Znany trener o Idze Świątek. "Zmieniła się. Efekty widać"

Dariusz OstafińskiTenis
Znany trener o Idze Świątek. "Zmieniła się. Efekty widać"
fot. PAP
Iga Świątek

3 lipca startuje Wimbledon, tenisowy turniej zaliczany do zawodów Wielkiego Szlema. O najstarszym i najbardziej prestiżowym turnieju rozmawiamy z byłym zawodnikiem i trenerem Maciejem Synówką, który mówi o powrocie Rosjan i Białorusinów, szansach Igi Świątek, nadziejach związanych ze startem Magdaleny Fręch i obawach dotyczących Huberta Hurkacza.

Dariusz Ostafiński: Rosjanie i Białorusini wracają do Wimbledonu. Pan ma z tym jakiś problem?


Maciej Synówka: Osobiście uważam, że nie powinno się mieszać sportu z polityką. Sport powinien być ponadto. Powinien jednoczyć. Poza tym ta reakcja polityczna na świecie powinna być bardziej jednolita, silniejsza. Jakby na samym początku działań wojennych okazało się, że zawodnicy z Rosji i Białorusi nie grają, to może miałoby to jakiś większy odzew. Tak jednak się nie stało. Dodam coś jeszcze, bo znam tych zawodników i zawodniczki i wiem, że oni nie utożsamiają się z polityką i działaniami kraju, które reprezentują.


Andrzej Person przypomniał mi słowa Mandeli, który stwierdził, że apartheid z RPA zniknął dzięki temu, że nie dopuszczano sportowców z tego kraju do startu w imprezach sportowych i było to konsekwentne działanie.


Nelson Mandela sam też zrobił coś fenomenalnego. Zjednoczył kraj poprzez rugby, czyli sport zdominowany przez białą społeczność. Rugby było symbolem apartheidu i głębokich podziałów rasowych, ale Mandela właśnie do tego sportu się odwołał, a w 1995 roku, w finale Pucharu Świata wzniósł puchar wspólnie z kapitanem drużyny. To była symboliczna i bardzo ważna chwila.


To, co w tej sytuacji zrobić ze sportowcami z Rosji i Białorusi. Co pan by zrobił?

 

Nigdy nie chciałbym się znaleźć w sytuacji, w której decyduję kto może, a kto nie może wystąpić w danej imprezie. I to pomimo tego, że dość dużo wiem na temat tego, co dzieje się w Ukrainie i mam tam kolegów. Dostaję od nich sms-y, rozmawiamy. Bardzo uderzyła mnie historia trenera Łesi Curenko. Powiedział mi, że trzy tygodnie zajęło mu, zanim udało mu się żonę w ciąży i mamę wywieźć za granicę, a dokładnie do Wiednia. Napisał mi, że tam jego bliskim pomaga jeden z trenerów tenisa, a on unika nabojów, jeżdżąc wiele kilometrów, żeby zobaczyć się z rodzicami. Dla mnie to wszystko brzmiało bardzo dziwnie, bo ja szykowałem się do wyjścia na kort, na trening, a on tam na wojnie.

 

Chyba każdemu normalnemu człowiekowi trudno to zrozumieć.

 

I ja też nie rozumiem tego, że tak bardzo się różnimy.

 

Jakiego zachowania sportowców z Rosji i Białorusi się pan spodziewa?

 

Mam nadzieję, że ci sportowcy, którzy ostatecznie wezmą udział w Wimbledonie, wykorzystają tę okazję, by zrobić coś, co zapadnie nam w pamięci.

 

Dotąd jednak tego nie robili. Raczej dystansowali się od wojny, opowiadali, że to nie ich sprawa, że oni są tylko sportowcy. Nie bardzo wierzę w to, by teraz miało się to zmienić.

 

Też mam takie wrażenie.

 

Zostawmy politykę i porozmawiajmy o Idze Świątek. Co zmieniło się od ubiegłorocznego Wimbledonu? Czy Świątek zyskała coś, co pozwoli jej w tym roku błysnąć?

 

Ona sama się zmieniła. W kwestii zarządzania czasem i energią. Rok temu okres przed był dla niej bardzo intensywny. Wówczas nie miała prawa się przygotować, nie miała na to czasu. Teraz, bogatsza o tamte doświadczenia, zachowała się inaczej. I efekty widać. Choć oczywiście nie wiem, jak bardzo jej trudny trzysetowy pojedynek z Tatjaną Marią (na trawie w Bad Homburg – dop. red.) przełoży się na dobrą grę w Wimbledonie. Choć wierzę, że się przełoży.

 

Mówi się jednak, że Świątek nie jest specjalistką od trawy.

 

Każdy zawodnik i zawodniczka mają swoje predyspozycje. Ona jest mocna na kortach ziemnych, ale na trawiastych to jest ta sama gra, to jest tenis. Iga ze swoją wolą walki i wygrywania jest tak niezwykła, że ma szansę się przełamać pomimo tego, że nie jest specjalistką od trawy. Jak się to nie uda, to może kiedyś dojdzie do takiej sytuacji, że ona wszystko podporządkuje temu, żeby wygrać Wimbledon.

 

Kosztem innych imprez?

 

Tak. Coś za coś. Tak się już zdarzało. Lindsay Davenport, chcąc wygrać French Open przygotowania do imprezy rozpoczęła już w grudniu, czy nawet w listopadzie. Już wtedy zaczęła zrzucać masę mięśniową, by być lżejszą i szybszą. Ten trudny trening przełożył się na to, że kilka prestiżowych imprez po drodze musiała poświęcić.

 

Która z Polek, poza Świątek, może sprawić niespodziankę?

 

Najbliżej drugiego tygodnia grania może być Magda Fręch. W ostatnich miesiącach spisuje się naprawdę dobrze. Rok temu zrobiła bardzo dobre wyniki, jej styl grania pasuje do Wimbledonu.

 

A Magda Linette? Ona nie jest w stanie zrobić takiej niespodzianki, jak w Australian Open? Czego jej brakuje, by to zrobić?

 

Magda gra cały czas na równym poziomie, tak jak przed sukcesem, ale ten Australian Open dużo ją kosztował. Nie ma jednak co rozdzierać szat. Wielu zawodników wymieniłoby jeden półfinał turnieju wielkiego szlema na cały równy sezon. To jej zostanie już na zawsze, to będzie jej wizytówka.

 

To teraz porozmawiajmy o Hurkaczu. Wojciech Fibak mówi, że Hurkacz nie ma instynktu "killera", że lubuje się w rozgrywaniu długich spotkań, co nie jest dla niego dobre.

 

Jest coś z tymi długimi meczami, jak chodzi o wielkie szlemy. Widać, że te turnieje budzą u Huberta duże emocje. Są mecze, gdzie wydaje się, że jest wielkim faworytem, a on się męczy z rywalami, z którymi normalnie gładko wygrywa. Według mnie jest to mentalna blokada, której on nie może przejść. Mam też wrażenie, że w tym sezonie mamy też u Huberta coś w rodzaju stagnacji. To trochę niebezpieczne. Chciałbym zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Zawodnicy, którzy ciężko pracują, rzucają się w wir pracy dla samej pracy. Czy przegra, czy wygra, idzie na kort i tam trenuje przez sześć godzin, co nie jest produktywne. Zauważyłem też, że Hubert jest ok, z tym że przegrywa z niżej notowanymi zawodnikami.

 

Sportowa złość jest chyba bardzo ważna. To już chyba mniej byśmy się martwili, jakby Hurkacz po takiej porażce zniszczył rakietę, uderzając nią o kort.

 

Nie chcę mówić o konkretnych reakcjach. Trzeba założyć, że Hubert na swój sposób to przeżywa. Na pewno jednak nie powinien czuć się dobrze, przegrywając ze słabszymi rywalami.

 

Faworyci Wimbledonu? Ubiegłoroczni zwycięzcy?

 

Tak, zdecydowanie. Myślę, że Djoković i Rybakina mają szansę powtórzyć ubiegłoroczny sukces.

 

Wimbledon, najważniejszy turniej tenisowy świata, tylko w kanałach sportowych Polsatu. Setki godzin transmisji z meczów Igi Świątek, Huberta Hurkacza, Magdy Linette i innych gwiazd światowego tenisa. A codziennie od 13:00 w Polsat Sport program studyjny z udziałem najlepszych komentatorów, dziennikarzy i ekspertów.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie