Wielki kryzys reprezentacji Polski. Jerzy Brzęczek: To jest najgorsza rzecz!
- Biorąc pod uwagę, że następuje zmiana warty przeczuwałem, że może nadejść kryzys w kadrze, którego jesteśmy świadkami. Najgorszą rzeczą jest uleganie opinii publicznej i podejmowanie ruchów, które ją zadowolą. Uważam, że selekcjonerem naszej reprezentacji powinien być Polak. Oczywiście, teraz kibicuję i trzymam kciuki za Fernando Santosa. Natomiast ciągle odbijamy się od ściany do ściany – powiedział Polsatowi Sport były selekcjoner "Biało-Czerwonych” Jerzy Brzęczek.
Jerzy Brzęczek: Moja kadra w całych eliminacjach do ME straciła pięć bramek
Michał Białoński, Polsat Sport: Gdy był pan selekcjonerem, reprezentacja Polski prawie nie traciła bramek w eliminacjach do Euro 2020. Przeciera pan oczy ze zdumienia w związku z faktem, że teraz, po trzech meczach mamy zaledwie trzy punkty, a rywale wbili nam aż sześć bramek, a żaden z nich nie należy do europejskiej czołówki?
ZOBACZ TAKŻE: Raków Częstochowa zaczyna bitwę o Ligę Mistrzów. Jerzy Brzęczek: To byłoby genialne
Jerzy Brzęczek, selekcjoner reprezentacji Polski w latach 2018-2020: Oczywiście, patrząc na ostatnie spotkanie z Mołdawią, porażka w nim dla wszystkich chyba jest rzeczą niewyobrażalną i trudną do wytłumaczenia. W pierwszej połowie wszystko dobrze wyglądało, kontrolowaliśmy mecz, ale w drugiej, po stracie bramki, spotkanie miało inne oblicze. To był trudny moment dla całej reprezentacji. W takich chwilach potrzebni są goście z charakterami, liderzy, którzy w ciężkim momencie będą w stanie złapać drużynę, podnieść ją na duchu, żeby w przyszłości takie rzeczy się nie działy. W drugiej połowie meczu z Mołdawią na pewno nam tego zabrakło.
Jeżeli chodzi o eliminacje do poprzednich mistrzostw Europy, to w całych moja drużyna straciła pięć bramek. Teraz już po trzech meczach mamy więcej straconych. Za moich czasów podstawowa linia obrony to Kędziora – Glik – Bednarek – Bereszyński. Z tej czwórki grała teraz trójka. Za Kamila Glika wskoczył Kuba Kiwior. Zatem wielkich różnic w defensywie nie ma, ale drużyna przegrywa. Takie są realia. Jak mnie pamięć nie myli, to wielu było niezadowolonych, że za mojej kadencji wygrywaliśmy tylko po 1:0, albo po 2:0.
Były też utyskiwania na defensywny styl gry.
Tak, pamiętam. Ale jak to w życiu bywa, szczególnie w sporcie, czas weryfikuje pewne rzeczy.
Przeczuwałem, że może nadejść kryzys w kadrze, którego jesteśmy świadkami, biorąc pod uwagę, że następuje zmiana warty. Trochę z tymi chłopakami przeżyłem i wiedziałem, że dojdziemy do takiego momentu. Moment jest bardzo niebezpieczny, ale nie wszyscy sobie zdają z tego sprawę.
Jerzy Brzęczek: W sztabie jest Hubert Małowiejski, ale na ile trener Santos korzysta z jego pomocy
Czy problem może tkwić w komunikacji między trenerem Santosem a zespołem? Jest wprawdzie znający język portugalski Grzegorz Mielcarski, ale Fernando Santos nie może w cztery oczy porozmawiać z żadnym z piłkarzy, bo oni nie znają portugalskiego, a angielski trenera Santosa nie pozwala na swobodną komunikację.
Nie znam szczegółów komunikacji wewnątrz szatni. Nie wiem, jak ona się teraz odbywa. Na pewno trener Santos wziął po to Grześka Mielcarskiego, bo ma do niego zaufanie, razem pracowali. To rzecz normalna, że gdy przychodzisz do innego państwa, to potrzebujesz wsparcia, tym bardziej, że dzielą cię kwestie językowe. Pamiętajmy, że w sztabie jest również Hubert Małowiejski, który przeżył wielu selekcjonerów, również obcokrajowców, mówi w kilku językach, to osoba, która ma dużą wiedzę i tą wiedzą na pewno się może podzielić i pomóc trenerowi w komunikacji. Pytanie tylko, na ile trener Santos korzysta z tej pomocy. Nie znam szczegółów. Pewne jest jedno – w otoczeniu Fernando Santosa są ludzie, którzy mogą pomóc.
Jerzy Brzęczek o wezwaniu na dywanik Santosa: To była populistyczna akcja
Ale czy nerwowa reakcja PZPN-u na porażkę Mołdawii, ostentacyjne wezwanie selekcjonera na dywanik, przy obecności kamer przed siedzibą związku nie spowoduje pęknięć we wzajemnym zaufaniu obu stron? Czy taka rozmowa nie powinna się odbyć w tajemnicy, w cztery oczy?
W moim odczuciu to była populistyczna akcja. Pokazówka, że następuje jakaś reakcja. Uważam, że szczególnie w tej sytuacji tego typu rzeczy powinno się załatwiać w zaciszu, w pokoju prezesa. Taka rozmowa była potrzebna, bo z trzech meczów eliminacyjnych przegraliśmy dwa. Porażka z Mołdawią utrudniła nam sytuację w grupie. Myślę, że koniec końców pojedziemy na mistrzostwa Europy, ale nie mamy już żadnego marginesu błędu. Czeka nas wyjazd do Albanii, niełatwy rewanż u siebie z Czechami, więc nie stać nas już na porażki.
Fernando Santos kontestował termin meczu z Niemcami. Wprawdzie pokonaliśmy ich dosyć szczęśliwie, ale utrata energii w tej batalii nie mogła być jedną ze składowych klęski w Mołdawii? Drugi ważny czynnik, to mentalny wyjazd na wakacje drużyny, który nastąpił w przerwie meczu, jak to określił Jan Bednarek.
W fakcie rozegrania meczu z Niemcami nie doszukiwałbym się przyczyn porażki w Mołdawii, tym bardziej, że do przerwy drużyna prowadziła 2:0. Kwestia podejścia indywidualnego i przełożenia go na całą grupę. W tym samym terminie, co my z Niemcami, Mołdawia grała mecz eliminacyjny z Albanią, a my mogliśmy dokonać wielu rotacji i trener tych rotacji dokonywał, więc nie szukajmy taniego wytłumaczenia tej wpadki.
Wygrana z Niemcami wyglądała podobnie jak w meczu eliminacyjnym za kadencji Adama Nawałki, gdy wygraliśmy z ówczesnymi mistrzami świata. Wtedy również nie byliśmy stroną dominującą, a wykorzystaliśmy obie sytuacje, wygrywając 2:0. Rywale zagrażali znacznie częściej, ale Wojtek Szczęsny był rewelacyjny, a cała drużyna grała z olbrzymim poświęceniem. Obraz gry w towarzyskim meczu z Niemcami był mniej więcej taki sam. Wszyscy sobie zdają sprawę z tego, że mieliśmy szczęście, które do pokonania przeciwnika tej klasy jest potrzebne.
Jerzy Brzęczek: Najgorszą rzeczą w wyborze selekcjonera jest uleganie opinii publicznej
Po MŚ w Katarze PZPN postanowił zwolnić Czesława Michniewicza i w sporej mierze pod presją opinii publicznej zatrudnił obcokrajowca, nie będąc do tego do końca przekonanym. Przecież z góry było wiadomo, że nowy selekcjoner będzie miał trzy treningi przed trudnym meczem z Czechami, który się zakończył katastrofą. Po wymęczonej wygranej nad Albanią przyszła kolejna kraksa – w Mołdawii. Czy na dłuższą metę ten wybór się może odbić czkawką reprezentacji Polski? Fernando Santosowi sporo czasu zajmie poznanie realiów naszej piłki i mentalności piłkarzy.
Taka jest charakterystyka pracy z reprezentacją, że brakuje ci czasu. Meczów jest jeszcze więcej niż dawniej, praktycznie same o stawkę. Ok, jesteśmy w grupie pięciozespołowej, co powoduje, że mamy dwa wolne terminy, co daje okazje na rozegranie meczów towarzyskich, poza tym są spotkania eliminacyjne bądź Ligi Narodów. Z jednej strony to jest korzystne i Liga Narodów jest dla nas bardzo ważna, bo daje nam okazję na mierzenie się z najlepszymi drużynami w Europie i to jeszcze w meczu o stawkę.
Ogólnie uważam, że najgorszą rzeczą jest uleganie opinii publicznej i podejmowanie ruchów, które ją zadowolą. Uważam, że selekcjonerem naszej reprezentacji powinien być Polak. Oczywiście, teraz kibicuję i trzymam kciuki za selekcjonera Fernando Santosa. Natomiast ciągle odbijamy się od ściany do ściany.
Nie jest to łatwa sytuacja dla trenera Santosa, pomimo tego, że z Portugalią sięgnął po mistrzostwo Europy, ma też spore doświadczenie, jakie zdobył prowadząc Grecję. Znajdujemy się w momencie, w którym przebudowa reprezentacji, zmiana warty wkracza w następną fazę. Już po MŚ w 2018 r., gdy zostałem selekcjonerem, zacząłem wprowadzać pierwsze zmiany. Wprowadzałem młodych zawodników, przygotowując grunt pod dalszą przebudowę. Udawał nam się ten proces dosyć płynnie, a dodatkowo realizowaliśmy cele sportowe z awansem na ME i utrzymaniem się w najwyższej dywizji w Lidze Narodów. To były ważne aspekty. Teraz ta grupa zawodników, w moim odczuciu z naprawdę dużym potencjałem, musi zbierać doświadczenie, a w szczególności w związku z faktem, że reprezentacja, to inny poziom i zdecydowanie inna presja. Ta grupa musi przez to przejść. Również przez momenty kryzysowe i pokazać, czy w tej drużynie jest siła, moc, charakter, mentalność, żeby to przezwyciężyć. Wyjść z tego kryzysu obronną ręką i zrealizować cele sportowe.
Jerzy Brzęczek: Teraz mamy lepszych skrzydłowych niż za mojej kadencji
Kręte są koleje losów piłkarzy, na których pan stawiał. Przydałby się dziś Jakub Moder, który od 15 miesięcy zmaga się z kontuzją, czy Kamil Jóźwiak, który po wylocie do USA zagubił się, zniknął z peryskopu kadry Przemysław Płacheta.
Ale z drugiej strony mamy Kubę Kamińskiego i Michała Skórasia, którzy się bardzo dobrze rozwijają. Jeśli porównamy duet skrzydłowych Jóźwiak – Płacheta, to dla mnie lepszym wyborem jest para Kamiński – Skóraś. To zawodnicy bardziej wszechstronni. Obaj powinni być przyszłością tej kadry. Skórasia nie znam osobiście, nie miałem z nim kontaktu. Kamińskiego powoływałem pierwszy raz, niestety, nie zadebiutował, bo miał kontuzję. Ale rozmawiałem z nim. W moim odczuciu to jest piłkarz, który ma cechy lidera, przywódcy. Pokazał to już w Bundeslidze, w pierwszym sezonie po przejściu do Wolfsburga. Bardzo dobrze sobie tam radzi, przebił się, wywalczył miejsce. W wielu aspektach czuję w nim moc, osobowość, która predestynuje go do roli jednego z liderów tej reprezentacji.
Krzysztof Piątek za pana kadencji czego się dotknął, to zmieniał w złoto. Na początku eliminacji do Euro 2020 zdobyczy strzeleckich mógł mu pozazdrościć nawet Robert Lewandowski. W ostatnim sezonie jego pistolety się przycięły, a na czerwcowe zgrupowanie nawet nie został powołany.
Faktycznie, za mojej kadencji Krzysiek miał niesamowity okres. Zarówno w klubach – Genoi i w Milanie, jak i w reprezentacji. W eliminacjach był dla nas bardzo ważną postacią. Mówiono o tym, że Robert strzela mniej bramek, ale wyręczał go w tym Krzysiek, zdobywając ważne bramki. Często graliśmy z dwoma napastnikami. Robert był na ogół tym, który się wycofywał pod kreowanie gry, a Krzysiek pełnił rolę egzekutora. Miał niesamowitego nosa do bramek. Na pewno później jego kariera potoczyła się nie tak, jak on sobie to wyobrażał. Teraz stoi przed decyzją znalezienia drużyny, w której znowu będzie grał i strzelał, będzie się czuł dobrze.
Takie jest życie reprezentacyjne. Wielu zawodników, którzy mieli nieść kadrę boryka się z kontuzjami i innymi problemami, jak Kuba Moder czy Kamil Jóźwiak. Kamil również miał dosyć długa kontuzję, po czym wyjechał do USA. Ostatnie tygodnie w jego wykonaniu wyglądają lepiej, trzymam za niego kciuki, by wrócił do dyspozycji, jaką prezentował grając w reprezentacji.
Przejdź na Polsatsport.pl