Jerzy Janowicz: Jak na pierwszą taką imprezę, wyszło całkiem fajnie
- Jak na pierwszą tak poważną imprezę, to myślę, że wyszło całkiem fajnie – powiedział Jerzy Janowicz po przegranym ćwierćfinale Igrzysk Europejskich w padlu. W mikście występował z Aleksandrą Rosolską.
Janowicz, znany w kraju z rywalizacji w tenisie i m.in. dotarcia do półfinału wielkoszlemowego Wimbledonu w 2013 roku, oraz Rosolska byli ostatnimi z Polaków, którzy pozostali w rywalizacji. Pozostałe pary zostały wyeliminowane w czwartek.
ZOBACZ TAKŻE: Złoty medal Ewy Swobody na Igrzyskach Europejskich!
Polski mikst w ćwierćfinale mierzył się z hiszpańskim duetem Araceli Marią Martinez i Davidem Galą, z którym przegrali 0:2 (3:6, 5:7).
- Bardzo mi zależało na zwycięstwie, bo jestem ambitnym człowiekiem, ale też zdaję sobie sprawę z tego, jakie są teraz moje możliwości. Nie od razu Rzym zbudowano, bawię się padlem dopiero od kilku miesięcy, tak naprawdę dopiero od lipca będę stawiał pierwsze kroki w padlu wyczynowym. Jak na pierwszą tak poważną imprezę, to myślę, że wyszło całkiem fajnie – ocenił występ 32-latek z Łodzi.
Trapiony kontuzjami zawodnik oficjalnie co prawda nie zakończył jeszcze kariery tenisowej, jednak po występie w Igrzyskach Europejskich przyznał, że teraz zamierza skupić się na nowej dyscyplinie, która jest bardziej przystępna pod względem fizycznym.
- Pierwszy raz miałem styczność z padlem na przełomie 2016 i 2017 roku, kiedy byłem kontuzjowany i nie nadawałem się do gry w tenisa. Padel fizycznie jest mniej obciążający. Wróciłem do tego sportu w listopadzie zeszłego roku – powiedział Janowicz.
Zaznaczył, że musi się jeszcze przyłożyć, by wejść na najwyższy poziom w nowej dyscyplinie.
- Technika padlowa znacznie różni się od tenisowej, stosuje się inne rotacje. Trudna jest geometria kortu, nauczenie się, jak się odbija, czego się szuka, a co się omija. Jeszcze trochę pracy mnie czeka – dodał.
Zwrócił też uwagę, że jego warunki fizyczne znacząco różnią się od tych, którymi dysponuje większość zawodników.
- Typowi padliści mają 25 cm albo 30 cm mniej ode mnie. Nigdy nie będę typowym padlistą – uśmiechnął się Janowicz.
Polski mikst w trakcie ćwierćfinału mógł liczyć nie tylko na wsparcie pozostałych kadrowiczów, ale także byłej kolarki górskiej Mai Włoszczowskiej czy reprezentantów innych krajów. Janowicz podkreślił, że całe środowisko padla jest pozytywne i będzie to jedna z rzeczy, które zapamięta najlepiej ze swoich pierwszych Igrzysk Europejskich.
- Najbardziej zapamiętam to, że nie udało nam się dojść do półfinału, ale cała impreza była pozytywna. Wygraliśmy kilka meczów, w tym z holenderską ekipą, która jest bardzo mocna. Odzew środowiska, że powinienem pójść tą drogą, bo mam na to papiery – to też jest bardzo pozytywne – stwierdził polski zawodnik.
Przejdź na Polsatsport.pl