"Łatwo podziwiać, trudno pokochać". Brytyjskie media o Manchesterze City przed finałem LM
Piłkarze Manchesteru City są o krok od potrójnej korony, która będzie nawet lepsza niż ta Manchesteru United z 1999 r., ale triumf jest tak przewidywalny, że nie budzi większych emocji, a poza tym będą go obciążać zarzuty finansowego dopingu - piszą w piątek "Daily Telegraph" i "The Guardian".
"Jeśli istnieje jeden fundamentalny kontrast między tą wszystko podbijającą drużyną City a klasą Manchesteru United z 1999 roku, to jest nim brak zagrożenia. W europejskiej kampanii United było wiele przypadków, w których można było wyczuć odpływającą chwałę - nie tylko w samym finale Ligi Mistrzów, w którym przegrywali przez 85 minut (...) Dla City historią jest jego miażdżąca siła, przez którą bliźniacze olbrzymy Bayern Monachium i Real Madryt zostały po prostu rozjechane" - zauważa w komentarzu "Daily Telegraph" przed sobotnim starciem z Interem Mediolan o Puchar Europy.
ZOBACZ TAKŻE: Media dumne z Interu bez względu na wynik finału LM. "To nie będzie porażka włoskiej piłki"
Wskazuje, że choć fani Manchesteru City w oczywisty sposób cieszą się z drogi, jaką przeszedł ich klub w ciągu 24 lat - z wygranego po karnych barażu o awans do Championship do prawdopodobnego triumfu w Champions League - to poza Etihad Stadium otrzymuje się wobec tego klubu ambiwalencja granicząca z pogardą.
"Po części problem tkwi w 115 domniemanych nieprawidłowościach finansowych, z których wszystkie są energicznie kwestionowane przez klub, ale wciąż dają jego krytykom powód do umieszczania gwiazdki obok każdego triumfu. A jednak wątpliwości sięgają głębiej. Jednym z pytań jest to, czy City, mogące być szóstym klubem z Anglii, który zdobędzie główną nagrodę w Europie, może być w ogóle z przekonaniem nazwany angielskim" - pisze gazeta i wskazuje, że nie chodzi tylko o zawodników z różnych krajów, ale też hiszpańsko-włoski sztab i pieniądze z Abu Zabi.
"Uznanie dla potrójnej korony powinno wykraczać poza tradycyjne granice klubowej lojalności. Tak było w przypadku Fergusona, który zaledwie dwa tygodnie później otrzymał tytuł szlachecki. Tak było w przypadku Davida Beckhama, który w konsekwencji stał się narodową ikoną, a także w przypadku rodzimych talentów, jak Paul Scholes i Gary Neville. W jakiś sposób moment ten wydawał się bardziej "made in England" niż koronacja czekająca na zespół gwiazd Guardioli" - zauważa "Daily Telegraph".
Gazeta, zastrzegając, że nikt nie może mieć wątpliwości co do piękna futbolu w wykonaniu City, stawia pytanie, czy wzbudza on prawdziwą pasję poza kibicami klubu i czy zasługuje, by traktować go jako coś więcej niż gloryfikowany eksperyment naukowy?
"Zagadka ta jest być może najlepiej zobrazowana przez Erlinga Haalanda, środkowego napastnika o tak nieprawdopodobnej perfekcji, że można się zastanawiać, czy pod tą spokojną powierzchownością nie czają się obwody elektroniczne. Można nawet powiedzieć, że jest to gracz stworzony na podobieństwo City, które łatwo podziwiać, ale trudno pokochać" - podsumowuje.
Na podobne kwestie zwraca uwagę też komentator "Guardiana", wskazując, że nawet w czasach, gdy Liverpool był najlepszym klubem w Anglii, jego dominacja nie była tak wyraźna i tak przewidywalna jak teraz Manchesteru City. Zauważa też, że Manchester City po raz piąty w ciągu sześciu lat zdobył mistrzostwo kraju, a w ciągu tych sześciu sezonów wygrał niewiarygodne 76 proc. meczów ligowych.
"Tak, każdy z graczy City jest fenomenalnie utalentowany. Tak, jako zespół grają absolutnie piękny futbol kalibru, którego nie mogłem sobie wyobrazić w latach 70., kiedy patrzyłem, jak mało finezyjny środkowy obrońca Villi Ken McNaught po raz kolejny robił wrzutkę. Ale jak to się stało? Jednym słowem: pieniądze. W 2008 roku klub został kupiony przez fundusz private equity należący do rodziny królewskiej z Abu Zabi. Następnie wydali oni swoje niemal nieograniczone petrofundusze na pozyskanie wielu najlepszych zawodników na świecie, a także najlepszego trenera" - pisze.
"Po tym, jak udało im się uczynić Premier League tak nudnie przewidywalną, rozszerzenie tego dławiącego uścisku na Europę poprzez pokonanie Interu w sobotę nie byłoby czymś, co należałoby świętować. I to jeszcze zanim przejdziemy do ponad 100 zarzutów finansowego dopingu wniesionych przeciwko klubowi przez Premier League na początku tego roku, którym głośno zaprzeczają. Dopóki ten ogromny znak zapytania wisi nad tym, czy nie osiągnęli swojej dominującej pozycję poprzez faktyczne oszukiwanie, dlaczego jakikolwiek neutralny kibic miałby chcieć, aby prosperowali jeszcze lepiej?" - pyta "The Guardian".
Początek finału w Stambule o godz. 21. Transmisja meczu Manchester City - Inter Mediolan i przedmeczowe studio od godz. 20:00 w Polsacie i od 18:00 w Polsacie Sport Premium 1.
Przejdź na Polsatsport.pl