Ma dobrą radę dla Interu Mediolan. Tylko tak mogą zatrzymać Man City i Haalanda

Ma dobrą radę dla Interu Mediolan. Tylko tak mogą zatrzymać Man City i Haalanda
fot. PAP/EPA
Erling Haaland

Manchester City dwa lata temu przegrał finał Ligi Mistrzów, ale teraz Anglicy mają Erlinga Haalanda. – On robi różnicę. Dzięki niemu ta drużyna jest lepsza od tej, która grała w finale dwa lata temu. Manchester jest faworytem, ma potrójną koronę na wyciągnięcie ręki, ale Włosi wierzą w to, że nie będą oglądali trzeciej porażki swojej drużyny w finale europejskiego pucharu – przyznaje Piotr Czachowski, były zawodnik reprezentacji Polski i ligi włoskiej.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Manchester City jest w zgodnej opinii ekspertów faworytem finału Ligi Mistrzów. Czy pan jako miłośnik włoskiej piłki chciałby to zakwestionować?


Piotr Czachowski, były reprezentant Polski i piłkarz Serie A: Muszę się zgodzić z ekspertami. Patrząc na to, jak grają piłkarze Guardioli muszę przyznać rację bukmacherom i znawcom. Manchester City jest faworytem, ii ma potrójną koronę na wyciągnięcie ręki. Wygrany finał ładnie by spiął całą pracę Guardioli w tym klubie.


To gdzie w tym wszystkim miejsce dla Interu?


Podejrzewam, że Inter będzie się próbował przeciwstawić temu, co będą chcieli zrobić Anglicy.

 

A są w stanie to zrobić?


Inter w Lidze Mistrzów to inna drużyna niż ta, która gra w Serie A. Inter w pucharze potrafi nie tracić bramek, potrafi być jednością, walczyć na każdy metrze kwadratowym o piłkę i blokować wolne przestrzenie. To ostatnie jest szczególnie ważne, bo Haaland, jak zostawi się mu trochę wolnego miejsca, potrafi to wykorzystać. A już sama jego siła fizyczna może wyrządzić włoskiej obronie wiele szkód, więc lepiej nie ryzykować.


Włosi na pewno o tym wiedzą.


Na pewno. I na pewno mają jakieś swoje włoskie pomysły na to, żeby dać sobie szansę. W dwóch dotychczasowych finałach to nie wypaliło, bo Roma z Fiorentiną przegrały swoje mecze. Romy szkoda, a Fiorentina, choć częściej miała piłkę przy nodze, przegrała zasłużenie. Inter, jak już sobie powiedzieliśmy, faworytem nie jest, a zatem możemy mieć trzeci przegrany włoski finał. Jeśli jednak Manchester City zagra tak, jak w wygranym finale Pucharu Anglii z Manchesterem United, to widzę szansę dla Interu.


A co Inter może dołożyć od siebie, żeby wygrać?


Musi mieć silną motywację i ducha w zespole. Jednostki muszą zagrać dla drużyny, bo Manchesterowi można się przeciwstawić tylko siłą kolektywu. Myślę też sobie, że ważny będzie kontratak. Inter może postraszyć rywala, żeby ten nie czuł się zbyt pewnie. Do tego trzeba by dołożyć jakiś niski lub średni pressing i to może przynieść owoce trenerowi Inzaghiemu. Inter na pewno musi zagrać defensywnie, więc powinien też się nastawić na przechwyty. Ważne będzie to, żeby po przechwycie dobrze i szybko zagrać piłkę do tych, co będą zarządzać atakiem. Barella i Calhanoglu, to będzie ta dwójka, od której będzie sporo zależeć.


A wyżej?


Lukaku lub Dżeko. Nie wiem, czym Inter będzie chciał zaskoczyć rywala. Lukaku złapał mistrzowską formę i chyba przewyższa Bośniaka. Trener ma jednak do Dżeko zaufanie, więc może być tak, że dostanie on godzinę, a potem wejdzie ten belgijski tygrys i postara się rozbić defensywę City. Ja bym postawił na Lukaku od początku.


Zasadniczo Inter w tym finale to spore zaskoczenie.


Bardzo duże. Menadżer Giuseppe Marrota na pewno marzył o czymś wielkim, ale chyba nie sądził, że to będzie aż tyle. To jest jednak miły ból głowy, bo za tym idzie duża kasa, a tej włoskim klubom brakuje. Poza tym mówimy o zaskoczeniu, a ja bym dodał, że to także zasłużona nagroda za mecz z Barceloną na Camp Nou. Za tamto 3:3, za zwycięski remis, który dał im awans do fazy pucharowej. To wtedy podopieczni Inzaghiego złapali formę i poszli w górę. No a teraz włoska prasa pisze, że dobrze byłoby pójść w ślady Mourinho.


To znaczy?


Powtórzyć jego sukces sprzed 13 lat i wygrać finał Ligi Mistrzów. Naprawdę. Na szybko przejrzałem włoską prasę i oni już tam łączą fakty, porównując choćby szkoleniowców. Piszą, że Mourinho miał wtedy 47 lat, że Inzaghi też ma teraz tyle. Wyliczyli, że obaj panowie mają na liczniku 108 meczów z Interem. Włosi lubią takie porównania, przerzucają się nimi. Z tego rodzi się optymizm. Fakty są jednak takie, że Inzaghi chcąc wygrać, będzie musiał postawić autobus i dołożyć wszystko to, o czym wcześniej mówiłem.


Włosi uwielbiają jednak grać defensywnie. Obrona bramki w ich wykonaniu, to jest sztuka. Można się w tym graniu zakochać.


To prawda. I na pewno to zobaczymy, bo w ciemno można założyć, że Manchester City będzie chciał grać piłką. Guardiola po latach w Barcelonie tiki-takę ma we krwi. Dlatego, jak powiedziałem, Inter musi się nastawić na średni lub niski pressing i czekać na szansę. I nawet jak się nie doczeka, ale dotrwa do dogrywki, a potem do karnych, to będzie sukces. City jest faworytem, ale z upływem czasu jego piłkarze będą coraz bardziej poirytowani. Oby tylko Anglikom nie wyszedł taki mecz, jak ten z Realem. Mówiłem, że taki jak z Manchesterem United w Pucharze Anglii byłby dla Interu ok, ale powtórka z Realem to już niekoniecznie. Bo to była klasa sama w sobie. Na Wyspach mówią nawet, że drugiego takiego meczu Manchester City już nie zagra. Bo to było super.


Można założyć, że Włosi takiego super meczu nie zagrali, więc wszystko przed nimi.


Inni mają pieniądze, a Włosi mają pomysły. Jest taka piękna reklama z Cannavaro, Capello i hasłem „calcio is back”. Rozmawiałem z kolegą z Verony. Brazylijczykiem, który ma włoskie obywatelstwo. On uważa, że Inter pokazał wszystko, na co go stać. Po dwóch przegranych finałach Romy i Fiorentiny teraz jest ten najtrudniejszy moment dla włoskiego calcio. Ja bym jednak nie wykluczał, że Inter wejdzie na wyżyny i postawi się bardziej, niż nam się wydaje. Dla takiego zawodnika jak Dżeko, dla tego 37-latka, to ostatni taki mecz. On da z siebie więcej, ale nie tylko on. Lukaku będzie się chciał odegrać na Guardioli, bo jak był w Chelsea i grał przeciwko Bayernowi prowadzonemu przez Guardiolę, to nie strzelił karnego.


Manchester grał w finale Ligi Mistrzów dwa lata temu i przegrał. Czym się różni ten Manchester od tamtego? Czy to Haaland robi różnicę?


Jego osoba wiele zmienia i zdecydowanie robi różnicę, czyni drużynę Manchesteru lepszą od tamtej. Oni mają wiele indywidualności, ale Haaland jest egzekutorem, wykonawcą. Natomiast lokomotywą pozostaje niezmiennie de Bruyne. Poza indywidualnościami trzeba też koniecznie powiedzieć to, że Manchester z każdym meczem staje się drużyną lepszą. Lepsza niż kiedyś jest u nich gra bez piłki. Guardiola do tego dążył. Bo, żeby grać tiki-takę, to musi być ruch bez piłki. Tylko wtedy można swobodnie operować na boisku. Dodam, że po przegranym dwa lata temu finale zawodnicy Manchesteru mają w głowie jedno: wygrać i powetować sobie tamtą stratę.


A piłkarze Interu co mają w głowie?


Entuzjazm. Jak wylatywali do Stambułu, to kibice i media wlali w ich serca wiele otuchy. To na pewno na swój sposób pomoże. Teraz tylko trener Inzaghi musi rozwikłać dwie kadrowe zagadki i do roboty. Inter w lidze zrobił tyle, ile mógł, czyli wywalczył miejsce w czwórce, a w Stambule gra o coś ekstra.


To trzymamy kciuki za Włochów?


Trzymamy za teoretycznie słabszego, choć łatwo nie będzie.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie