Joanna Kaczor-Bednarska: W oczekiwaniu na ćwierćfinał

Joanna Kaczor-Bednarska: W oczekiwaniu na ćwierćfinał
fot. CyfraSport
Joanna Kaczor-Bednarska: W oczekiwaniu na ćwierćfinał

W przeddzień ćwierćfinałowego spotkania polskich siatkarek w Arlington wśród kibiców, ale przede wszystkim u zawodniczek rośnie ekscytacja i zniecierpliwienie. Jesteśmy przecież przyzwyczajeni, że w dużych turniejach tak długo na ważne mecze i pewne rozstrzygnięcia się nie czeka.

Mam wrażenie, że czasami ten jeden dzień wolnego w mistrzostwach Europy, czy świata to było dla nas siatkarek dużo, a tu aż 11 dni minęło od ostatniego spotkania Polek w Lidze Narodów. I faktycznie często w rozmowach z dziewczynami przed ważnymi meczami padało sformułowanie „chciałabym, żeby ten mecz/turniej już się zaczął”, bo wtedy można działać.

Najtrudniejsze są zawsze przygotowania do rozgrywek, kiedy budujemy siłę, wytrzymałość i kiedy liczba powtórzeń jest wysoka, a objętość treningowa dosyć duża. I choć w siatkówce ma znaczenie przede wszystkim jakość każdego powtórzenia to koniec końców chodzi o to by w kluczowych momentach działać na odruchach. Z biegiem sezonu schodzimy z obciążeń, objętości treningowej na korzyść szybkości, dynamiki i świeżości.

 

Wszystko to jednak miesza się i plącze, jeżeli wchodzimy w rozmowy o przygotowaniach reprezentacyjnych. Tydzień, dwa na zebranie kadry i maszyna rusza, a podczas turniejów czasu na trening jest niewiele, szczególnie dla tych, którzy nie mają okazji zaprezentować się w wyjściowej szóstce no siódemce. Rola szkoleniowca i jego sztabu, a bardziej ich mądrość, przygotowanie, doświadczenie i dialog z drużyną odgrywają istotną rolę. Czasem trzeba troszkę przycisnąć, a czasem gdzieś odpuścić, żeby forma na te najważniejsze momenty reprezentacyjne była najwyższa. A że w tym sezonie będą aż trzy, to tym bardziej wchodzimy w wyższą matematykę i planowanie.

 

Ostatni tydzień naszych siatkarek to dosłownie dzień, dwa na spotkanie z najbliższymi i troszkę wyczyszczenie głowy. Dosłownie 24 godziny na dobę przebywania w kręgu tych samych dwudziestu kilkorga osób może zmęczyć, a jak się jeszcze dołoży prawie miesięczny pobyt w Azji, to można zwariować. Później powrót na wysokie treningowe obroty, lot do Dallas i na koniec „double days”, czyli dwa treningi dziennie już w Teksasie, żeby szybko się zaaklimatyzować. Napięty grafik sprawia, że nie ma miejsca na zastanawianie się „a co, jeżeli”. Ten ostatni spokojniejszy dzień to czas odliczania do pierwszego gwizdka oraz, by dosłownie i w przenośni wejść w głowy siatkarek. Dzień przed spotkaniem to zwykle dwugodzinny trening w hali meczowej na zapoznanie z obiektem i co ciekawe z reguły jego czas mierzony jest co do minuty przez delegata. Ostatnie spotkanie wideo z założeniami taktycznymi i motywacja, bądź wyciszenie w zależności od podejścia szkoleniowca.

 

Do tej pory tylko raz polskie siatkarki miały problem z emocjami podczas VNL. Tym bardziej wydaje się, że Stefano Lavarini wie jak rozmawiać z siatkarkami. Niech więc już się zacznie to wielkie VNL-owe granie, bo najgorsze jest czekanie.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie