Aryna Sabalenka doprowadzona do płaczu. "Krzyczał, że zrzucam bomby na Ukrainę"
Białoruska tenisistka Aryna Sabalenka przyznała w rozmowie z "L'Equipe", że bardzo trudno rywalizuje jej się na kortach, gdy raz po raz zasypywana jest pytaniami o wojnę na Ukrainie lub spotyka się w związku z nią z jawną wrogością kibiców, rywalek i ich sztabów.
Wiceliderka rankingu WTA zdradziła, że największy ból sprawiło jej zachowanie trenera jednej z ukraińskich tenisistek, który doprowadził ją do płaczu.
ZOBACZ TAKŻE: Aryna Sabalenka zabrała głos na temat wojny i Aleksandra Łukaszenki
- Miałam sytuację, że trener zawodniczki z Ukrainy podszedł do mnie i powiedział, śmiejąc mi się w twarz, że cieszy się z mojej porażki. Poszłam do biura WTA, a on szedł za mną i krzyczał, że zrzucam bomby na Ukrainę. Rozpłakałam się jak dziecko. Nie mogłam mówić - wspomina Białorusinka.
Sabalenka podkreśliła, że jest przeciwniczką wojny, ale jako sportowiec nie ma żadnego wpływu na to, co dzieje się w światowej polityce.
- Nie popieram wojny, ale co ja mogę zrobić? Mam krzyczeć podczas meczów: "Nie dla wojny"? Gdybym mogła to wszystko zatrzymać, zrobiłabym to. Nie chcę, żeby łączono sport z polityką. Jestem tylko 25-letnią tenisistką i pozwólcie mi nią być. Gdybym chciała być politykiem, nie byłoby mnie na kortach - podkreśliła druga rakieta świata.
Białorusinka odpadła ostatnio sensacyjnie z turnieju WTA w Berlinie, przegrywając już w 1/8 finału z Rosjanką Weroniką Kudiermietową 2:6, 6:7 (2-7).
Przejdź na Polsatsport.pl