Jakub Błaszczykowski zaskoczył Ilkaya Gundogana. "Myślałem, że skończył karierę"

Jakub Błaszczykowski zaskoczył Ilkaya Gundogana. "Myślałem, że skończył karierę"
fot. PAP, Cyfrasport
Kuba Błaszczykowski zaskoczył Gundogana. "Myślałem, że skończył karierę"

Podobnie jak przekreślony przez Legię Robert Lewandowski, Kuba Błaszczykowski jest wyrzutem sumienia polskiego skautingu. Przez niedoskonałość tego systemu na wody zawodowej piłki wypłynął dopiero jako 19-latek, by przejść do historii jako jeden z najlepszych skrzydłowych Biało-Czerwonych, zawsze gotów do poświęceń. Kuba pożegnał się z reprezentacją, ale nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, jeśli chodzi o występy w Wiśle Kraków.

Ząb czasu, a zwłaszcza kontuzje nadgryzły poważnie Kubę Błaszczykowskiego. Do tego stopnia, że będąc w czystej sytuacji, połknął go obrońca Niemców. Gdyby szybkość nie zawiodła, Kuba mógł swoje 16 minut pożegnania z kadrą zakończyć bramką i asystą, bo przecież niewiele brakowało, by jego prostopadłe zagranie trafiło do Roberta Lewandowskiego.

 

ZOBACZ TAKŻE: Były reprezentant wbija szpilkę! "Jedyny pozytyw to pożegnanie Błaszczykowskiego"

 

- Myślałem, że Kuba już dawno skończył karierę. To zaszczyt, że przypadkowo mogłem uczestniczyć w jego pożegnaniu. Po kwadransie schodził bardzo zmęczony, a przecież zawsze słynął z energii i intensywności do samego końca meczu – powiedział kanałowi "Łączy nas piłka" Ilkay Gundongan, który był w Warszawie, ale po finale Ligi Mistrzów został oszczędzony, więc przeciw Polsce nie zagrał.

Kuba Błaszczykowski zaczynał w reprezentacji U19 Andrzeja Zamilskiego

Kuba miał ledwie 15 lat, traumę tragicznej śmierci matki na jego oczach i marzenia o podboju piłkarskiego świata, gdy internat Górnika Zabrze okazał się środowiskiem dla niego nieznośnym. Choć bliscy, na czele z mentorem i wujkiem Jerzym Brzęczkiem go wspierali, porzucił piłkę na kilka miesięcy. Dał się namówić na udział w turnieju juniorów w Łodzi, skąd wrócił z tytułem najlepszego piłkarza. Tak wrócił do treningów. Andrzej Zamiliski powoływał go do reprezentacji Polski do lat 19, ale pełnił tam bardziej rolę zapchajdziury niż lidera. Mówiło się, że większy talent mają Łukasz Piszczek, Sławomir Peszko, czy Marcin Smoliński, których poznał na zgrupowaniach tejże kadry. Na jego korzyść nie przemawiał fakt, że grał w czwartoligowym KS Częstochowa, podczas gdy "Peszkin" miał za sobą dwa sezony i bramkę w ekstraklasowej Wiśle Płock, a i "Piszczu" przebił się z Gwarka Zabrze do Zagłębia Lubin.

Decydujący telefon do przyjaciela. Brzęczek wybiera numer Mielcarskiego

Kuba musiał czekać. W Lechu go nie chcieli. Traf sprawił, że największy przyjaciel wujka Jurka – Grzegorz Mielcarski został dyrektorem sportowym Wisły Kraków. Po telefonie od Brzęczka Mielcarski zapytał trenera Wernera Liczki, czy zechciałby się przyjrzeć młodemu chłopakowi z KS Częstochowa. Liczka wyraził zgodę, choć po jednym treningu drużyna ruszała na obóz do Cypru. Liczka postanowił zaryzykować i zabrać Kubę. Tak zaczęła się piękna przygoda, która w reprezentacyjnym ujęciu swój finisz miała w piątek na PGE Narodowym, gdy po raz drugi w historii pokonaliśmy Niemców. Werner Liczka to kolejny Czech, który ma wkład w odkrycie wielkiego polskiego talentu. 11 lat wcześniej jego rodak Pavel Mikeska postawił w skokach na Adama Małysza, w którego wówczas mało kto wierzył.

 

Co ciekawe, Mielcarski, który pomógł w zaangażowaniu Kuby w Wiśle, uczestniczył w jego pożegnaniu jako asystent Fernando Santosa.

Błaszczykowski dowiódł, że warto oceniać także charakter piłkarzy

Kuba to żywy dowód na to, że przy ocenianiu piłkarzy warto spoglądać nie tylko na ich parametry fizyczne, ale też na to, co mają w sercu. Na charakter i determinację, dzięki którym pokonują gorsze przeszkody niż nieraz najlepiej wyszkoleni zawodnicy pokolenia ciepłej wody z kranu.

 

Reprezentacja do lat 19 z Kubą w składzie przegrała na ME w 2004 r. 1:4, ale do pierwszej kadry Andrzej Zamilski przygotował jakże ważne trio Łukasz Fabiański – Łukasz Piszczek – Kuba Błaszczykowski, które dzielnie uzupełniał Sławomir Peszko. A przecież dziesięć meczów w kadrze zaliczył także Piotr Celeban.

 

U Hiszpanów jednorazowy incydent w dorosłej reprezentacji zaliczył Borja Valero, a na trzech spotkaniach przygodę z kadrą zakończył Ruben de la Red. 12 meczów dla Hiszpanii rozegrał Roberto Soldado, który strzela jeszcze bramki dla Levante w LaLiga 2. Natomiast wkład rocznika 1985 w rozwój seniorskiej reprezentacji w Polsce był o niebo większy, w sporej mierze dzięki Kubie.

 

109 występów w reprezentacji daje mu zaszczytne drugie miejsce na liście wszech czasów. Gdyby nie plaga kontuzji, miałby tych meczów około 30 więcej i byłby rekordzistą. Ale też urazy nie brały się z niczego, tylko z jego stylu gry. Kuba nie kalkulował, tylko walczył na całego, mijał po dwóch rywali, by stworzyć przewagę liczebną swej drużynie. I za to ludzie go kochają.

 

Pełne poświęcenie dla zespołu przejawiło się także w wyprawie Kuby na jeden z wyjazdowych meczów kadry, na który dotarł, choć miał nogę w gipsie. Uznał, że kapitan nie opuszcza szatni nawet w takim stanie.

Sztafeta pokoleń – Skóraś za Błaszczykowskiego

Na Narodowym za Kubę wszedł młodszy o 15 lat Michał Skóraś, który wspólnie z jeszcze młodszym Jakubem Kamińskim, a także Nicolą Zalewskim i Przemysławem Frankowskim mają nam zabezpieczyć skrzydła na lata. W Kamińskiego Błaszczykowski wierzył od dawna. – On sobie poradzi w Bundeslidze. Ma dobrą mentalność, jest pracowity – powiedział mi Kuba w styczniu ubiegłego roku, na pół roku przed przejściem Kamińskiego z Lecha do Wolfsburga. Dziś, gdy Kamiński w pierwszym sezonie w Niemczech rozegrał 33 spotkania, w których strzelił pięć bramek, a przy trzech asystował, widzimy, że nie potrzebował czasu na adaptację. To lepsze wejście niż Błaszczykowskiego, który w pierwszym roku w Borussii Dortmund, w sezonie 2007/2008, rozegrał 27 spotkań, strzelił jedną bramkę, a cztery kolejne wypracował. Już wtedy Kuba walczył ze skutkami kontuzji.

Gol Błaszczykowskiego w meczu z Rosją sięgający daleko poza sport

Jakub Błaszczykowski nie zawodził. Zaskoczył wszystkich podczas Euro 2016. Po słabym sezonie we Florencji, gdzie Paulo Sousa nie stawiał na niego zupełnie, został bodaj najlepszym naszym piłkarzem na ME, który przeżył swój dramat pod postacią zmarnowanego karnego w ćwierćfinale z Portugalią. Droga do półfinału zdawała się stać otworem. Dla mnie najważniejszą jego bramką była ta, która uchroniła nas od porażki z Rosją podczas Euro 2012. W kontekście wydarzeń z Mostu Poniatowskiego, ciekawe, kto wpadł na pomysł, by dać Rosjanom zgodę na oficjalny przemarsz z okazji Dnia Rosji - ten gol miał wymiar sięgający daleko poza sport.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie