Iga Świątek skomentowała awans. "Dwa meczbole w plecy znaczą, że mecz nie ułożył się tak, jak powinien"
Iga Świątek w dramatycznych okolicznościach awansowała do ćwierćfinału Wimbledonu. Polka w trzech setach pokonała Belindę Bencić. Szwajcarka była już o krok od wygranej, ale nie wykorzystała dwóch piłek meczowych.
Pojedynek nie układał się pomyślnie dla liderki światowego rankingu. Belinda bardzo wysoko zawiesiła poprzeczkę i gdy wydawało się, że Świątek prędzej czy później, przejmie inicjatywę, Szwajcarka nie odpuszczała. W efekcie wypracowała sobie aż dwie piłki meczowe i była niesamowicie blisko sensacyjnego awansu kosztem Polki.
ZOBACZ TAKŻE: Kiedy mecz Iga Świątek - Elina Switolina? O której godzinie gra Świątek?
Tak się jednak nie stało. Świątek kapitalnie wyszła z opresji, odrobiła straty, a następnie wygrała seta. W kolejnej odsłonie spisała się już znacznie lepiej.
- Szczerze mówiąc to nic się nie stało. Po prostu starałam się nie myśleć o tym dużo. Przyznam szczerze, że jak są piłki meczowe, to najważniejsze, aby kontynuować to, co się robiło, ale mimo wszystko trochę lepiej. Jak się ma dwie piłki meczowe "w plecy", to znaczy, że ten mecz nie ułożył się tak, jak powinien. Z drugiej strony mam wrażenie, że w takiej sytuacji ta presja jest po stronie zawodniczki, która prowadzi i ma skończyć ten mecz. Ja po prostu starałam się grać, miałam swój serwis i wierzyłam, że mogę wyjść z tych opresji i dalej kontynuować ten mecz - powiedziała Świątek.
Warto zaznaczyć, że pojedynek Świątek z Bencic trwał aż ponad trzy godziny.
- Przygotowana fizycznie jestem bardzo dobrze, co udowodniłam już grając na innych nawierzchniach, więc czemu nie na trawie - skwitowała Polka, która w ćwierćfinale zmierzy się z Eliną Switoliną.
Przejdź na Polsatsport.pl