Podważany trener, czyli dlaczego Fernando Santos nie pobudza wyobraźni

Podważany trener, czyli dlaczego Fernando Santos nie pobudza wyobraźni
fot. Cyfrasport
Fernando Santos

Prezes PZPN Cezary Kulesza, szukając przed kilkoma miesiącami selekcjonera, który mógłby ukoić gniew kibiców po mundialu, wywołany marnym stylem i aferą premiową na mundialu, wybrał najlepiej jak mógł. Mocno szarpnął kasą federacji, postawił na eleganckiego zagranicznego trenera z wielkim nazwiskiem i potężnymi osiągnięciami. Praktycznie zminimalizował ryzyko do zera. Nigdy kogoś takiego nie mieliśmy w tej roli.

Kilka miesięcy później Fernando Santos zaczyna być podważany, już wylądował na dywaniku u prezesa, gdzie rozmowa wcale nie była sielankowa. Co bardziej krewcy kibice czy publicyści przesądzają, że nic z tej współpracy nie będzie a mecze wrześniowe z Wyspami Owczymi i Albanią mają być dla trenera także walką o zachowanie posady. Czy słusznie w tak krótkim czasie zredukowaliśmy nadzieję wobec kogoś, kto przecież całym bardzo długim już sportowym życiem zapracował na swoją naprawdę znaczącą pozycję?

 

ZOBACZ TAKŻE: Fernando Santos na dywaniku. Jacek Gmoch uderza w PZPN! "To zakłóca współpracę"

 

Po pierwsze nie ma wyników. Po trzech kolejkach w najsłabszej grupie eliminacji wyprzedzają nas Czesi, Albańczycy i Mołdawianie. I nie jest to efekt jakiejś pojedynczej wpadki, która zawsze może się zdarzyć, ale ciągu meczów, w których przez kilkadziesiąt minut praktycznie nas nie ma. Nie istniejemy. Tak jak na początku starcia w Pradze z Czechami czy w drugiej połowie w Kiszyniowie z Mołdawią (z Albanią wygraliśmy, ale po mękach, bardzo szczęśliwie).

 

Mało tego, trener w takich momentach jest bezradny. Nie jest w stanie wstrząsnąć zespołem. Nie dokonuje trafnych zmian. Kiedy paliło się w Kiszyniowie, wprowadził na boisko Karola Linettego, zawodnika, którego największym mankamentem jest brak charakteru walczaka. Po zmianie Arkadiusza Milika nie było już możliwości wymiany kolejnego napastnika, bo... Santos powołał jedynie trzech. Nie wiedzieć czemu zrezygnował z Dawida Kownackiego czy Krzysztofa Piątka, nie dostrzegł też nikogo innego godnego nominacji.

 

A zatem najgorszy start w historii eliminacji i największy blamaż w pojedynczym meczu (Polska nigdy nie przegrała z niżej notowanym zespołem niż Mołdawia) to oczywiście wina przede wszystkim zawodników, ale także trenera, który marnie zarządza zespołem. Tych niedoróbek po prostu nie da się nie zauważyć.

 

Po drugie, istnieją coraz większe wątpliwości, czy trener ma naprawdę dobre rozeznanie w kwestiach personalnych i czy dobrze przygotował się do zająć pochylając się nad charakterem i specyfiką polskich zawodników. Świadczyć może o tym jego wypowiedź zaraz po meczu w Kiszyniowie, kiedy powiedział, że nie wie co się stało, nie wie o co chodzi i nigdy czegoś takiego nie widział. Jak zauważył w rozmowie dla Polsatsport.pl Włodzimierz Lubański, chyba wypadałoby, aby ktoś taki wiedział co się dzieje na działce przez niego uprawianej.

 

Wygląda na to, że Santos, korzystając z podpowiedzi swoich portugalskich współpracowników, którzy śledzą pewnie ligi zagraniczne, powołał po prostu aktualnie wyróżniających się polskich zawodników i tyle. Dobrał zupełnie przyzwoity skład, w teorii ciekawie ich ustawił i... zdziwił się, że w ten sposób nie można ugrać nawet remisu z tak przeciętnym rywalem. Nie brał pod uwagę mentalności, zlekceważył wpływ liderów mentalnych, których lekką ręką pominął. Nie twierdzę, że nie miał prawa pozbywać się graczy już przecież zaawansowanych wiekowo i w sumie po to także został zatrudniony, aby tę zmianę pokoleniową płynnie przeprowadzić.

 

Powinien jednak brać pod uwagę kwestię przywództwa. Być może liczył, że teraz wszyscy skupią się wokół kapitana Roberta Lewandowskiego i on wieku 35 lat stanie się prawdziwym wodzem. Ale jeśli tak, to znaczy, że i w tej kwestii miał kiepskie rozeznanie i mało wiedział o swoich najlepszych zawodnikach.

 

Po trzecie, coraz większy jest rozdźwięk pomiędzy tym co Portugalczyk zapowiadał, a tym co widzimy. Pamiętamy jak mówił na pierwszej konferencji prasowej, że już czuje się Polakiem. To oczywiście była efektowana przenośnia, puszczenie oka do kibiców i pracodawcy, ale zapewne chciał przez to przekazać, że wczuje się w nasz klimat, specyfikę, postara się nas poznać i zrozumieć. Mówił, że będzie tu mieszkać, obserwować, wyciągać wnioski i postara się nawet mieć wpływ na kierunki w szkoleniu młodzieży. Choć od razu pachniało to socjotechniką i chęcią postawienia się w kontrapunkcie do swojego rodaka Paulo Sousy, który potraktował Polskę jak bankomat i zwiał, ale Santos apetytu jednak narobił. Bo biła od niego pewna szlachetność...

 

Niestety, Santosa w naszej przestrzeni publicznej praktycznie nie ma, na meczach ligowych czy pucharowych pojawia się od wielkiego dzwonu. Podczas zgrupowań reprezentacji jest niedostępny, na konferencjach prasowych dziwi się pytaniom i zżyma na kiepskie tłumaczenie z portugalskiego. Wywiadów raczej nie udziela, a już uda się go dopaść „na kilka słów”, to sprawia wrażenie obrażonego. Tak naprawdę nie wiemy co myśli, jak chce grać, w jakim kierunku zmierza jego drużyna, a bardzo byśmy chcieli i wydaje się, że jest nam to winien. Co więcej, słychać z wewnątrz kadry, że niezbyt chętnie rozmawia z zawodnikami.

 

Być może taki jest jego styl, stosuje to co sprawdzało się w Portugalii, co doprowadziło go do mistrzostwa Europy. Może wtedy też nie wydzwaniał do Ronaldo, Rui Patricio, Pepe czy Ricardo Quaresmy. Być może też bywał obrażony czy nie widział potrzeby udzielania się w mediach. Tyle, że wtedy to pięknie działało, a teraz w tym miejscu i w tych okolicznościach nie działa.

 

I w tym jest właśnie sedno, które prawdopodobnie zdefiniuje dalszą część polskiej przygody Fernando Santosa. Okaże się czy nasz selekcjoner jest elastyczny, czy potrafi zareagować na ten bolesny cios, jaki niewątpliwie spotkał go w Polsce po pierwszych miesiącach pracy.

 

Można sobie przecież wyobrazić, że jednak dźwigamy się z tego dołka, po Kiszyniowie wygrywamy już wszystkie mecze, idziemy jak burza (pozostały nam dwa starcia z Wyspami Owczymi, Albania na wyjeździe oraz Mołdawia i Czechy u siebie) i żywimy się nadzieją, że na Euro w Niemczech w przyszłym roku przynajmniej wyjdziemy z grupy...

 

Pan trener Ferdynand musi jednak tę wyobraźnię jakoś pobudzić.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie