestresowana i początkowo nieco odeszłam od taktyki. Priorytetem było też dostosować się do warunków, a dziś czułam je trochę lepiej. Dzięki temu zagrałam solidniej, podejmowałam mądre decyzje i grałam zgodnie z taktyką nakreśloną przez trenera - powiedziała Świątek na konferencji prasowej.
Mądre decyzje to bardzo delikatne określenie, bo tym razem 22-latka z Raszyna od początku po prostu dominowała na korcie. W dodatku, choć nie widać tego po wyniku, to w drugim secie i tym razem potrafiła jeszcze poprawić swoją grę.
W czterech pierwszych gemach drugiej partii Wang zdołała wygrać tylko jedną piłkę. Ostatecznie Świątek potrzebowała zaledwie 51 minut, aby awansować do 1/8 finału.
- Zawsze staram się być ostrożna po takich meczach. Patrząc na wynik można się rozleniwić, a tak naprawdę żadnego meczu nie wygrywa się łatwo. Staram się oczywiście czerpać pewność siebie z dobrze rozegranych spotkań. Nie można jednak budować oczekiwań na podstawie samego wyniku, choć czasem to jest jedyna rzecz, która zostaje w pamięci - przyznała Świątek.
W mediach społecznościowych fani wyliczają Świątek kolejne sety wygrane do zera i mówią, że "piekarnia Polki znów działa pełną parą". W żargonie tenisowym bowiem sety do zera to bajgle, a do jednego - paluszki chlebowe. Tenisistka ma na to jednak inne spojrzenie.
- Nie zwracam uwagi na takie komentarze. Wiem, że ludzie robią je, bo są zabawne, ale z mojej perspektywy ważny jest szacunek dla rywalek. Kibice nie wiedzą, co dzieje się za kulisami, co mogło mieć wpływ na postawę zawodnika. Nie chcę więc mówić o piekarni, niech piszą o tym na Twitterze - podkreśliła.
Jej kolejną rywalką będzie Kanadyjka Bianca Andreescu albo Ukrainka Łesia Curenko. Z obiema ma bilans 2-0.
- Z Curenko grałam niedawno w Rzymie (Świątek wygrała 6:2, 6:0 - PAP) i z tego meczu przede wszystkim wyciągnę wnioski, choć na tym korcie na pewno będzie się grało nieco inaczej. Z Biancą znamy się od juniorów, więc znam jej styl i wiem trochę, czego się po niej spodziewać. Jest wszechstronna, walczy do końca i na pewno będzie ciężko - scharakteryzowała tenisistki Świątek.
Mecz 1/8 finału liderka światowego rankingu rozegra w poniedziałek.
Wydarzeniem soboty, oprócz świetnego występu Świątek, była też decyzja rozstawionej z numerem czwartym Jeleny Rybakiny o wycofaniu się z turnieju. Kazaszka, z którą Polka mogła zmierzyć się w półfinale, zmaga się z infekcją wirusową.
- Nie znałam powodu jej wycofania się. Wiem, że wyszła rano na trening, a potem zrezygnowała, o czym dowiedziałam się od trenera. Nie znam więc szczegółów jej sytuacji - skomentowała Świątek.
Przejdź na Polsatsport.pl