Wimbledon już bez polskich gwiazd. "Iga Świątek nie mogła gorzej trafić"
- Mówi się, że jest sukces w Wimbledonie, jak się przetrwa pierwszy tydzień. Nasi najlepsi odpadli w drugim, ale i tak czujemy niedosyt jako kibice, których zwłaszcza Iga swoimi wynikami rozpieściła. Trzeba jednak przyznać, że Hubert z Igą gorzej nie mogli trafić. Djoković i zawodniczka z Ukrainy to były trudne przeszkody. Pierwsza mocna sportowo, druga od takiej psychologicznej strony. Wiadomo, jaki Świątek ma stosunek do wojny. Łatwiej byłoby jej zagrać z Sabalenką – przekonuje Andrzej Person.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Nie ma już Igi Świątek i Huberta Hurkacza w Wimbledonie. I chyba, mimo wszystko, trudno nam się z tym pogodzić.
Andrzej Person, ekspert Polsat Sport: Mówi się, że jest sukces w Wimbledonie, jak się przetrwa pierwszy tydzień. Nasi najlepsi odpadli w drugim, ale i tak czujemy niedosyt, bo jesteśmy kibicami, których zwłaszcza Iga swoimi wynikami rozpieściła. Mimo wszystko oceniam ten zakończony dla nas Wimbledon pozytywnie. Marzenia były większe, ale ja pamiętam czasy, gdy kończyliśmy po pierwszej rundzie. Zwłaszcza przerwa między Fibakiem i Radwańską była bolesna.
Kibice jednak patrzą tu i teraz.
Wiem, że myśleliśmy o finale dla Igi. Trochę inaczej było w przypadku Huberta, bo kiedy stało się jasne, że trafi na Djokovica, to realnie oceniając szansę, należało założyć, że ciężko będzie z nim wygrać. Djokovic wspiął się na bardzo wysoki poziom. Może służy mu brak Nadala i Federera, a może zwyczajnie wciąż się rozwija. Obiektywnie trzeba przyznać, że Hubert nie miał z nim szans.
ZOBACZ TAKŻE: "Wierzę, że Świątek i Hurkacz kiedyś wygrają Wimbledon"
Z porażką Świątek trudno się jednak pogodzić.
Warto jednak spojrzeć na Igę przez pryzmat całości dokonań. To jest fantastyczna kariera. Ona ma dopiero 22 lata, a już wygrała cztery turnieje wielkoszlemowe. A za chwilę będzie piąty, bo nie mam wątpliwości, że Iga mimo odpadnięcia z Wimbledonu wciąż jest w sztosie. Tam są duże perspektywy na znakomity wynik. Natomiast to odpadnięcie teraz na pewno nie jest dla nikogo przyjemne. Ani dla Igi, ani dla nas, czyli tych, którzy trzymają za nią kciuki. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że ona jednak pokonała w tegorocznym Wimbledonie jakąś barierę. Ćwierćfinał był dotąd dla niej nieosiągalny.
Niedosyt jednak jest, bo rywalka nie była poza zasięgiem.
To prawda. Warto jednak Switolinę pochwalić. To nie jest byle jaka zawodniczka. Wróciła po urodzeniu dziecka i szybko zaczęła się piąć w górę. Kiedyś była trzecią rakietą świata. To trzeba docenić, bo wtedy rządziły siostry Williams. Organizatorzy Wimbledonu widać o tym pamiętali, bo Switolina dostała od nich dziką kartę. W meczu z Igą pokazała, że ona się jej należała. Tak jak jednak będę chwalił Switolinę, tak samo pochwalę Igę. Jej start, ale i też występ Huberta, oceniam jako nadzwyczaj udany.
Bo trawa, bo Djoković?
Tak. Hubert ma wielkie możliwości i on je pokazał. Wierzę, że ktoś kiedyś z Djokovicem wygra i niewykluczone, że to będzie właśnie Hubert. A Iga jest coraz bliżej tego, by bardziej polubić trawę, choć to nigdy nie będzie jej ulubiona nawierzchnia. Na trawie trzeba obniżyć środek ciężkości, bo piłka leci niżej. Dla takiej Radwańskiej to nie był problem, ale dla Igi już jest i będzie, choć z czasem może sobie z tym zacząć lepiej radzić. Za chwilę wrócimy jednak na mączkę i zobaczymy inną, lepszą Igę.
Która jednak już nie będzie startowała w roli liderki rankingu.
Może się tak zdarzyć. Wystarczy, że Sabalenka znajdzie się w finale Wimbledonu. Iga może jednak szybko to odbić. Może nawet po wygranej w Warszawie. Zobaczymy. Warto jednak pamiętać, że sport to sukcesy i porażki. Nie ma na świecie człowieka, który by ciągle wygrywał. Iga też nie jest takim człowiekiem.
Psychologicznie to będzie jednak trudna sytuacja dla Świątek.
To na pewno. Trzeba jednak sobie zdać sprawę, że tenis to nie tylko Iga. Teraz jest piekielnie mocna trójka, w której są Iga, Sabalenka oraz Rybakina. One są trochę z przodu przed innymi i każda z nich może być liderką.
Zostańmy przy psychologii. Nie ma pan wrażenia, że Świątek nie mogła gorzej trafić w ćwierćfinale Wimbledonu? Iga tyle mówi o Ukrainie, wiadomo jaki stosunek do wojny i wpada na Switolinę. Podświadomie mogła zagrać mecz przyjaźni.
Ja się pod tym podpisuję. Łatwiej byłoby Idze zagrać z Sabalenką czy Rybakiną. W meczu z nimi Iga nie miałaby żadnych wewnętrznych oporów, żadnych skrupułów. Uwolniłaby całą swoją moc. W przypadku Switoliny wyskoczył akcent fair-play i cała ta otoczka wokół tego, co dzieje się w Ukrainie. Żeby jednak było jasne, to ja niczego Switolinie nie chcę umniejszać. Nie zmienia to jednak faktu, że z innymi zawodniczkami z byłych krajów Związku Radzieckiego Iga zagrałby pewnie inaczej. Zostawmy to jednak. Doceńmy Switolinę, czekajmy na kolejne sukcesy Igi, bo one na pewno przyjdą.
Przejdź na Polsatsport.pl