Ferrari powraca po 50 latach na tor w Le Mans
Legendarna marka sportu samochodowego Ferrari po 50 latach powraca w najbliższy weekend na tor w Le Mans, zgłaszając dwa czerwone bolidy do słynnego 24-godzinnego wyścigu. Tegoroczna edycja imprezy jest jubileuszową - setną w historii.
Ostatnie zwycięstwo Ferrari na francuskim torze Circuit de la Sarthe w Le Mans miało miejsce w 1965 roku, kiedy to bolid spod znaku czarnego konia triumfował w ówczesnej kategorii Prototypy. Rok później zwyciężył Ford, co zostało uwiecznione przez Hollywood w filmie "Le Mans 66" wyprodukowanym wiele lat później, w 2019 roku.
ZOBACZ TAKŻE: Max Verstappen znów bezkonkurencyjny. Holender wygrał GP Hiszpanii
Po kolejnej porażce z Matrą w 1973 roku, włoska marka postanowiła poświęcić się wyłącznie Formule 1, głównie pod naciskiem Nikiego Laudy, jej ówczesnego lidera. Prywatne zespoły wystawiały następnie Ferrari, często z powodzeniem, w kategorii GT, jednak nie mogą się one pochwalić zwycięstwem w klasyfikacji generalnej.
Dwa Ferrari 499P zgłoszone przez fabrykę w tym sezonie będą bronić czerwonych barw firmy z Maranello w wyścigu 24 godziny w Le Mans, będącym czwartą rundą WEC (World Endurance Championship). Ferrari zajmuje obecnie drugie miejsce w klasyfikacji mistrzostw, za Toyotą a przed Porsche.
W legendarnym wyścigu wystartuje w barwach zespołu WRT Robert Kubica. Polski kierowca i jego partnerzy rywalizować będą w kategorii LMP2. Pierwsze testy (3 i 4 czerwca) nie były zbyt udane dla WRT, który tracił ponad dwie sekundy na okrążeniu do najszybszych w kategorii. Pełni optymizmu są za to szefowie Ferrari, bowiem właśnie bolidy tej marki były najszybsze zarówno w sobotę, jak i niedzielę w "królewskiej" kategorii Hypercar.
Przejdź na Polsatsport.pl