Australijczyk wygrał piąty etap i został liderem Tour de France
Australijczyk Jai Hindley (Bora-hansgrohe) wygrał samotnie piąty, a pierwszy w Pirenejach, etap kolarskiego wyścigu Tour de France, z Pau do Laruns o długości 162,7 km, i objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej.
Zwycięzca uzyskał czas 3:57.07 i na mecie o 32 sekundy wyprzedził Włocha Giulio Ciccone (Lidl-Trek), Austriaka Felixa Galla (AG2R Citroen Team) i kolegę z ekipy Bora-hansgrohe Niemca Emanuela Buchmanna.
Debiutujący w Tour de France 27-letni Australijczyk, zwycięzca ubiegłorocznego Giro d'Italia, wcześniej jechał w 36-osobowej ucieczce, z której na tym górskim etapie odpadali kolejni rywale.
ZOBACZ TAKŻE: Bora-Hansgrohe musi zmienić koszulki na Tour de France
- Jestem szczęśliwy ze zdobycia żółtej koszulki, co nie było planem na dzisiaj. Czułem się jednak dobrze i zabrałem sie w ucieczce. Celem było etapowe zwycięstwo, a koszulka lidera jest dodatkowym marzeniem, które się zrealizowało - powiedział triumfator na mecie w Laruns.
Na piątej pozycji ze stratą 34 s ukończył etap ubiegłoroczny zwycięzca "Wielkiej Pętli" Jonas Vingegaard. Duńczyk z pomocą kolegów z ekipy Jumbo-Visma zaatakował z peletonu na podjeździe pod ostatnią na etapie premię górską na Col de Marie Blanque i zostawił z tyłu innego pretendenta do końcowego triumfu, drugiego przed rokiem Tadeja Pogacara (UAE Team Emirates). Słoweniec przyjechał na metę na ósmej pozycji, tracąc 1.38 do zwycięzcy.
W klasyfikacji generalnej Hindley wyprzedza Vingegaarda o 47 s i Ciccione o 1.03. Pogacar jest szósty i traci 1.40.
- Byłem zaskoczony, że Pogacar nie jest w stanie jechać za mną. Chciałem go trochę przetestować, moje nogi pracowały naprawdę dobrze. Jestem bardzo szczęśliwy, że uzyskałem dziś już minutę przewagi nad Słoweńcem. Czy już stałem się największym faworytem Touru? Nie wiem. Będziemy się starać na kolejnych etapach robić wszystko jak najlepiej i zobaczymy, co z tego wyniknie - skomentował Vingegaard.
- On był bardzo szybki na ostatnim podjeździe, starałem się utrzymać jego tempo, ale był naprawdę mocny. Cóż za atak! Nic nie można zrobić w takiej sytuacji. Cóż, będziemy walczyć do końca, nic nie jest jeszcze stracone. Moje przygotowania w tym roku trochę się opóźniły, ale myślę, że z czasem dojdę do swojej normalnej dyspozycji. To był dopiero pierwszy etap w górach. Zobaczymy, co będzie dalej. Ekipa jest zmotywowana, by każdego dnia walczyć o zmniejszenie dystansu. Mam nadzieję, że w ostatnim tygodniu będę miał lepsze nogi niż Jonas - powiedział Pogacar, który w Tour de France triumfował w 2020 i 2021 roku.
Przejdź na Polsatsport.pl